Amerykanista jest sceptyczny co do tego, że Demokrata będzie w stanie zintegrować amerykańskie społeczeństwo, a ponadto bardzo podzielone elity polityczne, by chciały wspólnie działać na rzecz państwa, racji stanu.

"Biden na pewno będzie dużo mówił o jednoczeniu amerykańskiego społeczeństwa, wskazywał na różne elementy symboliczne, ale to zjednoczenie będzie działać głównie w zakresie różnic rasowych i kulturowych" – mówi Piotrowski, przekonując, że za prezydentury Donalda Trumpa dużo było negatywnej retoryki, jeżeli chodzi o mniejszość czarnoskórą i latynoską.

"Choć na pewno trafi to do odbiorców, którzy teraz czują się gorzej, czyli właśnie do tych mniejszości, to niekoniecznie będzie to oznaczało faktyczne zjednoczenie. Ponieważ osoby o skrajniejszych poglądach nie będą zadowolone z takiej retoryki Bidena, w związku z czym o jednoczeniu w znaczeniu ogólnym, scalaniu społeczeństwa, załamywaniu różnic między wyborcami Demokratów i Republikanów, niestety nie może być mowy. Biden na to recepty nie znajdzie" – uważa Piotrowski.

Reklama

Pytany o to, jak widzi perspektywę naprawy życia politycznego w Ameryce wśród elit politycznych, rozmówca PAP uważa, że obecnie "to też jest problem". "Kiedyś różnice między obiema partiami można było uogólnić do tego, na ile poglądy danej partii polegają na zaawansowaniu interwencjonizmu administracji państwowej w życie obywatela, kwestii gospodarczych, np. nakładanie wyższych bądź niższych podatków (...). Natomiast teraz dużo sporów międzypartyjnych rozbija się o kwestie ideologiczne" – zauważa Piotrowski.

Tak jest również z kwestią kryzysu związanego z koronawirusem, która powinna być ponadpartyjna – dodaje.

"Pierwsze tygodnie współpracy Trumpa z Kongresem, współpraca obydwu partii w Kongresie była aż zadziwiająca (...) dogadywano się na ogromne kwoty, jeżeli chodzi o pierwszy pakiet pomocowy. Natomiast później zaczęły wchodzić kwestie ideologiczne, np. Demokraci proponowali różne programy opieki dla nielegalnych imigrantów czy dla osób LGBT, które straciły pracę, a to się nie podobało Republikanom. Z kolei Republikanie stawiali na ochronę wspólnot różnych kościołów, na co nie chcieli zgodzić się Demokraci w odwecie za te pierwsze działania. I nie chodziło tu o duże kwoty. To był po prostu spór ideologiczny" – zaznacza Piotrowski.

Według niego jeżeli taki kryzys, jakim jest pandemia, nie jest w stanie zjednoczyć w działaniu elit politycznych, "to pojawiają się obawy, dokąd to wszystko zmierza". Piotrowski zwraca uwagę, że dopiero przed kilkoma tygodniami, po 9 miesiącach sporów na szczytach władzy, Kongres i prezydent Trump zatwierdzili nowy pakiet stymulacyjny w sytuacji, gdy w USA w ciągu doby umiera 3-4 tys. ludzi.

Analityk wskazuje, że za rządów Bidena "część umiarkowanych polityków, zarówno z jednej, jak i z drugiej strony sceny politycznej na pewno będzie chciała wrócić do owocnej dwupartyjnej współpracy". "Niektórzy senatorowie i kongresmeni pamiętają możliwość radzenia sobie z różnymi kryzysami czy sprawami, po prostu istotnymi z punktu widzenia Ameryki, a nie wyłącznie Republikanów czy Demokratów" – zauważa Piotrowski. Ale zastrzega, że po obu stronach są poglądy, które nigdy się nie spotkają: bardziej lewicowe, tzw. progresywne skrzydło Partii Demokratycznej, czy po stronie republikańskiej - dawna Tea Party, a więc konserwatyści w dużej mierze związani teraz z Trumpem. "Ciężko mi sobie wyobrazić, by nagle politykom tym udało się współpracować dla dobra Stanów Zjednoczonych" - dodaje.

"Trzeba otwarcie przyznać, że z roku na rok sytuacja w USA jest coraz bardziej skrajna; strony się coraz bardziej polaryzują i w związku z tym się też radykalizują. Tak się dzieje teraz wszędzie na świecie, natomiast w systemie dwupartyjnym jest to szczególnie bolesne i dostrzegalne" - ocenia.

Spytany, czy w związku z kryzysem wewnątrzpaństwowym po ataku na Kapitol 6 stycznia należy spodziewać się, że Biden bardziej skupi się na kwestiach wewnętrznych, aniżeli na poprawie relacji z zagranicą, w tym z NATO, organizacjami międzynarodowymi takimi jak WHO, czy przywróceniu porozumienia klimatycznego z Paryża i umowy nuklearnej z Iranem, ekspert odparł: "Na początku Biden na pewno będzie bardziej skupiony na zażegnaniu kryzysu wewnętrznego i uspokojeniu pandemii, bo o jej zakończeniu na razie nie ma co mówić".

"Raczej w tych pierwszych miesiącach prezydentury nie zobaczymy nowych wielkich inicjatyw, z racji tego, że trzeba dokonać przeglądu wielu spraw. (...) chodzi też o to, żeby nie stwarzać wrażenia, że Biden w momencie, gdy USA wewnętrznie płoną, jeśli chodzi o pandemię, jest skupiony na tym, żeby zewnętrzny wizerunek był dobry i żeby notować sukcesy jako światowy lider" – ocenia analityk.

"Nie obawiałbym się natomiast jakiegoś szczególnie długiego zawieszenia w polityce zagranicznej. Nie obawiałbym się, że te najważniejsze inicjatywy, szczególnie te, które należy po prostu w opinii Bidena przywrócić, jak umowę z Iranem, czy porozumienie klimatyczne, zostaną odłożone na bok" – wskazuje.