Upton Sinclair jest jednocześnie i autorem książki opisującym ów plan, i jej głównym bohaterem. To on bowiem w 1934 r. zgłosił swoją kandydaturę na gubernatora Kalifornii. Rok wcześniej opublikował zaś program „End Poverty in California”(czyli „Koniec biedy w Kalifornii”, w angielskim skrócie EPIC), który zamierzał wprowadzić po objęciu fotela gubernatora stanu.

Pamiętajmy, że 1934 r. to był szczyt Wielkiego Kryzysu i najważniejszą bolączką ówczesnych obywateli stanu i całej Ameryki było bezrobocie (sięgało w tym okresie w USA 29 proc.). Sinclair miał oryginalny sposób jak temu zaradzić. W publikacji (polski tytuł to „Ja kandydat na gubernatora i jak zostałem pokonany”) zauważył, że na terenie stanu prawie milion osób dostawało od władz pieniądze na utrzymanie. Z tego ok. 400 tys. byłoby w stanie pracować, gdyby miało taką możliwość.

Rynek nie stwarzał im jednak takiej możliwości. W tym czasie w Kalifornii było blisko 10 tys. fabryk, które pracowały na mniej więcej 40 proc. mocy produkcyjnych, a kolejne 16 proc. zakładów stały bezużyteczne. Istnie błędne koło. Firmy nie pracowały, albo pracowały na pół gwizdka, bo ludzie nie mieli pieniędzy, by kupić to co one wyprodukowały. A nie mogli kupić tego co przedsiębiorstwa wytworzyły, bo te nie chciały ich zatrudnić.

W latach 30. XX w. w Kalifornii było blisko 10 tys. fabryk, które pracowały na mniej więcej 40 proc. mocy produkcyjnych, a kolejne 16 proc. zakładów stały bezużyteczne.
Reklama

Sinclair chciał przerwać to błędne koło. Proponował by stan wykupił albo wydzierżawił fabryki, które nie wykorzystywały większości mocy produkcyjnych, a następnie zatrudnił wszystkie bezrobotne osoby, niemogące znaleźć pracy, a dostające za nic pieniądze podatników. Po zorganizowaniu pracy w tych zakładach, państwo miało pozostawić je w rękach pracowników, którzy mieliby nimi zarządzać w formie spółdzielni.

Wymagałoby to oczywiście zebrania przez stan środków na wykup i dzierżawę firm. Temu miały służyć nowe podatki przy jednoczesnej likwidacji niektórych starych, które nieproporcjonalnie obciążały biednych, np. podatek od sprzedaży (osoby niezamożne przeznaczają na konsumpcje większą część swojego dochodu, a więc podatek od sprzedaży zabiera większą część zarobionych przez nich pieniędzy, niż w przypadku osób zamożniejszych).

Kolejną propozycją Sinclaira było podwyższenie podatku od spadków (wcześniej został obniżony z 20 proc. do 12 proc.) oraz nałożenie podatku na ziemię, tak by zlikwidować pasy pustych działek wokół każdego miasta należące do osób czekających aż wartość ziemi wzrośnie. Proponował także, by każda osoba powyżej 60 roku życia, która nie była w stanie pracować, a także osoby niepełnosprawne otrzymywały od stanu 50 dol. miesięcznie, warte tyle co 966 dol. obecnie, czyli ok. 4122 zł.

Po zaciekłej kampanii przegrał otrzymując 37,8 proc. głosów, podczas gdy jego konkurent z Partii Republikańskiej – 48,9 proc.

Upton Sinclair w cuglach wygrał prawybory na kandydata Partii Demokratycznej i wystartował w walce o fotel gubernatora. Po zaciekłej kampanii przegrał otrzymując 37,8 proc. głosów, podczas gdy jego konkurent z Partii Republikańskiej – 48,9 proc. By zdać sobie sprawę jak dobry to był wynik wyborczy warto wiedzieć, że Sinclair otrzymał dwa razy więcej głosów, niż jakikolwiek kandydat Partii Demokratycznej na gubernatora wcześniej.

Bez wątpienia jego program wyborczy poruszył wyobraźnię wyborców Kalifornii. Dlaczego zatem nie wystarczyło tego entuzjazmu, by wybory wygrać? O tym właśnie opowiada recenzowana książka. Autor pokazuje w niej jak jego postulaty naruszyły interesy wielu osób w Kalifornii i jak wykorzystały one swoje pieniądze i wpływy, by uniemożliwić mu przejęcie władzy.

Dla przykładu Sinclair zawsze podkreślał, że jest socjalistą, a nie komunistą i odcinał się od przemocy stosowanej przez komunistów w ZSRR. Uważał, że jakakolwiek zmiana polityki w państwie musi mieć mandat demokratyczny. Tymczasem w czasie kampanii zaczęły zgłaszać się do niego osoby z ulotkami, które rozdawano przed wyjściami z kościołów w całym stanie. Na ulotce była jego fotografia razem z sierpem i młotem oraz wezwanie do poparcia kandydatury Uptona Sinclaira, a wszystko to rzekomo w imieniu „Młodzieżowej Ligii Komunistycznej Los Angeles”.

Jak się później okazało taka organizacja nie istniała. Autor ustalił, że akcję zorganizowała jedna z największych firm prawniczych w Los Angeles. A cały incydent miał na celu zniechęcenie wyborców do głosowania na kandydata Demokratów, kojarząc jego pokojową kandydaturę w demokratycznych wyborach z agresywnymi poczynaniami bolszewików w ZSRR.

Sinclair przegrał wybory bo zaatakował dosłownie wszystkich, na co w skutecznej polityce nie ma miejsca. Zanim został kandydatem na gubernatora Kalifornii utrzymywał się z pisania książek i to zarówno poezji, beletrystyki, jak i literatury faktu. W 1943 r. otrzymał nawet nagrodę Pulitzera za powieść „Dragon`s Teeth” („Zęby smoka”). Ale to literatura faktu przyniosły mu największy rozgłos. Był bowiem jednym z pionierów dziennikarstwa śledczego.

W 1904 r. zatrudnił się np. w zakładzie mięsnym w Chicago, a swoje doświadczenia z pracy w branży opisał w książce „Jungle”(„Dżungla”) z 1906 r. Zwracał w niej uwagę na bardzo kiepskie warunki pracy, ale znacznie większy oddźwięk miały opisywane przez niego przypadki urągania zasadom higieny przy produkcji żywności (pięciu wydawców odmówiło jej publikacji utrzymując, iż będzie zbyt szokująca dla czytelników).

Wielkim uznaniem dla książki „Jungle” był fakt, że jej recenzję napisał sam Winston Churchill oraz to, że znalazła się na stosach książek palonych przez nazistów w Niemczech w latach 30. Przyczyniła się jednak do uchwalenia w USA szeregu regulacji poprawiających zarówno warunki pracy, jak i zasady higieny w produkcji żywności.

Szczególnie szkodliwa, z punktu widzenia kampanii wyborczej, była jednak napisana przez Sinclaira w 1917 r. książka „The Profits of Religion” („Zyski religii”), w której bardzo krytycznie odnosił się do zorganizowanych wyznań religijnych, zarzucając im wysługiwanie się interesom zamożnych osób i odejście od swojego najważniejszego przesłania.

Nie oszczędził także mediów i dziennikarzy opisując ich przywary w publikacji „Brass Check” (tytuł nawiązywał do żetonów kupowanych przez klientów domów publicznych i dawanych później wybranej prostytutce). Zdaniem Sinclaira właściciele mediów w taki właśnie sposób kupowali usługi dziennikarzy i przekazywali ich politycznym faworytom.

Autor nie darował nawet amerykańskim uniwersytetom, chłoszcząc ich w książce „The Goose-step” („Krok marszowy”) z 1923 r. Całą serię demaskujących książek nazwał „Dead hand”, czyli „Martwa ręka”, nawiązując w ten sposób do niewidzialnej ręki rynku, której skutki znacznie odbiegały od tego co wyobrażał sobie szkocki ekonomista Adam Smith.

Upton Sinclair to bowiem mało znana w Polsce postać, która miała olbrzymi wpływ na kształtowanie się praktyki polityki ekonomicznej państw w XX w.

Warto zapoznać się z recenzowaną książką nawet jeżeli ktoś nie zgadza się z poglądami ekonomicznymi czy politycznymi autora. Upton Sinclair jest bowiem mało znany w Polsce, a miał przecież olbrzymi wpływ na kształtowanie się praktyki polityki ekonomicznej państw w XX w. Co prawda Sinclair przegrał wybory, ale kiedy Frank Delano Roosevelt decydował się wprowadzić słynny program „New Deal”, to jego inspiracją było właśnie „End Poverty in California”.

Poznanie bliżej postaci Uptona Sinclara pozwala lepiej zrozumieć współczesną popkulturę. Oto na przykład w rolę Uptona Sinclaira wcielił się sam Bill Nye w filmie Davida Finchera „Mank” z 2020 r. Z kolei wypuszczony na rynek w 2007 r. doskonały obraz „There Will Be Blood”(„Aż poleje się krew”) z Danielem Day-Lewisem w roli głównej to ekranizacja powieści Sinclara „Oil”(„Ropa naftowa”), opowiadająca o kulisach funkcjonowania amerykańskiego przemysłu naftowego. Publikację polecam bez większych zastrzeżeń i zachęcam do poświęcenia większej uwagi samej postaci Uptona Sinclaira.

Aleksander Piński