Jak pisze "Washington Post", pracownicy agencji federalnych otrzymali powiadomienie, że wkrótce mogą zostać wysłani na urlop, jeśli nie znajdują się na liście niezbędnych pracowników. Ma to związek z trwającym w Kongresie impasem w sprawie uchwalenia prowizorium budżetowego lub budżetu, by przyjąć środki na dalsze funkcjonowanie organów państwa.

Jeśli odpowiednia ustawa nie zostanie przyjęta do końca września, kiedy kończy się obecny rok fiskalny, tzw. shutdown spowoduje zablokowanie pracy większości urzędów i agencji poza najważniejszymi i najbardziej podstawowymi ich funkcjami. Oznaczałoby to np. zamknięcie parków federalnych, czy zakłócenia w programach socjalnych. Do bezpłatnej pracy zmuszeni zostaliby natomiast żołnierze, czy funkcjonariusze straży granicznej oraz pracownicy lotnisk. Według "Washington Post", nie podjęto jeszcze ostatecznych decyzji na temat tego, którzy pracownicy zostaną wysłani na urlop. Pentagon zdecydował jednak, że zakłócenia nie obejmą dostaw pomocy dla Ukrainy.

Powodem paraliżu w Kongresie są przede wszystkim żądania prawego skrzydła Partii Republikańskiej, które - mając decydujący wpływ na głosowanie - nie chce zgodzić się na uchwalenie prowizorium bez głębokich cięć, funduszy na wzmocnienie granicy i przede wszystkim bez usunięcia z projektu środków na pomoc dla Ukrainy. Na to z kolei nie chcą się zgodzić kontrolujący Senat Demokraci i większość republikańskich senatorów. Republikanie w Izbie Reprezentantów odrzucili też senacki projekt "czystego" prowizorium pozostawiającego poziom wydatków na obecnym poziomie.

Według Politico i "Washington Post", czyni to shutdown prawdopodobnym scenariuszem. Do zamknięcia funkcji państwa dochodziło w USA wielokrotnie, jednak najczęściej paraliż trwał kilka dni. Najdłuższy miał miejsce za prezydentury Donalda Trumpa w 2018 roku - trwał 34 dni.

Reklama

Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)