Demonstranci, w tym wielu z biało-niebieskimi flagami Izraela, zebrali się w parku National Mall między pomnikiem Waszyngtona i Kapitolem. Demonstracja odbywa się pod hasłem "dla Izraela, by uwolnić zakładników i przeciwko antysemityzmowi".

Poparcie ze strony polityków

Według telewizji ABC organizatorzy spodziewali się udziału 60 tys. osób, z których część przyjechała do stolicy z innych rejonów kraju autokarami. Media mówią o "dziesiątkach tysięcy" uczestników. Podczas wiecu do tłumów zwracali się m.in. rodzice porwanych przez Hamas obywateli USA, występowali żydowscy muzycy, a także politycy, w tym ambasador Izraela Michael Herzog i spiker Izby Reprezentantów Mike Johnson.

Reklama

"Jak premier Netanjahu powiedział tak słusznie: to jest walka dobra ze złem, to jest walka światłości z ciemnością, cywilizacji z barbarzyństwem" - powiedział lider Republikanów w Kongresie. Herzog mówił o konieczności dokończenia wojny, by można było uwolnić zakładników Hamasu. Na scenie wystąpili też przywódcy demokratów w Kongresie, lider mniejszości w Izbie Reprezentantów Hakeem Jeffries i lider większości w Senacie Chuck Schumer.

"Jesteśmy tu zjednoczeni, republikanie i demokraci, by powiedzieć: jesteśmy z Izraelem" - mówił Schumer, przewodząc tłumowi w okrzykach. Demonstranci skandowali też hasła sprzeciwu wobec zawieszenia broni w Strefie Gazy.

Nie tylko marsze za Palestyną…

Wtorkowy marsz był pierwszą tak dużą demonstracją poparcia dla Izraela w Waszyngtonie od początku obecnej fazy konfliktu. Wcześniej duże tłumy pod Białym Domem zgromadził marsz organizacji propalestyńskich, zaś jeden z budynków kompleksu Kongresu okupowała lewicowa organizacja żydowska domagająca się przerwania izraelskich operacji w Gazie.

Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)