Była sekretarz stanu USA nie owijała w bawełnę. Stwierdziła, że Trump "wyprowadzi nas z NATO", jeśli powróci do Białego Domu. Wezwała delegatów do poważnego traktowania tych słów, podkreślając rosnące obawy o przyszłość sojuszu.

Wiadomo, że Donald Trump od dawna krytykuje NATO, zarzucając członkom niskie wydatki na obronność. W zeszły weekend jego groźby wywołały falę oburzenia i zaniepokojenia.

Europa na rozdrożu?

Reklama

W obliczu niepewności co do zaangażowania USA w NATO, europejscy liderzy wzywają do większej samowystarczalności. Premier Holandii Mark Rutte zniecierpliwiony narzekaniami na Trumpa, zaapelował o działanie. Z kolei duńska premier Mette Frederiksen stwierdziła, że Europa musi stać się samowystarczalna w obliczu niepewnej przyszłości ze swoim najbliższym sojusznikiem dyplomatycznym. „Bez względu na to, co się stanie w USA... musimy być w stanie bronić się sami” - powiedziała Frederiksen.

Ale Sekretarz Generalny NATO Jens Stoltenberg stara się zachować spokój. Wierzy, że USA pozostaną "wiernym i zaangażowanym sojusznikiem", niezależnie od wyniku wyborów. Podkreśla też, że frustracja Trumpa związana z wydatkami członków jest zrozumiała, ale sytuacja się zmienia. W środę NATO ogłosiło, że 18 z 31 członków sojuszu spełni w tym roku cel wydatków na poziomie 2 proc.

Kraje członkowskie NATO po raz pierwszy zobowiązały się do minimalnych celów wydatków w 2006 roku, ale do 2014 roku tylko trzy spełniły próg.

Nadchodzący szczyt NATO

75-lecie sojuszu będzie obchodzone na szczycie w Waszyngtonie w lipcu. Senator Jim Risch liczy, że do tego czasu wszyscy członkowie zobowiążą się do spełnienia celu 2 proc. wydatków na obronność. Pytania jednak pozostają. Czy Trump rzeczywiście opuści NATO, jeśli wygra wybory? Jak Europa poradzi sobie z potencjalnym wycofaniem się USA? Czy sojusz zdoła przetrwać te turbulencje? Jedno jest pewne - Monachijska Konferencja Bezpieczeństwa ujawniła głębokie podziały i zaniepokojenie w szeregach sojuszu.