Jeszcze w październiku 2012 r. w Centrum Nauki Kopernik wychylał bąbelki za udane 20 lat obecności w Polsce koncernu GE. To był również jego jubileusz, bo tak się składa, że w 1992 r. Amerykanie rozkręcenie biznesu pod charakterystycznym niebieskim logo zaproponowali Lesławowi Kuzajowi. Założycielowi pierwszego po wojnie prywatnego banku (KTB, późn. Pierwszy Polsko-Amerykański Bank KTB) stuknęła wtedy czterdziestka. Dla menedżera to wiek marzenie: dysponuje mocą potrzebną do przenoszenia gór, ale i bagaż doświadczenia ma już całkiem pokaźny. Kuzaj, który oprócz wykształcenia i znajomości języków może się także pochwalić bogatą działalnością opozycyjną w latach 80., swoją szansę wykorzystał. W 2001 r. centrala postanowiła uczynić go szefem regionu. Dziś GE zatrudnia w Polsce 10 tys. pracowników i prowadzi działalność w sektorze finansowym, lotniczym, medycznym i energetyce.
Jak mówią osoby z otoczenia byłego już szefa GE w regionie, Kuzaj uznał, że huczny jubileusz to świetna okazja, żeby odejść w glorii zwycięzcy i poszukać nowych wyzwań.
Kiedy dostał ofertę objęcia prezesury w Alstomie, Amerykanie kręcili nosami. Kiedy ich pupil przyjął propozycję, zrozumieli, że z niewolnika nie będzie pracownika. Wysokie kierownictwo GE uszanowało jego wybór i nie robiło mu trudności.
Reklama
Kuzaj przychodzi do Alstomu w specyficznym momencie. Francuzi wciąż są numerem jeden na polskim rynku energetyki węglowej, ale ostatnie dwa lata były dla nich bardzo burzliwe. Nie udała się próba szerszego wejścia na rynek elektrowni gazowych, które dziś przeżywają w Polsce boom. Na losach spółki w najbliższych latach zaważyło jednak coś zupełnie innego. Brzemienna w skutki nieoczekiwanie okazała się decyzja centrali o połączeniu dwóch niemieckich spółek. Nic nieznacząca zmiana w strukturach potężnego koncernu spowodowała jednak wykluczenie startujących w serii polskich przetargów na budowę nowych bloków węglowych konsorcjów z udziałem Alstomu. Powód – przez cały okres trwania przetargu żadnym zmianom nie może ulegać ich skład. Polskie sądy uznały, że reorganizacja struktur koncernu to prawo łamie.
Jakub Radulski, były już szef polskiego oddziału firmy, robił co mógł, żeby ratować kontrakty gwarantujące pracę dla 2,3 tys. ludzi w sektorze energetyki, ale z urzędnikami wygrać nie mógł. W największym przetargu w Europie na rozbudowę elektrowni Opole należącej do Polskiej Grupy Energetycznej Alstom mógł zgarnąć kontrakt za ponad 11 mld zł, ale musiał się zadowolić pięciokrotnie niższym zamówieniem na podwykonawstwo. Wydaje się, że ostatnie perturbacje go zmęczyły. Po 38 latach pracy w Alstomie w końcu powiedział dość.
Jak radzi sobie jego następca? Pierwsze tygodnie Lesława Kuzaja w Alstomie upływają pod znakiem „introduction”. To korporacyjna nazwa na zapoznanie się nowego szefa z przedsiębiorstwem i załogą. – Robi dobre wrażenie. Jest pewny siebie. Nie widać po nim nawet krzty tremy. Profesjonalista – dzieli się wrażeniami jeden z menedżerów elbląskiej fabryki Alstomu. Dla Kuzaja trudne może się okazać dostosowanie do metod zarządzania stosowanych we francuskich korporacjach. To zupełnie inny świat niż swobodny i wyluzowany styl Amerykanów. Nowy szef Alstomu będzie się musiał szybko przyzwyczaić do niekończących się telekonferencji z paryską centralą i pytania jej o zgodę w najdrobniejszych sprawach.