Barbara Sowa: Spodziewała się pani takiego prezentu na 30-lecie pracy w TVP?

Katarzyna Dowbor: Tak, ten proces trwał od dawna. Jeśli nowy dyrektor przychodzi, zdejmuje z anteny wszystkie moje programy, a potem przez 1,5 roku nie mogę się dostać do jego gabinetu, to sprawa jest wiadoma.

Może widzowie zagłosowali przeciwko pani pilotami?

Skąd. Jeden z moich programów, “Ogrodowa Dowborowa”, miał nie tylko dobrą oglądalność ale i sponsora. Telewizja nie tylko nie dopłacała do niego złotówki ale dostawała jeszcze dodatkowe 20 proc. pieniędzy na inne produkcje. Na misję. Program był emitowany w sobotę rano i miał ponad 500 tys. widzów! A show Wojciecha Manna, hołubione i reklamowane, oglądało zaledwie 360 tys. osób. I to w prime time. Spędziłam w telewizji 30 lat, a to kawał czasu. Nie chce pluć w gniazdo, z którego wyszłam, ale tam nie dzieje się najlepiej.

Reklama

Z dyrektorem Dwójki, Jerzym Kapuścińskim znacie się od dawna. Może mieliście zatarg?

Kiedyś nawet pracowaliśmy w sąsiednich pokojach, ale mieliśmy słaby kontakt. On się zajmował kinem, a ja sportem i rekreacją. Może dyrektor nie lubi rudych, albo piegi mu przeszkadzają? Nie wiem. Rozumiem, że jest przerost zatrudnienia i trzeba je zmniejszać, ale umówmy się, w TVP non stop są przyjmowani nowi ludzie.

W telewizji potrzebna jest świeża krew.

Jestem bardzo za młodymi, ale są programy, w których doświadczony i rozpoznawalny dziennikarz da sobie radę lepiej. Goście bardziej mi ufają, więcej mi powiedzą.

Przecież byłam w TVP ostatnią spikerką. Inni, jak Janek Suzin umarli, albo odeszli na emeryturę. A spikerzy to była część historii TVP, żadna inna telewizja ich nie miała. Do dziś jest mi strasznie miło, gdy ktoś mówi: Pani Kasiu pamiętam, jak mi pani bajki opowiadała na dobranoc, gdy byłam małą dziewczynką.

Poza tym dlaczego poddajemy się dyktatowi młodych, ładnych twarzy? Na ulicy mamy ludzi w każdym wieku, a nie tylko piękne i zgrabne osoby bez jednej zmarszczki. Nie upiększajmy rzeczywistości, nie twórzmy fikcji. Widzowie mają prawo oglądać na szklanym ekranie takich ludzi, jakich obserwują wokół siebie.