Od nowego roku Australijczycy otrzymują emerytury obywatelskie według zmienionych zasad i kalkulacji. Wycena wartości emerytury odzwierciedlać ma sytuację finansową emeryta - stan jego posiadania, własność nieruchomości i innych aktywów. Oznacza to różną wysokość świadczenia nie tylko dla większości emerytów, ale także dla różnych okresów czasu. To ciekawe rozwiązanie do rozważenia również w warunkach polskich.

Zmiany dotyczą jednak tylko osób, które mają trudność w utrzymaniu się samodzielnie, gdyż zgromadziły za mało kapitału w zasadniczym filarze emerytalnym zwanym superannuation. W jego ramach na przyszłą emeryturę pracownika obowiązkowo odprowadzają składki tylko pracodawcy. Jest to 9,5 proc. jego wynagrodzenia, ale w roku 2025 poziom ten wrośnie do 12 proc. Sami pracownicy są zachęcani do powiększania tych dobrowolnych wpłat poprzez zachęty podatkowe. Wartość zgromadzonego w funduszach emerytalnych kapitału przekracza już 2 biliony dolarów australijskich. Kto jednak nie wypracował z różnych przyczyn odpowiedniego kapitału emerytalnego, może otrzymać pełną lub częściową emeryturę państwową.

Australia liczy 24,5 mln mieszkańców, z czego 15,1 proc. to emeryci (3,7 mln osób). Obecny wiek emerytalny to 65 lat, ale do roku 2021 sukcesywnie zostanie podniesiony do 67 lat. Dwa lata temu z emerytury państwowej korzystało 2,4 mln emerytów, czyli praktycznie dwie trzecie osób w wieku emerytalnym. Opublikowany w 2015 roku raport OECD "Pension At a Glance" wskazywał, że jedna trzecia australijskich emerytów żyje poniżej poziomu biedy określanego jako połowa przeciętnych dochodów krajowego gospodarstwa domowego (przeciętna pensja na antypodach to ok. 6000 dolarów australijskich miesięcznie). To w porównaniu z innymi krajami OECD – 12,9 proc. – bardzo słaby wynik.

>>> Czytaj też: Ukryta siła napędowa australijskiej gospodarki. Bank centralny nie musi nic robić

Australia wydaje też porównywalnie mniej na państwowe emerytury niż inne rozwinięte kraje - odpowiednio 3,5 proc. PKB wobec 7,9 proc. w OECD. Wprowadzone od nowego roku rozwiązanie jest swego rodzaju ucieczką do przodu – emerytury państwowe będą adresowane do rzeczywiście osób mało zamożnych, ale całkowite wydatki na nie praktycznie się nie zmienią.

Reklama

Aby otrzymać pełną państwową emeryturę samotna osoba będąca posiadaczem domu lub mieszkania nie może mieć aktywów przekraczających sumę 250 tys. dolarów australijskich. Przy czym do aktywów zalicza się nie tylko oszczędności (w tym te z pierwszego filara czyli superannuation) i inwestycje, ale także samochód, a nawet wysokowartościowe wyposażenie gospodarstwa domowego. Wartości użytkowanej nieruchomości nie bierze się jednak pod uwagę. Dla żyjącej w związku pary emerytów posiadającej lokum limit wynosi 375 tysięcy dolarów. Z kolei dla samotnego emeryta nie będącego posiadaczem nieruchomości limit aktywów wynosi 450 tys. dolarów, a dla pary 575 tysięcy. Jednak w przypadku występującego zadłużenia jego wartość jest odejmowana od wartości posiadanych aktywów. W przypadku wyższych kwot aktywów za każde 1000 dolarów powyżej ustanowionego progu miesięczne świadczenie emerytalne spada o 6 dolarów – warto zauważyć, że australijskie emerytury wypłacane są w cyklu dwutygodniowym.

> Czytaj też: Kosztowna reforma emerytalna. Najmocniej uderzy w budżet w czasie wyborów

Para emerytów z mieszkaniem może wobec powyższego otrzymać emeryturę w łącznej wysokości 2644 dolarów miesięcznie, a samotna osoba 1752 dolary. Wysokość świadczenia nie ulega zmianie, jeśli nie zarabia ona dodatkowo więcej niż 328 dolarów, a para 584 dolary. Jeśli wysokość tych zarobków zostaje przekroczona, emerytura jest obniżana o 50 centów za każdego dodatkowo zarobionego dolara. Dla polskiego emeryta to nieosiągalne poziomy, trzeba jednak wziąć pod uwagę, że australijskie ceny - w tym żywności - są co najmniej dwa razy wyższe od polskich, a australijski dolar to 3,1 PLN.

Jak wyliczają odpowiednie agendy rządowe, korekta systemu emerytalnego dotknie pół miliona osób, z których większość – 326 tys. - straci całość (88 tys.) lub część świadczeń emerytalnych. Specjaliści zwracają natomiast uwagę, że ten dość skomplikowany system może zachęcać emerytów i ich rodziny od swoistej optymalizacji, szczególnie w zakresie posiadanych aktywów. Profesor Susan Thorp z Uniwersytetu w Sydney uważa, że aby utrzymać poziom życia część emerytów może sięgnąć po kredyty lub dokonywać bardziej ryzykownych inwestycji. Niektóre osoby mogą też po prostu wydać posiadane zasoby na wycieczki zagraniczne lub inne przyjemności, co spowoduje spadek wartości aktywów i wypłatę nieco wyższej państwowej emerytury w kolejnym roku. Emerytom zdecydowanie nie opłaca się natomiast zamieniać domu na mniejszą i mniej kosztowną nieruchomość. Wskutek tej transakcji otrzymają sumy, które odbiją się negatywnie na wycenie ich świadczeń.

Nowa kalkulacja świadczeń emerytalnych może również wpływać na zachowania ludzi w wieku przedemerytalnym. Zgodnie z teorią oczekiwań będą oni chcieli unikać strat – a więc benefitów emerytalnych, nie bacząc na potencjalne zyski z posiadanego kapitału, który pomniejszą o wydatki przed przejściem na emeryturę. Takie reakcje potwierdzają już doradcy inwestycyjni, bo nowy sposób kalkulacji państwowej emerytury był już znany od kilku miesięcy. Emeryt może też darować część aktywów rodzinie lub wręcz zakupić droższą nieruchomość i w ten sposób otrzymać nawet pełny wymiar państwowej emerytury. Wobec tego leżące u podstaw reformy australijskiego systemu emerytalnego założenie, że będzie on bardziej sprawiedliwy może choć w części okazać się złudne, warto jednak zwrócić na proponowane rozwiązania uwagę, bo to ciekawa próba ustalenia świadczeń uzależnionych od sytuacji finansowej beneficjentów.

>>> Czytaj też: Dorabiający emeryci nie będą już mogli przeliczać swoich świadczeń