Usługi assistance, czyli pomocy w różnych trudnych sytuacjach, rozwijają się dynamiczniej, niż zakładano rok temu.
- Można przyjąć, że rynek wzrósł nie mniej niż o 30 proc., ale to tylko przybliżone szacunki, bo bardzo trudno zebrać porównywalne dane - mówi Ryszard Grzelak, prezes Europ Assistance.
Przypomnijmy, że rok temu GP na podstawie rozmów z ekspertami rynku szacowała obroty firm assistance na około 200 mln zł, a dynamika wzrostu w 2008 roku była szacowana na około 20 proc. Teraz można oszacować, że wartość rynku assistance to około 260-300 mln zł. To i tak bardzo ostrożne szacunki, bo tylko z danych KNF, która zbiera dane dotyczące części przychodów ze składek za ryzyko zajścia zdarzenia (np. wypadku, awarii, choroby), wynika, że w tym roku przychody zarejestrowanych w Polsce towarzystw wyniosą około 220 mln zł.
Do tego jednak trzeba dodać składki, które idą do towarzystw działających w Polsce na zasadzie swobody świadczenia usług, szacowane przez uczestników rynku na około 50-70 mln zł.
Reklama
Trzeba jeszcze doliczyć wynagrodzenie firm assistance za same usługi, szacowane w skali rynku na 40-60 mln zł. Tych wartości nie można jednak sumować, bo część kontraktów łączy składkę za ryzyko z opłatą za serwis, więc jest podwójnie wykazywane w naszych szacunkach.
- Wartości wynagrodzeń za serwis rosną, bo rozszerza się zakres usług, np. o wykorzystywanie naszych call center jako infolinii dla innych firm niż ubezpieczeniowe - mówi Paweł Paluszyński, prezes Coris Varsovie.
Asystorzy są też coraz częściej wykorzystywani do oględzin samochodów po wypadku, jak i przy zawieraniu umów ubezpieczenia i spodziewają się, że będą mieli więcej takich zleceń.
- Z uwagi na sytuację ekonomiczną firmy ubezpieczeniowe będą poszukiwać oszczędności i częściej zlecać nam tzw. techniczną likwidację szkód komunikacyjnych - uważa Marta Kaleńska-Jaśkiewicz, prezes zarządu Inter Partner Assistance.

Nieświadomi klienci

Wszyscy asystorzy zgodnie twierdzą, że choć ten rynek rozwija się bardzo dobrze, to jednak klienci mają wciąż bardzo małą świadomość możliwości ich wykorzystania. A coraz częściej są objęci różnymi pakietami gwarantującymi pomoc z różnych tytułów i zapewnianą przez różnych operatorów. Na przykład kupując nowy samochód, coraz częściej mamy assistance producenta auta i assistance z polisy komunikacyjnej. Do tego posiadacze lepszych kart kredytowych mogą mieć assistance dla auta jako element bonusa, a pojawiają się też oferty ubezpieczeń mieszkań zawierające m.in. opcję pomocy w razie problemów z autem. Efekt jest taki, że asystorzy mogą się chwalić milionami pozyskiwanych klientów.
- Zapewniamy ochronę assistance ponad 5,2 mln Polaków - mówi Marta Kaleńska-Jaśkiewicz.
Jej firma ostatnio zrobiła badanie, z którego wynika, że assistance dobrze wykorzystują klienci z tzw. programów flotowych. Średnia liczba spraw assistance za wynajmem pojazdu zastępczego na 1 tys. pojazdów to w przypadku klientów indywidualnych niecałe osiem spraw, a w przypadku klientów flotowych już ponad 61. Ta świadomość może się jednak zmienić, bo za około dwa miesiące PZU chce uruchomić nową ofertę assistance i zapowiada dużą kampanię reklamową, mającą spopularyzować korzystanie z tego typu usług. Spółka chce rozwijać markę PZU Pomoc, ale nie będzie to na razie odrębna spółka.
- Nie będziemy też budować swojej własnej grupy holowników, ale wykorzystywać istniejącą sieć usługodawców, partnerów naszej firmy. Ewentualnie będziemy ich wyposażać w odpowiednie narzędzia, pomagające np. w zarządzaniu zleceniami we wstępnej ocenie szkody - mówi Rafał Stankiewicz, członek zarządu PZU.

Pomoc z wolnej ręki

Nowością będzie wprowadzenie opcji skorzystania z pomocy również przez osoby nieubezpieczone.
- Będą one musiały za usługę zapłacić, ale będą to atrakcyjne, wynegocjowane przez nas stawki. Taka usługa będzie prawdopodobnie powiązana z obowiązkowym wykupieniem polisy assistance na przyszłość - mówi Rafał Stankiewicz.
Dodaje, że w zasadzie tylko PZU z rozpoznawaną przez wszystkich Polaków marką może sobie pozwolić na taki ruch, licząc na zainteresowanie nawet nieubezpieczonych w firmie klientów. PZU na razie koncentruje się na wdrożeniu nowej oferty pomocy na drodze, w przyszłości chce również aktywnie działać w innych obszarach, np. pomoc w domu, pomoc medyczna.
Zaoferowanie pomocy na wolnym rynku to rzadkość, bo firmy assistance działają głównie w modelu B2B, czyli podpisują umowy z firmami, które oferują usługi assitance swoim klientom. Właściwie jedyną z większych firm, która organizuje usługi holowania dla osób niebędących klientami, jest SOS PZMOT.
- Obecnie trwają prace nad wdrożeniem nowego, jeszcze bardziej korzystnego dla kierowców cennika za tzw. szybką pomoc, obejmując usprawnienie pojazdu na drodze lub jego holowanie na krótkim dystansie - mówi Renata Wiatrowska z SOS PZMOT.
Konkurenci z rynku assistance podkreślają, że takie oferowanie usług na wolnym rynku wcale nie musi przynieść sukcesu, bo większość posiadaczy samochodów ma już assistance, nawet do samego OC.