Wspierając w latach 80. afgańską partyzantkę w wojnie przeciw Armii Radzieckiej, Zachód doprowadził do wykrwawienia gospodarki ZSRR, przyspieszył jego upadek i wygrał zimną wojnę. Dziś Kreml, wspierając po cichu talibów, chciałby się Zachodowi zrewanżować.

W zeszłym tygodniu Rosjanie zorganizowali pod Moskwą już drugą w ostatnich dwóch miesiącach międzynarodową naradę poświęconą Afganistanowi i nie zaprosili na nią ani Amerykanów, ani nikogo z Zachodu. Na pierwszą konferencję pod koniec grudnia nie zaprosili nawet Afgańczyków; pod Moskwą spotkali się wtedy jedynie dyplomaci z Rosji, Chin i Pakistanu. Spotkało się to z oburzeniem USA, Zachodu i Afganistanu. Na zeszłotygodniową naradę pod Moskwą, poza Chińczykami i Pakistańczykami, Rosjanie doprosili więc jeszcze Afgańczyków, a także przedstawicieli Iranu i Indii.

Występując w zeszłym tygodniu w Senacie, dowódca pozostałego w Afganistanie 12-tysięcznego międzynarodowego kontyngentu wojsk (z czego 8,5 tys. stanowią Amerykanie) amerykański gen. John Nicholson powiedział otwarcie, że Rosja do spółki z Iranem starają się szkodzić interesom USA w Afganistanie. Podobnego zdania jest przewodniczący senackiej komisji spraw zagranicznych republikański senator John McCain, który powtarza, że Rosja spróbuje wykorzystać niedoświadczenie politycznego nowicjusza, prezydenta USA Donalda Trumpa, by odebrać USA rolę światowego supermocarstwa. Afganistan to zdaniem McCaina tylko jeden z frontów – obok np. Bliskiego Wschodu czy Afryki Północnej - na których Rosjanie zamierzają wygrać z Amerykanami rywalizację o przywództwo na świecie.

Na zarzuty o wspieranie afgańskiej partyzantki Rosjanie przyznają, że istotnie utrzymują z przywódcami talibów kontakty, ale nawiązali je tylko po to, by wyręczyć nieudolnych zdaniem Kremla Amerykanów i przekonać talibów do ugody z rządem w Kabulu. Drugim powodem jest wspólny wróg – dżihadyści z Państwa Islamskiego (IS), którzy dwa lata temu utworzyli przyczółek także pod Hindukuszem.

Moskwa obawia się, że dżihadyści z IS, gromieni przez jej wojska i wojska jej sojuszników w Syrii i Iraku, spróbują przegrupować się w Afganistanie i tam założyć nową kwaterę główną. W przeciwieństwie do afgańskich talibów, których nie interesuje nic poza Afganistanem i afgańską wojną, dżihadyści z IS mają ambicje prowadzenia świętej wojny na skalę globalną, a w afgańskiej filii tego ugrupowania główne role odgrywają partyzanci z Muzułmańskiego Ruchu Uzbekistanu, czekający tylko na okazję, by przenieść wojnę do Kotliny Fergańskiej, dzielonej przez Uzbeków, Kirgizów i Tadżyków. W szeregach IS walczy też wielu Kazachów, Ujgurów z chińskiego Turkiestanu, a także ochotników z Kaukazu. Kreml ocenia, że wobec słabości afgańskiego wojska, jedyną siłą mogącą powstrzymać w Afganistanie dżihadystów z IS są talibowie, którzy uważają ich za konkurentów.

Reklama

„Obiektywnie rzecz biorąc, mamy z talibami wspólne interesy” – przyznał w grudniu 2015 r. Zamir Kabułow, od lat 80. główny dyplomata Kremla od spraw afgańskich. Tłumaczył, że miał na myśli wspólną walkę z IS, ale nieprzestrzegający zasad dyskrecji w dyplomacji talibowie zdradzili, że z Kremlem łączy ich przede wszystkim wrogość do USA i Zachodu.

W tym samym wywiadzie Kabułow przyznał zresztą, że Kreml uważa obecność wojskową i polityczną USA w Afganistanie za zagrożenie dla swoich interesów tak samo, jak Amerykanie uważaliby za zagrożenie rosyjskie bazy wojskowe w Meksyku. Ten sam Kabułow w styczniu przestrzegał jednak USA i Trumpa, że wycofanie wszystkich wojsk z Afganistanu byłoby czymś pochopnym i zagroziłoby bezpieczeństwu całej Azji Środkowej.

Kreml woli, by USA wciąż utrzymywały wojska w Afganistanie i wykosztowywały się na tamtejszą wojnę (dla Amerykanów ciągnie się ona już siedemnasty rok i jest najdłuższym konfliktem zbrojnym, jaki kiedykolwiek toczyli – stracili na niej ok. 3 tys. żołnierzy i setki miliardów dolarów). W ten sposób Rosja zemściłaby się za przegraną Związku Radzieckiego z końca lat 80.

Rosyjskim rozgrywającym w tej nowej rundzie „wielkiej gry” pod Hindukuszem jest 62-letni Kabułow, z którym pod względem afgańskiego doświadczenia, wiedzy i kontaktów nie może się równać żaden inny dyplomata na świecie. To on nawiązał kontakty z talibami, a zdaniem londyńskiego „Timesa” doprowadził nawet w Tadżykistanie do sekretnego spotkania prezydenta Rosji Władimira Putina z ówczesnym emirem talibów mułłą Achtarem Mansurem (zginął w maju 2016 r. w wyniku ataku amerykańskiego samolotu bezzałogowego na terytorium pakistańskiego Beludżystanu; emir wracał właśnie z tajnej podróży do Iranu).

Poza nowymi partnerami w „wielkiej grze” Rosja może liczyć w Kabulu na starych sprzymierzeńców, dawnych mudżahedinów z zamieszkanej przez Tadżyków i Uzbeków północy kraju, którzy w latach 90. zawiązali Sojusz Północny do walki z talibami, wywodzącymi się z pasztuńskiego południa. Sojusz Północny przez całe lata 90. korzystał z rosyjskiej pomocy wojskowej i wciąż jest bardzo wpływowy w Kabulu. Rosjanie utrzymywali też dobre relacje z poprzednim afgańskim prezydentem Hamidem Karzajem (2002-2014), który pod koniec swoich rządów pozostawał we wrogich stosunkach ze swymi politycznymi wierzycielami, Amerykanami. Następca Karzaja, Aszraf Ghani, uważany jest na Kremlu za polityka całkowicie posłusznego Waszyngtonowi.

Aby utrudnić życie Amerykanom w Afganistanie i zwiększyć tam wpływy Rosji, Kabułow doprowadził też do zbliżenia między Moskwą a Islamabadem, głównym sprzymierzeńcem USA w latach 80., kiedy Amerykanie wspierali afgańskich mudżahedinów, by wykrwawić i pokonać ZSRR. We wrześniu zeszłego roku komandosi z Rosji i Pakistanu przeprowadzili na pakistańskiej północy, przy granicy z Afganistanem, pierwsze wspólne ćwiczenia wojskowe. Zawierając sojusz z Pakistanem, Rosji udało się nie zrazić do siebie Indii, a narzekającemu na nierówne traktowanie Afganistanowi Moskwa nadal sprzedaje broń dla rządowego wojska.

W przymierzu z Chinami, Iranem i Pakistanem Rosja zamierza pod Hindukuszem powtórzyć sukces z Bliskiego Wschodu, gdzie dzięki współpracy z Turcją, Iranem i Syrią udało jej się znacznie pomniejszyć wpływy starej rywalki, Ameryki.

Wojciech Jagielski