Podatek miałby zmienić złe nawyki żywnościowe Francuzów. Raport, przekazany minister zdrowia Roselyne Bachelot i ministrowi budżetu Ericowi Woerth, został przygotowany przez francuski generalny inspektorat spraw społecznych (Igas) i generalnego inspektora finansowego (IGF).

Uznano, że choć sprawa jest trudna politycznie, jednak warto się nią zająć. Przyczyną są choroby powodowane otyłością, które obciążają coraz większymi wydatkami służbę ochrony zdrowia. W raporcie podkreślono, że skuteczny byłby tylko wysoki podatek, więc w tym przypadku zebrane pieniądze posłużą finansowaniu ubezpieczeń zdrowotnych (ubiegłoroczny pomysł francuskich senatorów dotyczył 1 proc. podatku od tuczącej żywności). Dla klientów i przemysłu nakładany podatek byłby tylko pewnym sygnałem czy informacją do przemyślenia.

Dokładnego rozwiązania jeszcze nie podano. Być może będzie to wyższa akcyza na słodkie napoje, zastosowanie zwykłej stawki VAT zamiast obniżonej na żywność i podwyżka VAT na słodkie i słone przekąski.

Raport zwraca też uwagę na ryzyko wyższej inflacji z powodu wyższych cen żywności. Drugi problem to mniej zamożni Francuzi, którzy odżywiają się i tak mniej zdrowo, więc podatek na chipsy i hamburgery miałby dotknąć ich szczególnie.

Reklama

Francuski rząd na razie chce więc poczekać na niższą inflację, ale w średnim terminie zajmie się podatkiem od niezdrowej żywności.

AL, Les Echos