Telekomunikacja Polska mocno rozbudowuje konkurencyjną wobec operatorów komórkowych sieć radiowego dostępu do internetu. Szuka w ten sposób nowych źródeł dochodu, gdyż usługi telekomunikacyjne są coraz mniej dochodowe.

Z ostatniego badania NetTrack realizowanego od grudnia do lutego przez MillwardBrown SMG/KRC wynika, że z sieci korzysta około 48 proc. Polaków. Ciągle jest więc duże pole do zagospodarowania. Potwierdza to także analiza Urzędu Komunikacji Elektronicznej, według której w styczniu tego roku dostęp do szerokopasmowego łączą internetowego miało 41,5 proc. gospodarstw domowych w Polsce. "Dlatego spodziewam się dalszego wzrostu nasycenia usługami dostępu do internetu. Można założyć, że w ciągu roku 2009 wzrost ten wyniesie około 20–25 proc." – twierdzi Dariusz Nachyła, partner w firmie konsultingowej Deloitte.

Potwierdza to również Maciej Witucki, prezes Telekomunikacji Polskiej. Jego zdaniem internet to dziś najbardziej dynamiczny segment rynku telekomunikacyjnego. Zapowiada on, że w sytuacji gdy coraz trudniej o wzrosty w telefonii komórkowej i stacjonarnej, jego firma będzie stawiać na internet. Potwierdzają to zresztą wyniki finansowe spółki za pierwszy kwartał. Operator zwiększył liczbę klientów szerokopasmowego internetu o 11 proc. w stosunku do tego samego okresu w ubiegłym roku i łącznie z Orange (usługa Orange Freedom) ma ponad 2,2 mln abonentów. W efekcie telekom utrzymał wiodącą pozycję na rynku szerokopasmowego dostępu do internetu, z udziałem w rynku na poziomie 49 proc. (wartość sprzedaży) i 39 proc. (liczba klientów).

Co ciekawe, TP jako swego największego konkurenta postrzega telewizje kablowe, a nie np. Netię. Być może dlatego, że ta ostania spółka w końcu ubiegłego roku mocno zrewidowała swe internetowe plany w dół. Największy konkurent TP wcześniej zapowiadał bowiem zdobycie do końca 2010 r. miliona klientów internetowych. Teraz wiadomo, że realizacja tych zamierzeń opóźni się o dwa lata.

Reklama

TP nie zamierza ułatwiać życia Netii i w końcu zeszłego roku poszerzyła swą ofertę o technologię radiowego dostępu CDMA. Nie jest to rozwiązanie najszybsze (oferuje transfer do 1 MB/s), ale jego jej zaletą jest to, że jest stosunkowo tanie i łatwo można nim objąć tereny, gdzie do tej pory internet był niedostępny, i jednocześnie dotrzeć do niezagospodarowanych klientów. Do końca 2009 r. w zasięgu tej technologii ma być 90 proc. kraju, a docelowo będzie z niej miało możliwość korzystać 2 mln gospodarstw domowych w Polsce. Według TP projekt idzie zgodnie z planem i w końcu ubiegłego roku w zasięgu CDMA była już ponad połowa Polski.

W zbudowanie sieci CDMA (stacji bazowych) Telekomunikacja zainwestowała 500 mln zł. "Ta inwestycja powinna nam się zwrócić po 3-4 latach" – twierdzi Witucki. Według niego usługa sprzedaje się świetnie, bo bez żadnej promocji ma już 16 tys. klientów. "Niedługo powinniśmy zacząć ją reklamować i ta liczba powinna szybko wzrosnąć" – twierdzi prezes TP. Dla spółki ma ona jeszcze tę zaletę, że dzięki temu będzie mogła ona ograniczyć wydatki w technologię 3G, która pozwala oferować klientom internet przez sieć komórkową. CDMA jest bowiem dla niej świetnym substytutem.

Niektórzy z rynkowych analityków wskazują jednak, że internetowy biznes CDMA może największemu polskiemu telekomowi popsuć UKE, które przygotowuje ustawę, która ma m.in. umożliwić świadczeniu usług darmowego internetu w obszarach o słabej infrastrukturze telekomunikacyjnej. Ma ona m.in. zachęcać lokalne samorządy do angażowania się w tego typu projekty. "Pozytywnie oceniam zaangażowanie TP w CDMA. To może być dodatkowe poważne źródła przychodów z usług dostępowych, m.in. dlatego że w przypadku terenów słabo zurbanizowanych będzie to jedyna możliwość stałego dostępu do internetu, chyba że wypalą plany UKE w zakresie internetu darmowego" – mówi Paweł Olszynka, analityk rynku telekomunikacyjnego z firmy PMR.

W samej TP nie obawiają się jednak tego, że projekt UKE może wpłynąć negatywnie na ich internetowy biznes. "Od przygotowania ustawy, do jej wejścia w życie i powstania sieci szybkiego internetu droga jest bardzo długa. Do realizacji takich planów są także potrzebne niemałe pieniądze. Nie trudno się domyślić, że upłynie sporo czasu, zanim nowe sieci zaczną stanowić jakąś konkurencję dla CDMA" – mówi Wojciech Jabłczyński, rzecznik grupy TP. W firmie są jednak także przygotowani na wariant pesymistyczny. Zakłada on, że inwestycje w CDMA zwrócą się dopiero po siedmiu latach. Oznacza to, że w czasach kryzysu nawet na rynku, który ma spore rezerwy trudno być pewnym wygranej.

Więcej w dzienniku.pl