Wielu ludzi uważa, że odpowiedź na pytanie o przyszłość inwestowania można zamknąć w dwóch słowach: rynki wschodzące. Ten pogląd zyskał uzasadnienie dzięki doświadczeniom dwóch ostatnich lat, kiedy większość problemów finansowych związanych z kredytami subprime, toksycznymi aktywami, upadającymi bankami i nadmiernym zadłużeniem koncentrowała się wokół rynków rozwiniętych, a nie rozwijających się. Co więcej, świat z recesji wyprowadza jeden z takich rynków, Chiny, a nie USA, największa gospodarka światowa, która wciąż ma problemy.
Ten kryzys upodmiotowi rynki wschodzące, które podczas poprzednich globalnych zawirowań finansowych często ponosiły one boleśniejsze konsekwencje niż kraje rozwinięte. Tym razem rynki wschodzące odbiły się szybciej, w obrocie tamtejszymi aktywami, szczególnie giełdowymi, notuje się imponujące ożywienie.

Brazylia pewniejsza niż Włochy

Ta poprawa jest tak wielka, iż niektórzy komentatorzy twierdzą, że sam termin rynki wschodzące należy odesłać do lamusa. Jednym z nich jest Marko Dimitrijevic, dyrektor inwestycyjny w funduszu arbitrażowym Everest Capital z Miami. – To jest tak: kupujesz coś o podobnym stopniu ryzyka, ale z dużo większymi perspektywami wzrostu – mówi. Jerome Booth, szef działu analiz w Ashmore Investment Manamgement, dodaje: – Sądzę, że ludzie będą musieli przemyśleć swój pogląd na sposób alokacji aktywów i ryzyko. Brazylia jest dziś mniej zagrożona upadłością niż Włochy, biorąc pod uwagę ryzyko gwałtownego wyjścia ze strefy euro.
Reklama
– Nie ma wątpliwości, że makroekonomiczne fundamenty Brazylii i jej wiarygodność polityczna jest silniejsza niż Włoch, mimo że Brazylia jest wciąż rynkiem wschodzącym, a Włochy – krajem uprzemysłowionym i członkiem Grupy Siedmiu najbardziej uprzemysłowionych państw świata.
Pozycja Brazylii wzmocniła się w ubiegłym tygodniu, kiedy Rio de Janeiro pokonało Madryt, Tokio i Chicago w walce o prawo do organizacji igrzysk olimpijskich w 2016 roku. Zmiana równowagi sił na korzyść rynków wschodzących została też podkreślona dwa tygodnie temu, kiedy Grupę 20 uznano za podstawowe forum międzynarodowe, zastępujące G7. Teraz pojawia się pytanie: na ile szybko rynki wschodzące mogą się w kalkulacjach międzynarodowych inwestorów przesunąć z pozycji: egzotyka do głównego nurtu.
Pomimo ich odporności na ostatni kryzys – i choć, jak wynika z danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego, wytwarzają one blisko 30 procent globalnego produktu krajowego brutto -fundusze emerytalne lokują na tych rynkach wschodzących około 5 proc. portfela inwestycyjnego. – Bez wątpienia jest to klasa aktywów, która będzie się rozwijać i która jest strukturalnie niedoinwestowana przez większość inwestorów długoterminowych. W ciągu ostatnich dziesięciu lat przeszła drogę od egzotycznych peryferii do głównego nurtu – mówi Mike Gomez, który odpowiada za inwestycje na rynkach wschodzących w funduszu Pimco.

Silne wejście

Pewne jest, że przez ostatnie dziesięć lat rynki wschodzące z hukiem weszły na globalną scenę inwestycyjną. Wartość aktywów zarządzanych przez globalne fundusze inwestujące na rynkach wschodzących wzrosła z 64 mld dol. w 1999 roku do 563 mld obecnie (według EPFR Global). To jednak wciąż tylko niewielki odsetek inwestycyjnego uniwersum. Na rynkach rozwiniętych zainwestowanych jest 4,4 bln dol.
Akcje spółek z rynków wschodzących stanowią obecnie 11 procent indeksu FTSE All World, w porównaniu z 3 proc. w roku 2000. Udział w kapitalizacji tego indeksu akcji z rynków rozwiniętych spadł do 89 proc. z 97 proc. Ta zmiana odzwierciedla fakt, iż kraje wschodzące zdecydowane są prowadzić rozsądną politykę makroekonomiczną i fiskalną. – Kraje wschodzące dobrze wychodzą na kryzysie. Ich pozycja umocniła się i bez wątpienia w ciągu najbliższych kilku lat napłynie do nich więcej pieniędzy – mówi Chris Cheetham, prezes spółki Halbis z HSBC Global Asset Management.
– W perspektywie następnych 5, 10 czy 15 lat te rynki i gospodarki na pewno będą się rozwijać szybciej niż świat uprzemysłowiony – dodaje. A Simon Hallett, dyrektor inwestycyjny w Harding Loevner, amerykańskim funduszu dysponującym 5 mld dol., dodaje, że gospodarki krajów wschodzących są lepiej zarządzane niż kiedyś. Są znacznie mniej zadłużone niż kiedyś. Dużo lepiej wygląda też kwestia zarządzania poszczególnymi firmami.

Kwestia wyboru

Gwałtowny skok cen surowców począwszy od 2002 roku także zachęcił inwestorów do lokowania pieniędzy na tych rynkach, ponieważ wiele z nich jest zasobnych w ropę i inne kopaliny, ma także duży sektor rolny. Zarządzający funduszami przestrzegają jednak inwestorów przed nadmiernym optymizmem i pokładaniem wiary w rynki wschodzące po prostu tylko dlatego, że będą się one prawdopodobnie rozwijać dużo szybciej niż świat rozwinięty. Przede wszystkim inwestorzy powinni dokonywać selekcji. Określenie: rynki wschodzące obejmuje znaczącą liczbę krajów, z bardzo różnymi perspektywami gospodarczymi i profilami inwestycyjnymi.
Polska i Czechy okazały się odporne na kryzys, a Węgry i Ukraina musiały zwrócić się do MFW o wsparcie finansowe. W Ameryce Łacińskiej wielkość Brazylii i jej relatywna stabilność polityczna czyni ją atrakcyjną, ale Meksyk jest bardziej uzależniony od przychodów z ropy i rozwoju sąsiednich USA. Argentyna, Wenezuela i Ekwador pozostają ryzykowne i chwiejne. Jak mówi Cheetham, można uznać za przesądzone, że rynki wschodzące będą się rozwijać szybciej niż rozwinięte, ale to niekoniecznie musi oznaczać, że będą oferować wyższy zwrot z kapitału. Można mieć większe giełdy i więcej emisji, ale to może prowadzić do niższych dywidend i mniejszego zwrotu z kapitału. Inwestorzy wciąż muszą uważać, za jaką cenę kupują.
Z ta opinią zgadza się Nigel Rendell, starszy analityk ds. rynków wschodzących w RBC Capital Markets. – Wyceny będą nadal ważne. Kupowanie akcji przy wysokiej wycenie może doprowadzić do strat, choć kraje ze znakomitymi wynikami ekonomicznymi powinny generalnie zapewniać znakomite zwroty z inwestycji. Przyszłość należy do rynków wschodzących – mówi.