Straty banku po części wynikają z nowych reguł rachunkowości, ale inwestorzy nie kryją sceptycyzmu w sprawie jego zdolności wydobycia się z kryzysu po tym, jak niepowodzenia wystąpiły w bankowości detalicznej, a oddział maklerski nie potrafił wyciągnąć pełnych korzyści z silnego rynku.

Akcje Citi spadły ponad 5 proc. do 4,74 dolara podczas porannego handlu w Nowym Jorku, chociaż część analityków spodziewała się jeszcze większej przeceny.

Vikram Pandit, dyrektor wykonawczy, oświadczył, że za cel stawia sobie doprowadzenie Citi – które zostało mocno uderzone przez kryzys i musiało przekazać 34 proc. swoich udziałów rządowi USA – do stanu trwałej rentowności. Ale bank osiągnął zyski tylko jeden raz w okresie minionych ośmiu kwartałów.

W okresie trzech miesięcy do września Citi zanotowało stratę 0,27 dolara na akcję wobec zysku 0,49 proc. w poprzednim kwartale i straty 0,61 dolara w trzecim kwartale 2008 roku.

Reklama

Te straty budzą wątpliwości, czy Citi rozpocznie spłacanie 25 mld dolarów uzyskanych w formie pomocy ratunkowej. Bank zakończył wprawdzie kwartał z gotówką rzędu 244 mld dolarów, co daje mu do ręki potężny oręż, ale rząd najpewniej zechce mieć pewność, że bank wkroczył już na drogę rentowności, zanim pozwoli mu na realizację spłaty.

Urzędnicy z ministerstwa skarbu USA oraz przedstawiciele Citi prowadzą także rozmowy w sprawie akcji. Władze uzyskałyby możliwość sprzedaży części swego pakietu akcji Citi, szacowanego na 20 mld dolarów, zezwalając bankowi na zaciągnięcie dodatkowego kapitału. Jednak wczorajsze wyniki banku mogą tylko te rozmowy skomplikować.

Citi twierdzi, że jego ostatnie straty zostały spowodowane przez konwersję preferowanych akcji, należących do rządu i innych udziałowców. Pomijając te pozycje, Citi po opodatkowaniu miało 101 mln dolarów zysku, do czego przyczyniła się kwota 1,1 mld dolarów ulg podatkowych od zysku, który został osiągnięty w krajach o niskim opodatkowaniu. W trzecim kwartale 2008 roku bank zanotował stratę w wysokości 2,8 mld dolarów.

W trzecim kwartale Citi miało 8 mld dolarów strat w kredytach, czyli mniej niż w poprzednim kwartale, co odzwierciedla sytuację, jak panuje w segmentach amerykańskich kredytów hipotecznych i w portfelach kart kredytowych, gdzie recesja mocno uderzyła w krajowych konsumentów.

„Koszty naszych kredytów będą rosły i w najbliższym czasie kredyty konsumenckie w USA pozostaną kwestią numer jeden” – powiedział Pandit analitykom.

Dodał, że po raz pierwszy od czasu wybuchu kryzysu w Citi zmniejszyły się straty dotyczące konsumentów, ale zarazem ostrzegł, iż jest jeszcze za wcześnie, żeby ogłosić kres problemów nękających amerykańskich konsumentów.

Z tego powodu Citi powiększa swoje rezerwy, co równocześnie oznacza, iż bank jest przeświadczony, że straty będą dalej rosnąć. Bank zwiększył rezerwy o 800 mln dolarów, podnosząc swój bufor na wypadek przyszłych strat w kredytach do kwoty 36 mld dolarów, czyli równowartości 5,9 proc. wszystkich udzielonych pożyczek – nowy historyczny rekord.

Ale w przeciwieństwie do JPMorgan Chase, który zanotował wzrost zysków i Goldmana Sachsa, którego wyniki przeszły oczekiwania analityków, Citi nie mogło liczyć, że bankowość inwestycyjna w pełni zrekompensuje straty poniesione z powodu konsumentów.

Oddział maklerski i bankowość inwestycyjna wypracowały zysk netto w wysokości 755 mln dolarów wobec ponad 2,2 mld dolarów zysku za ten sam okres w zeszłym roku i 1,9 mld dolarów w poprzednim kwartale. Według Citi oddziały te zostały negatywnie dotknięte z powodu reguł rachunkowości, które zmusiły bank do wykazywania strat, kiedy spadła rentowność jego obligacji, pomimo tego, że jest to zazwyczaj postrzegane jako wydarzenie pozytywne. Biznes maklerski Citi także nie zanotował korzyści z powodu wzrostu o 2 mld dolarów wartości kredytów hipotecznych, gwarantowanych przez papiery wartościowe, które bank przeniósł do innego oddziału.

Ale nawet pomimo tego, bankowość inwestycyjna Citi przespała boom, szczególnie w dziedzinie obligacji, z którego czerpały korzyści JPMorgan i Goldman. Citi przyznało, że doszło do „utraty możliwości handlowych w tym kwartale, zwłaszcza w sferze derywatów, kredytów i produktów sekurytyzowanych”.

Citi doświadczyło także 16-proc. spadku przychodów, w porównaniu z poprzednim kwartałem, w segmencie handlu walutami, który okazał bardzo zyskowny dla części jego rywali.

Bank zanotował również 535 mln dolarów strat w „kluczowych transakcjach” – czyli operacjach, w których Citi używa swego kapitału dla wsparcia swoich klientów oraz na własny rachunek. Dla kontrastu, JPMorgan zarobił na tych operacjach w tym samym okresie miliardy dolarów, gdyż mógł pobierać wyższe opłaty za korzystanie ze swego kapitału.

Kierownictwo Citi nie podało przyczn strat, ale zaprzeczyło, że były one spowodowane niechęcią inwestorów do prowadzenia interesów z bankiem, który ma kłopoty bądź do którego rząd apeluje o zapanowanie na ryzykiem.

ikona lupy />
Vikram Pandit, szef Citigroup. Fot. Bloomberg / Bloomberg