Pod koniec listopada powinniśmy poznać rządowy plan konsolidacji finansów publicznych. To w nim ma się znaleźć szczegółowy harmonogram obniżania deficytu. Na razie wiadomo, że w tym roku sięgnie on 6 proc. PKB. A to oznacza, że do spełnienia kryterium fiskalnego, niezbędnego, by wstąpić do strefy euro, jest bardzo daleko. Bo stanowi ono, że deficyt finansów nie może przekraczać 3 proc. PKB.

Ministerstwo Finansów jest jednak pełne optymizmu.

– W tym roku deficyt wzrośnie, a w kolejnym roku może się stabilizować albo trochę wzrosnąć. W 2011 roku w całej Europie będzie zacieśnianie polityki fiskalnej – mówił przed kilkoma dniami wiceminister finansów Ludwik Kotecki.

Optymistą jest też szef resortu finansów Jacek Rostowski.

Reklama

– Będziemy chcieli, aby deficyt budżetowy w 2011 roku był niższy niż w 2010, a w 2012 niższy niż w 2011 roku. Chcemy obniżać deficyt do momentu, kiedy w niedalekiej przyszłości zejdziemy do deficytu sektora na poziomie 3 proc. PKB i będziemy mogli wejść do strefy euro – mówił minister.

MF musi ograniczać deficyt choćby dlatego, że zobowiązuje go do tego rekomendacja EcoFinu – czyli zgromadzenia ministrów finansów Unii Europejskiej. EcoFin dał nam czas do 2012 roku na zmniejszenie dziury do 3 proc. PKB. To bezpośredni skutek objęcia Polski procedurą nadmiernego deficytu. A procedurę wszczęto po tym, jak nieoczekiwanie wzrósł on do niemal 4 proc. PKB w ubiegłym roku. Choć jeszcze w grudniu rząd zapewniał, że będzie to niewiele ponad 2 proc. PKB.

Na razie niewiele wiadomo o metodach, jakimi Ministerstwo Finansów zamierza zmniejszać deficyt. Najprawdopodobniej w dużym stopniu stanie się tak dzięki szukaniu dodatkowych dochodów. Przedstawiciele resortu przyznają bowiem, że samymi cięciami wydatków nie da się zredukować deficytu w takiej skali.

– Jest jeszcze jeden wariant, pośredni: ograniczanie wydatków i wyższe dochody. Bo jeśli ktoś pyta, czy samym ograniczaniem wydatków da się zmniejszyć deficyt, to odpowiedź brzmi: nie – mówił w wywiadzie dla DGP wiceminister finansów Ludwik Kotecki.

Gdyby udało się wypełnić rekomendację EcoFinu, byłby to duży sukces. Zmniejszenie deficytu o 2 pkt proc. PKB rocznie udało się do tej pory tylko raz, w 2007 roku. Wówczas z 3,9 proc. PKB deficyt spadł do 1,9 proc. PKB. Ale wtedy gospodarka rozwijała się w tempie zbliżonym do 7 proc. rocznie.

I dlatego ekonomiści wątpią w powodzenie tego planu.

– O wiele bardziej prawdopodobne jest to, że deficyt uda się ograniczyć poniżej 3 proc. PKB w 2013 roku. Mamy zbyt niekorzystny kalendarz polityczny, by zrobić to wcześniej – mówił niedawno DGP ekonomista PKO BP Remigiusz Grudzień.

Według analityków dwie kampanie wyborcze, jakie czekają nas w 2010 i 2011 roku, będą utrudniały podjęcie decyzji o wzroście podatków. Profesor Stanisław Owsiak z Rady Polityki Pieniężnej uważa jednak, że rząd nie ucieknie przed tym problemem.

– To, co się dzieje obecnie w finansach publicznych, to skutek nierozważnych decyzji w sprawie dochodów. Obecny rząd nie chce, najprawdopodobniej ze względu na cykl wyborczy, wycofać się z błędnych decyzji poprzedników dotyczących obniżek składki rentowej i stawek podatku PIT. Tego się jednak nie da utrzymać. Jeśli nie w przyszłym roku, to w kolejnym dojdzie do podwyżek podatków – mówił w wywiadzie dla DGP.

Niewykluczone, że rząd będzie szukał dochodów innymi sposobami. Być może już w przyszłym roku w większym stopniu sięgnie po dywidendy spółek Skarbu Państwa – w powszechnej opinii wpływy rzędu 4,2 mld zł z tego tytułu to bardzo ostrożny szacunek. Być może dochody z podatków będą też wyższe od zakładanych, bo resort finansów przyjął bardzo konserwatywną prognozę inflacji średniorocznej na poziomie 1 proc. No i ciągle zagadką są wpływy z zysku NBP: ministerstwo liczyło na około 10 mld zł, na razie jednak do projektu budżetu nie wpisało ani złotówki.