– Pracuję tu od siedmiu lat i zawsze tak było – mówi Jenine Ward, zajmująca jedno z najwyższych stanowisk kierowniczych. – Jesteśmy pewni, że nasi konsultanci chwalą sobie taki dodatek do pensji. Kiedy zbliża się wypłata, wokół słychać rozmowy o domach mody Hobbs i Jigsaw. Za te pieniądze pracownik powinien kupić jeden dobry garnitur czy kostium, a nie kilka tańszych rzeczy.
– Nasi pracownicy reprezentują firmę i chcemy, żeby dobrze wyglądali, żeby się czuli pewnie i wiarygodnie. Dobry garnitur to grunt – mówi pani Ward. Poza tym, dodaje, porządne ubranie starcza na dłużej niż rok, więc w ciągu kilku lat pracownik ma szansę skompletować sobie całkiem niezłą garderobę. Z oczywistych względów dodatki odzieżowe wypłacają najczęściej firmy z branży mody i detalicznego handlu konfekcją, gdzie płace bywają niskie, a oczekiwania co do wyglądu personelu – wysokie. Często dodatki mają formę pokaźnych rabatów od asortymentu, jaki produkują – czy jakim handlują – pracodawcy.
Na przykład Burberry udziela pracownikom 40 proc. zniżki, a dyrektor naczelna firmy, Angela Ahrends, dostaje 80 proc. rabatu i 25 tys. funtów. Od dyrektor Ahrends, którą firma uważa za jednego ze swych najważniejszych ambasadorów, oczekuje się noszenia na co dzień ubrań Burberry. W co bardziej spektakularnych segmentach branży mediów dodatki na ubrania bywają jeszcze wyższe – zwłaszcza dla prezenterów telewizyjnych. Wysokość dodatku na ubrania, jaki dostaje Anna Wintour, redaktor naczelna Vogue, jest przedmiotem niekończących się spekulacji.
Natomiast w bardziej przyziemnych regionach świata biznesu firmy stosują dodatki na ubranie stosunkowo rzadko – a jeśli nawet, to raczej skromne. Susan Tucker, która odpowiada za służbowe ubrania w John Lewis Partnership – pracowniczej spółce, prowadzącej sieć sklepów – mówi, że bezpłatne ubrania przysługują tam na stanowiskach, na których odzież szczególnie szybko się niszczy – na przykład pracownikom działów garmażeryjnych czy magazynów. – Dla wspólników, zatrudnionych na stoiskach sprzedaży, przygotowujemy kolekcje ubrań stosownych do pracy. Mogą wybrać z niej artykuły za połowę ceny kosztu – albo kupić ubrania w naszym sklepie, na co przysługuje dofinansowanie w wysokości 300 funtów rocznie. Susan Tucker wyjaśnia, że dotacje na ubrania służą temu, by wspólnicy „wyglądali elegancko i profesjonalnie, bez ponoszenia wysokich kosztów”.
Reklama
Na podobnej zasadzie, pracownikom niektórych instytucji samorządowych przysługuje zwrot kosztów ubrania, wymaganego przy pełnieniu obowiązków, a pracujący na własny rachunek (na przykład adwokaci, występujący w sądzie) mogą odliczyć od podstawy opodatkowania koszt ubrań, kupowanych w związku z wykonywaną pracą. Poza tym wiele organizacji akceptuje zakup artykułów odzieżowych z funduszu reprezentacyjnego, w specjalnych okolicznościach. Na przykład, kiedy radca prawny spędził w biurze całą noc, pracując nad sprawą, uznaje się za słuszne, by nazajutrz kupił sobie świeżą koszulę. Louise Mowbray, konsultantka ds. wizerunku osobistego, uważa, że dodatki na ubrania są szczególnie cennym instrumentem projekcji specjalnego wizerunku firmy.
– Jeżeli firma przyznaje pracownikom, powiedzmy, tysiąc funtów rocznie i uprzedza, że życzy sobie noszenia przyzwoitego kostiumu, bluzki i pantofli, to tym samym określa pewne wymagania co do wyglądu osób reprezentujących markę. Taki pracodawca nie dyktuje ludziom, co wolno nosić, a czego nie wolno, ale sygnalizuje, że przywiązuje wagę do ubioru – mówi pani Mowbray. Jej zdaniem, dodatki odzieżowe przynoszą najlepsze efekty w branżach, w których zadaniem pracowników jest sprzedawać idee – i gdzie pojęcie „odpowiedniego” stroju jest niejednoznaczne (nie tak, jak w City, gdzie praktycznie obowiązuje coś w rodzaju munduru). Dla niektórych kryzys oznacza, że dodatki odzieżowe należą do przeszłości.
– Kiedyś stosowaliśmy takie dodatki – wyjaśnia Rolline Frewen, dyrektor w organizującej przyjęcia firmie The Admirable Crighton. – Na przykład, niektórzy klienci wymagają, by obsługujący nosili smokingi – a przy dwóch czy trzech takich imprezach tygodniowo marynarka wystarcza na rok. Dlatego przyznawaliśmy dodatek na ubrania i pokrywaliśmy koszty pralni chemicznej. Nadal płacimy za pranie, ale dodatek na ubranie padł ofiarą recesji.