MICHAŁ DUSZCZYK
Ustalenia polsko-rosyjskich negocjacji gazowych zakładają, że od przyszłego roku Gazprom będzie dostarczał nam dodatkowe ilości gazu. Co jednak z brakującymi wolumenami surowca w tym roku?
MICHAŁ SZUBSKI*
Rzeczywiście takie są ustalenia, ale żeby było jasne – nie podpisaliśmy jeszcze żadnej umowy w sprawie przyszłorocznych dostaw. W trakcie negocjacji ustaliliśmy zasady przyszłej współpracy. Mają one charakter rekomendacji dwóch firm – Gazpromu i PGNiG – adresowanej do swoich rządów. Zawiera ona kwestie, które powinny być rozstrzygnięte w przyszłym polsko-rosyjskim porozumieniu. W tym tygodniu rekomendacja ta trafi pod obrady rządu. Jeśli zyska ona oficjalną akceptację, otwarta zostanie droga do tego, żeby zawrzeć z Rosjanami konkretną już umowę. A dokładniej, aneks do kontraktu jamalskiego, który wydłuży go do 2037 roku i zwiększy ilości importowanego gazu do 10,27 mld m sześc. rocznie.
Reklama
Kiedy to może nastąpić?
Jeśli będzie akceptacja na szczeblach rządów, to pozostanie już tylko kwestia ustalenia odpowiedniego terminu spotkania. Ze swojej strony mogę zapewnić, że będziemy gotowi podpisać kontrakt z Gazpromem w tym samym czasie, w którym podpisane zostanie międzyrządowe porozumienie. Nad dokumentami korporacyjnymi i projektami umów pracujemy bowiem równolegle do przygotowań rządowych. Chcielibyśmy, żeby udało się podpisać to porozumienie i aneks do kontraktu przy jednym stole.
Zakładając, że to się uda, czy Gazprom prześle nam dodatkowe ilości surowca jeszcze w tym roku?
Uzgodniliśmy, że jak podpisane zostanie porozumienie międzyrządowe, to wówczas zawrzemy mały kontrakt, podobny do tego, który zawieraliśmy na dostawy gazu latem tego roku. Dzięki niemu otrzymamy od Gazpromu dodatkowe dostawy.
O jakiej ilości mówimy? Rosyjski dziennik Kommiersant podał, że w grudniu dostaniemy 0,5 mld m sześc. gazu.
To dane nieprawdziwe. W grudniu mogłoby to być do 200 mln m sześc. Natomiast odpowiedź na pytanie, ile gazu otrzymamy w listopadzie, zależy od tego, kiedy faktycznie zawarte zostanie porozumienie międzyrządowe.
Czyli zimą gazu nie zabraknie?
Jeśli będziemy mieli pewność, że od 1 stycznia 2010 r. od godz. 8 rano wchodzi w życie aneks do kontraktu jamalskiego i w związku z tym mamy gwarantowany dodatkowy wolumen na rok następny, to zagrożenia nie ma. Jesteśmy w stanie dokończyć ten rok w ogóle bez żadnych dodatkowych dostaw, tylko korzystając z naszych zapasów.
Za kilka lat, gdy ruszą m.in. gazoport oraz interkonektory na granicy zachodniej i południowej, gazu może być za dużo. Czy porozumienie z Gazpromem daje możliwość regulowania wielkością dostaw surowca?
Kontrakt jamalski do 2009 roku ma tzw. elastyczność, czyli prawo okresowego zmieniania wielkości dostaw na poziomie plus/minus 10 proc. Od przyszłego roku – zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami – będzie obowiązywać nas już stały poziom dostaw. Jeśli zawrzemy nową umowę, to w latach 2010-2037 będzie to 10,27 mld m sześc. rocznie. I zapewniam, że takie ilości nie są żadnym zagrożeniem, również wtedy, kiedy będzie działał terminal LNG w Świnoujściu. W 2015 r. prognozujemy bowiem zużycie gazu na poziomie 18 mld m sześc., czyli o ponad 4 mld m sześc. większe niż obecnie. Przy takiej wielkości gazowy bilans zapina się być może tylko z niewielką nadwyżką surowca. W tym czasie będziemy mieli już jednak rozbudowane pojemności magazynowe, do których będziemy mogli tłoczyć ewentualne nadwyżki gazu. Poza tym zakładamy, że do tego czasu powstaną również połączenia z systemami gazowymi sąsiednich krajów, co da nam możliwość wyjścia na rynek z możliwością handlu gazem na arenie europejskiej.
Czy mając kontrakt z Gazpromem na ponad 10 mld m sześc. gazu, będziecie zainteresowani jeszcze zwiększaniem dostaw z alternatywnych kierunków?
Oczywiście, że tak. Mamy zakontraktowane dostawy 1,5 mld m sześc. gazu do terminalu LNG (czyli ok. 1 mln ton LNG – red.), ale myślę, że będziemy odbierać tą drogą więcej. Uważam, że terminal LNG w Świnoujściu powinien pracować na poziomie 2,5–3 mld m sześc. gazu rocznie. Pytanie oczywiście, kto będzie jeszcze chętny do korzystania z tej infrastruktury. Niezależnie od tego, czy będziemy jedynym użytkownikiem terminalu, czy też jednym z kilku, z pewnością będziemy odbiorcą dominującym.
Ile zatem chcielibyście sprowadzać LNG?
Na pewno będziemy importować większe ilości niż ten 1 mln ton LNG, który mamy zarezerwowany. Rozmawiamy z różnymi firmami, żeby jeszcze przed 2014 r., czyli przed uruchomieniem terminalu, zawrzeć co najmniej jeden kontrakt. Już może nie 20-letni, jak z Qatargasem, ale średniookresowy, tj. 5–7-letni.
Prognoza zużycia gazu w 2015 roku na poziomie 18 mld m sześc. to wariant bardzo optymistyczny?
To wariant pośredni, bliski realnemu. Oparty jest on na zgłoszonym zapotrzebowaniu i projektach inwestycyjnych, które chcemy realizować. Mam na myśli współinwestowanie w moce wytwórcze energii elektrycznej oraz produkcję skojarzonej energii cieplnej i elektrycznej. Uzyskanie poziomu 18 mld m sześc. rocznie z perspektywą dalszych wzrostów możliwe jest bowiem tylko wtedy, gdy PGNiG wykona taki duży wysiłek inwestycyjny. Sprzedaż gazu w tradycyjnych kierunkach, czyli dla sektora ogrzewnictwa, sektora komunalno-bytowego, chemii oraz hut szkła, będzie się rozwijać, ale będą to wzrosty rzędu 2-3 proc. rocznie. To nie zagwarantuje nam więc tak dużego wzrostu, jakiego byśmy oczekiwali. Dlatego w strategii założyliśmy również inne kierunki rozwoju.
W listopadzie 2008 r. podpisaliście z Tauronem list intencyjny w sprawie budowy elektrowni w Stalowej Woli. Czy zaangażujecie się w ten projekt?
Wszystko wskazuje na to, że tak. Prace koncepcyjne dobiegają końca. Zostało nam tylko spotkanie z Tauronem, by zaakceptować model biznesowy zaproponowany przez doradców. Inwestycja mogłaby rozpocząć się w 2010 roku. Elektrownia z blokiem 400 megawatów powinna ruszyć pod koniec 2013 roku. Projekt ten będzie potrzebował ok. 600 mln m sześc. gazu rocznie.
Przyjęta w ubiegłym roku strategia rozwoju PGNiG do 2015 r. zakładała, że 30 proc. gazu zużywanego w Polsce pochodzić będzie z krajowego wydobycia, 40 proc. stanowić będą dostawy z Rosji, zaś kolejne 30 proc. – gaz z innych kierunków. Jak ten stosunek będzie wyglądał w 2010 r. i następnych latach?
W ubiegłym tygodniu pytali o to posłowie Komisji Gospodarki. Powiem tak, strategia nigdy nie powinna być dokumentem stałym i niezmiennym. Musi ewoluować wraz ze zmieniającą się rzeczywistością. W innych realiach formowaliśmy tę strategię, inne realia narzucił kryzys gazowy. I fakt, że spółka RosUkrEnergo, z którą podpisano w 2006 roku umowę na dostawy gazu do 1 stycznia 2010 r., i to z możliwością aneksu na kolejne dwa lata, przestała nam ten gaz dostarczać 1 stycznia 2009 r.
A wracając do naszego strategicznego celu, czyli dywersyfikacji źródeł dostaw, to zapewniam, że on się nie zmienia. Bo jego realizacja, po pierwsze, zwiększy bezpieczeństwo energetyczne Polski, po drugie, wzmocni wartość biznesową spółki giełdowej, jaką jest PGNiG. Być może nie będzie to realne w 2015 roku, ale w nieco dłuższej perspektywie na pewno tak. Natomiast ci, którzy dzisiaj krytykują polsko-rosyjskie uzgodnienia, powinni zastanowić się, czy jednak nie poszliśmy w dobrym kierunku, próbując ustabilizować tę trudną sytuację, jaką mamy obecnie na rynku gazu.
To znaczy?
Zapominamy, że jednak udało się nam przeżyć bez zawirowań rok 2009. Rok z bardzo trudnym bilansem gazowym. Najpierw podczas kryzysu Rosja–Ukraina, wynegocjowaliśmy z Gazpromem dostawy poprzez Białoruś, które zapewniły nam, chyba jako jedynemu państwu w tej części Europy, prawie że niezakłócone dostawy. Później udało się nam zapewnić kontrakt na dostawy gazu letniego, który pozwolił nam zapełnić magazyny. A 2009 rok kilkakrotnie mógł się przecież zakończyć poważną katastrofą energetyczną.
Polski rynek gazu w 2015 roku
● 18 mld m sześc. – prognozowana wielkość krajowej konsumpcji gazu
● do 0,5 mld m sześc. – możliwa nadwyżka dostaw gazu w stosunku do potrzeb
● 3,8 mld m sześc. – zakładana pojemność magazynów gazu PGNiG (dziś wynosi ona 1,66 mld m sześc.)
* Michał Szubski
Od marca 2008 r. prezes PGNiG. Ze spółką związany od 15 lat. W latach 2003–2007 prezes Mazowieckiej Spółki Gazownictwa, w latach 2007–2008 – doradca zarządu PGNiG