Firma Kruk na podstawie danych o osobach, od jakich próbowała egzekwować należności w 2009 roku, opracowała portret dłużnika. Jej informacje są w miarę reprezentatywne: to największa firma w polskiej branży windykacyjnej. Swój udział w rynku szacuje na około 20–25 proc. W ubiegłym roku Kruk obsługiwał długi o łącznej wartości 10 mld zł. Zobowiązania, przyjęte do windykacji tylko w ubiegłym roku, były warte około 3,84 mld zł, o ponad 40 proc. więcej niż rok wcześniej. To oznaczałoby, że cała branża w 2009 roku przyjęła do obsługi zadłużenie rzędu 15 mld zł.

134 mln zł zobowiązań

Firma przejrzała prawie 2,3 mln spraw, jakie prowadziła w 2009 roku. Z przeglądu wynika, że średni dług, jaki próbowała windykować, wynosił prawie 3,9 tys. zł. Średnią zawyżały firmy, głównie małe i średnie przedsiębiorstwa, które były winne swoim wierzycielom przeciętnie 35,3 tys. zł. Największy dłużnik – przedsiębiorstwo z Opolskiego – był winien ponad 134 mln zł. Osoby indywidualne spóźniały się z zapłatą 2250 zł. Jednak rekordziści wśród osób fizycznych zalegali ze spłatą zobowiązań wartych ponad 1 mln zł.
– Średnia zaległość rzędu kilku tysięcy złotych przy rozłożeniu na raty jest do spłacenia – mówi Iwona Słomska z zarządu Kruka. Wszystkim dłużnikom radzi: zawsze spróbujcie się porozumieć z windykatorem.
Reklama
– Długi są i rosną, ale nie w sposób dramatyczny. Najważniejsze, by uniknąć drogi sądowej i próbować się porozumieć z firmą ściągającą długi. W ten sposób unikamy efeku śnieżnej kuli – mówi. Średnia wartość miesięcznej raty spłacanego zadłużenia w Kruku wynosiła w ubiegłym roku 275 zł. Najbardziej skuteczni w negocjacjach byli mieszkańcy Podlasia, tam było to 198 zł. Kruk zawarł 95 tys. ugód z dłużnikami w sprawie rozłożenia płatności w czasie. Jednak w 80 tys. przypadków domagał się należności w sądach.
Według danych zbieranych przez Konferencję Przedsiębiorstw Finansowych zadłużenie Polaków nie wyróżnia się niczym szczególnym na tle innych krajów. Jeśli już, to na plus. Ponad 44 proc. nie ma żadnych zobowiązań. Najczęściej nasz dług to kredyt lub pożyczka bankowa. Wartość długu konsumenckiego sięga 30 proc. PKB, co jest znacznie poniżej średniej europejskiej.
– Należy się spodziewać stabilizacji poziomu zadłużenia. Ta relacja, gdzie dług konsumencki wynosi około 30 proc. PKB, utrzyma się pewnie i w tym roku – mówi Andrzej Roter, dyrektor generalny KPF.
Z informacji Konferencji wynika też, że większość zadłużonych – prawie połowa – reguluje swoje zobowiązania bez problemów. Ta grupa jednak się zmniejsza, bo jeszcze w połowie 2009 roku było ich 54 proc. Coraz więcej jest natomiast tych, którzy płacą – ale z małymi problemami. Takich osób pod koniec 2009 roku było 39,5 proc. – o prawie 3 pkt proc. więcej niż w połowie roku.

Małe kredyty zagrożone

– Rynek wierzytelności w 2009 roku rósł, ale można było oczekiwać, że ten wzrost będzie większy ze względu na kryzys. Tymczasem on nie był nawet proporcjonalny do zwiększenia się wielkości kredytów nieregularnych. To prawdopodobnie dlatego, że zjawisko nieregularności obsługi zobowiązań dotyczyło tylko pewnej grupy gospodarstw domowych i nie rozlało się ono na całą gospodarkę – uważa Andrzej Roter.
Co to za grupa? Według dyrektora Rotera to osoby o stosunkowo niskich dochodach, zaciągające kredyty konsumpcyjne na niewielkie kwoty, często bez zabezpieczenia. Być może dlatego banki zaostrzyły pod koniec 2009 roku kryteria udzielania kredytów konsumpcyjnych. Co więcej, jak podaje Narodowy Bank Polski w opublikowanym wczoraj raporcie, w I kwartale 2010 r. zaostrzenie wymogów będzie postępować.
ikona lupy />
Dłużnicy rekordziści / DGP