Zarówno Pekin jak i Waszyngton są skazane na współpracę - ocenia w wywiadzie dla Dziennika Gazety Prawnej ekspert konserwatywnego ośrodka Heritage Foundation, Derek Scissors.
ROZMOWA
KAROLINA KUPIŃSKA:
W sobotę szef chińskiego MSZ mówił o fatalnym stanie stosunków na linii Pekin – Waszyngton. Media chińskie straszą zerwaniem z rolą Chin jako bankiera USA. Czy jest aż tak źle?
DEREK SCISSORS*:
Reklama
To mit. W rzeczywistości Chiny mają więcej zobowiązań wobec USA niż USA wobec Chin. Ten „bankier Ameryki” ma tylko jednego liczącego się klienta – Amerykę. I musi kupować obligacje USA, bo tylko ten rynek może wchłonąć chińskie pieniądze. Kolejny argument: Chiny przywiązały RMB (juana) do dolara, co oznacza, że w operacjach zagranicznych posługują się... dolarem. Chiny mają 2,4 bln dol. rezerw walutowych, które muszą wydawać za granicą. Większość gospodarek nie może wchłonąć takiej ilości gotówki. Za 2,4 bln dol. można kupić całkiem spore państwo. Tylko amerykański rynek obligacji i giełda mogą je wchłonąć. Jedyne na świecie.
Mogą wchłonąć i później być zależne od Chin. Taka sytuacja jest korzystna, ale tylko na krótką metę.
Niekoniecznie. Na tej płaszczyźnie Stany Zjednoczone prowadzą rozsądną politykę. Nie zezwalają Chinom np. na dostęp do rynku akcji na takim poziomie, na jakim chcieliby Chińczycy. Jedyne miejsce, gdzie Chińczycy mogą włożyć swoje pieniądze, jest amerykański rynek obligacji. Co więcej, w lutym Departament Skarbu ogłosił, że Japonia posiada obligacje za 768 mld dol., czyli więcej niż Chiny, które zaczęły się ich pozbywać.
Te dane mogą być niepełne. Często Chińczycy kupują – nazwijmy to umownie – pod obcą banderą, np. poprzez biura w Hongkongu czy Londynie. Takie rozwiązanie zaburza obraz skali zaangażowania Chin na rynku USA.
Zgoda. Dane te są oparte wyłącznie na lokalizacji kupującego, nie na pochodzeniu jego udziałowców. Chiny mają biura w Wielkiej Brytanii i Hongkongu i nawet jeśli inwestycje z Chin maleją, to inwestycje w Hongkongu i w Brytanii gwałtownie wzrosły. A państwa te nie mają powodów, żeby kupować tyle obligacji, skoro nie mogą na nich zarobić. Informacje mówiące, ile obligacji kupiono wewnątrz Chin, nie dają najmniejszego wyobrażenia o prawdziwej pozycji Chin.
Dlaczego Chiny ukrywają te informacje? Jakie z tego mają korzyści?
W Chinach pojawia się wiele wewnętrznej krytyki, głosów niezadowolenia z tego, że państwo kupuje amerykańskie obligacje. Wielu przedstawicieli partii nie rozumie, że to mechaniczny proces i że Pekin nie ma wyboru. Właśnie dlatego chiński rząd stara się ukryć, ile amerykańskich obligacji posiada.
A dlaczego amerykańscy politycy stosują – jak sam pan to często nazywa w swoich publikacjach – wymówkę zależności od Chin?
Nie ma to zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością. Opozycja przekonuje, że Demokraci sprzedają Amerykę Chinom, choć wie, że nie o to chodzi. Tymczasem niezależnie od tego, co mówią przywódcy i Chin, i USA, oba kraje są dobrymi partnerami. Pekin niezależnie od tego, co mówi, zachowuje się tak, by wspierać dolara. To mu się po prostu opłaca. Juan to obecnie tylko kopia dolara. Tu kolejny przykład: Chiny nie chcą handlować z żadną inną dużą gospodarką w RMB. Wolą dolary amerykańskie. Owszem, Chiny mogą uczynić RMB swoją walutą regionalną, zaczynając od handlu z Laosem, Birmą, Kambodżą. I na tym koniec.
Reszta zależy od relacji Pekinu ze Stanami Zjednoczonymi.
*Derek Scissors, amerykański specjalista zajmujący się stosunkami amerykańsko-chińskimi w Asian Studies Center przy Heritage Foundation; wykłada również politykę gospodarczą Chin na George Washington University
ikona lupy />
Derek Scissors Fot. Materiały prasowe / DGP