Prezydent USA Barack Obama przekonywał do przedłużenia programów stymulacyjnych. Jednak bez skutku. Europa i USA będą realizować odmienne wizje wychodzenia z kryzysu.

Zakończony wczoraj 27 czerwca szczyt światowych potęg gospodarczych w Toronto nieoczekiwanie nawiązał do tezy amerykańskiego politologa R. Kagana, który zauważył że Amerykanie i Europejczycy żyją jakby na innych planetach. Tym razem jednak bohaterowie eseju „Potęga i słabość” zamienili się miejscami. Rozumiejącą zagrożenia i zdającą się odpowiadać nań w sposób adekwatny okazała się Europa natomiast niepoprawnym romantykiem Stany Zjednoczone.

I nie doszło do ustalenia zapowiadanych zarówno przez kanclerz Niemiec Angelę Merkel, prezydenta Francji Nicholasa Sarkozy’ego i prezydenta USA Baracka Obamę wspólnych strategii „przyspieszania rozwoju” i „zastosowania środków mających zapobiec kryzysowi” .

Bo na szczycie wyraźnie starły się dwie wizje gospodarki: keynesowska i konserwatywna, nastawiona na cięcia w okresie postkryzysowym. Prezydent Barack Obama namawiał wszystkie państwa do wprowadzania kolejnych pakietów stymulacyjnych. Ważniejsza jednak od kwestii programu pobudzania wzrostu przez państwowy budżet okazała się dla przywódców G20 kwestia długu. Sekretarzowi Skarbu Timothy Geithner’owi nie udało się przekonać, że jest jeszcze za wcześnie na wycofywanie pakietu stymulacyjnego. „Nasza zdolność do wzrostu w przyszłości i powrotu do fiskalnej równowagi zależy od tego na ile uda się naprawić zniszczenia spowodowane przez kryzys” – mówił. Miękko zaoponował premier Kanady Stephen Harper, który stwierdził iż krucha gospodarka potrzebuje programu stymulacyjnego ustalonego jeszcze na szczycie w Pittsburgh, ale wszystkie państwa muszą przygotować plan redukcji deficytów. „Powinniśmy się zgodzić by zmniejszyć deficyt o połowę do 2013 a stosunek zadłużenia rządów do PKB powinien zostać przynajmniej zrównoważony do 2016 jeśli nie zmniejszony”. Niemiecka kanclerz niewzruszona wizją “kruchej jeszcze gospodarki” twardo zauważyła, że nie widzi konfliktu między zrównoważonym rozwojem a oszczędnościami. I nie zgodziła się zmniejszyć zaplanowanych w budżecie oszczędności. Podobnie jak nowy konserwatywny premier Wielkiej Brytanii David Cameron. Jego minister finansów George Osborne powiedział, że zwiększanie wydatków spowoduje gorsze konsekwencje niż ich obcięcie. „Najbardziej oczywistym zagrożeniem dla światowej gospodarki jest bankructwo budżetu i w tej chwili powinniśmy się zastanawiać w jaki sposób go uniknąć” – powiedział. Dodał, że Wielka Brytania likwiduje 20 proc. stanowisk w administracji rządowej.

Reklama

To był cios dla delegacji amerykańskiej. Jeszcze w piątek 25 czerwca po południu na spotkaniu z grupą dziennikarzy i ekspertów zastępca Sekretarza Skarbu Stuart Eizenstadt podkreślał, że dla uczestników szczytu nie ma ważniejszych tematów niż: sposób podtrzymania wzrostu i harmonizacja regulacji finansowych. Sekr. Eizenstadt podkreślał, że rząd Stanów Zjednoczonych uważa, że potrzebne jest jeszcze wsparcie dla gospodarki w postaci nowych programów stymulacyjnych. I konieczne jest skoordynowanie regulacji poszczególnych państw zwłaszcza w kontekście ewentualnych likwidacji przedsiębiorstw międzynarodowych.

Pełna relacja ze szczytu w Toronto: Europa wybiera ścieżkę wzrostu