Polska waluta pozostawała w środę pod wyłącznym wpływem zmieniających się nastrojów na rynkach globalnych, tracą przed południem na wartości i odrabiając straty po południu. Udało się to w przypadku euro i dolara. Zdecydowane umocnienie szwajcarskiego franka na świecie, jakie miało miejsce pomimo pojawiającego się zagrożenia deflacją w Szwajcarii, co może ponownie zmusić tamtejszy bank centralny do interwencji na rynku walutowym, nie pozwoliło na głębszy spadek CHF/PLN. Wydaje się, że dopóki nie napłynie cała seria negatywnych danych dla franka lub bank centralny nie zacznie interweniować, szwajcarska waluta pozostanie mocna.

Inwestorzy zignorowali dziś dobre majowe dane o sprzedaży detalicznej w Czechach (3,1% R/R) i produkcji przemysłowej na Węgrzech (13,7% R/R), które niewątpliwe poprawiają sentyment do całego regionu. Większych emocji nie wywołała także udana aukcja polskich 2-letnich obligacji (Ministerstwo Finansów sprzedało obligacje o wartości 4,97 mld zł, rentowność wyniosła 4,74%, a popyt 11,13 mld zł). Rynek pozostał też głuchy na negatywne impulsy. Jego reakcji nie wywołała publikacja zaskakująco słabego raportu o majowych zamówieniach w Niemczech (-0,5% M/M wobec oczekiwanego wzrostu o 0,5%), co teoretycznie powinno mieć pośredni wpływ na notowania.

W czwartek złoty w dalszym ciągu będzie pozostawał pod wpływem nastrojów na rynkach globalnych. Ten zaś będą kształtowane przez posiedzenia Europejskiego Banku Centralnego i Banku Anglii, jak również publikację danych o bilansie handlowym i produkcji przemysłowej w Niemczech oraz tygodniowy raport z amerykańskiego rynku pracy.

Reklama