Dzieje się tak, ponieważ są dwa sposoby oceniania kosztów budowy elektrowni jądrowych.
– Jedno podejście mówi, że płacimy tylko za tzw. EPC, czyli za koszty inżynieryjne, koszty dostaw urządzeń i paliwa oraz za koszty budowy. W tym przypadku pod uwagę bierze się tylko koszty samej elektrowni, bez kosztów terenu i podłączenia do sieci, ponieważ te koszty trzeba ponieść niezależnie od tego, w jakiej technologii, jądrowej czy węglowej, powstanie elektrownia. Drugi sposób wyliczeń bierze pod uwagę koszty budowy elektrowni oraz koszty sieci, otoczenia, koszty finansowania – mówi prof. Andrzej Strupczewski z Instytutu Energii Atomowej PolAtom.

Wartość pieniądza

Dodatkowo można podawać cenę nie w dolarach czy euro z roku 2010, ale z roku 2020, kiedy wedle przewidywań zakończy się budowa, a to są już pieniądze o innej wartości.
Reklama
Jak przekonuje prof. Strupczewski, obie metody wyliczeń są uprawnione. Amerykańskie firmy składające wnioski o ustalenie ceny energii elektrycznej wolą metodę, gdzie podają wszystkie koszty, jakie tylko można, ponieważ to im pozwala mówić, że energia powinna być droższa. Z kolei dostawcy reaktorów i firmy budujące na własny koszt, porównujące oferty różnych źródeł energii, w tym elektrowni jądrowych, gazowych czy węglowych, preferują pierwszą metodę, ponieważ inwestor i tak musi zapłacić za działkę i ponieść koszty przyłączenia do sieci.
– To nie znaczy, że jedna z metod coś ukrywa. Ktoś, kto kupuje elektrownię jądrową, nie ukrywa faktu, że musi kupić dla niej teren i przyłączyć ją do sieci. To jest oczywiste – wskazuje Andrzej Strupczewski.
To, co się często dyskutuje, to kwestia oprocentowania kapitału. Oprocentowanie kapitału dla elektrowni jądrowej podczas jej budowy na ogół wynosi ok. 30 proc. łącznych wydatków na elektrownię. To element bardzo czuły na czas budowy, gdy budowa się przedłuży i zamiast 6 lat potrwa 10 lat. Wówczas koszty kapitału będą dużo większe.

Koszty i spekulacje

Aby uciąć spekulacje, prof. Andrzej Strupczewski przypomina, jak kształtowały się nakłady inwestycyjne w kontraktach na budowę elektrowni jądrowych zawartych w 2008 r. Koszty inżynieryjne, dostaw i budowy, bez oprocentowania kapitału w przypadku elektrowni jądrowej Levy County na Florydzie wynoszą 5144 USD/kW dla 1 bloku i 3376 USD/kW dla 2. bloku. W przypadku bloku w elektrowni Olkiluoto jest to 3940 USD/kW, już po uwzględnieniu opóźnień w realizacji tej inwestycji.
Andrzej Strupczewski informuje, że całkowite nakłady inwestycyjne – to w przypadku elektrowni Lee 5000 USD/kW. Całkowite koszty inwestycyjne z oprocentowaniem kapitału dla elektrowni Levy County Florida, z opłatami za licencjonowanie i dwoma wsadami paliwa, ubezpieczeniem i podatkami oraz rezerwą na eskalację kosztów wynoszą około 6360 USD/kW. Dla elektrowni Summer łącznie z przewidywaną eskalacją kosztów i wszystkimi kosztami właściciela nakłady wyniosą 4454 USD/kW, a dla elektrowni Vogtle 6360 USD/kW.
Prof. Strupczewski zaznacza, że najbardziej miarodajne są jednak trzy duże kontrakty zawarte w połowie 2010 r. Zjednoczone Emiraty Arabskie kupiły 4 bloki po 1400 MWe za 20 mld USD od koncernu Kepco z Korei Płd., przy czym jest to kontrakt pod klucz, łącznie z dostawą paliwa i rozruchem. Cena wynosi więc 3600 USD/kW. Turcja kupiła od rosyjskiej grupy Atomstroiexport 4 bloki o mocy 4800 MWe za 20 mld USD – a więc po cenie 4166 USD/kW, również pod klucz. Wreszcie w Czechach firma Westinghouse zaproponowała pod klucz dwa bloki dla elektrowni jądrowej Temelin po cenie 3900 USD/kW. Jak widać, ceny płacone dostawcom wynoszą od 3600 do 4200 USD/kW, czyli od 2800 do 3226 euro/kW.
Warto jednak brać pod uwagę możliwość zwiększenia tych kosztów, o czym świadczy przykład nowego bloku jądrowego budowanego przez EdF w elektrowni Flamanville. Pod koniec lipca 2020 r. EdF ogłosił dwuletnie opóźnienie w budowie reaktora typu EPR we Flamanville. Inwestycja, która miała być gotowa w 2013 r., z powodu ogromnego wzrostu kosztów zostanie uruchomiona dwa lata później. Koszty bloku we Flamanville wzrosną o 1 mld euro, zamiast planowanych 3,3 mld euro, wartość inwestycji jest obecnie szacowana na 5 mld euro. Blok z reaktorem EPR we Flamanville ma mieć moc 1600 MW, przy koszcie jego budowy w wys. 5 mld euro daje to nakłady w wysokości 3125 euro/kW.

Co jest realne

– Dla pierwszego bloku elektrowni jądrowej w Polsce cena dostaw pod klucz – prace inżynieryjne, dostawy, budowa, rozruch – wyniesie około 3250 euro z 2010 roku za kW. Natomiast całkowite koszty inwestycyjne z oprocentowaniem kapitału, z pełnymi kosztami właściciela, jak wieże chłodnicze, przygotowanie działki, koszty terenu, z opłatami za licencjonowanie i wsad paliwa, ubezpieczeniem i podatkami oraz rezerwą na eskalację kosztów, będą zapewne na poziomie zbliżonym do najwyższych kosztów ponoszonych w Stanach Zjednoczonych, czyli ok. 6360 USD/kW, co daje ok. 4680 euro/kW. To ocena pesymistyczna – mówi prof. Andrzej Strupczewski.
Jego zdaniem, w przypadku kosztów drugiego i dalszych bloków elektrowni jądrowej w Polsce należy uwzględnić wpływ krzywej uczenia się przemysłu jądrowego i można przyjąć wielkość nakładów inwestycyjnych o 1/3 niższą, podobnie jak w przypadku elektrowni Levy County zrobiła to firmy Florida Progress Energy. Daje to kwotę ok. 3220 euro/kW.
Z taką prognozą kosztów pierwszego bloku jądrowego zgadza się Marcin Ciepliński, prezes spółki PGE Energia Jądrowa. W jego ocenie wyliczenia Andrzeja Strupczewskiego odnośnie do pierwszego bloku jądrowego wydają się realne i mieszczą się w standardach.
– Trudno o większe doprecyzowanie, ponieważ wielkości te mogą się różnić w zależności od technologii reaktora, kosztów zakupu gruntu, kosztów przyłączenia do sieci przesyłowej, kosztów adaptacji infrastruktury transportowej, udziału własnego inwestora w finansowaniu, stopy oprocentowania, czasu budowy, rozkładu nakładów w czasie oraz okresu karencji – mówi prezes Marcin Ciepliński.
Zwraca jednocześnie uwagę, że prof. Andrzej Strupczewski ocenia, że zaprezentowany poziom kosztów to wariant pesymistyczny.
Inaczej jednak będą się kształtować koszty drugiego bloku.
– Według naszych analiz cena stopnia redukcji kosztów drugiego bloku jest z kolei zbyt optymistyczna. Bardziej właściwa wydawałaby się wielkość ok. 20 proc. wyższa i to pod warunkiem, że drugi blok będzie budowany w tej samej lokalizacji, co pierwszy blok i po okresie ok. 2 lat po pierwszym – dodaje Marcin Ciepliński.