Wygrała Pani w I turze!

Hanna Gronkiewicz-Waltz: Moja wygrana pokazuje, że warszawiacy docenili zmiany, które dokonały się w Warszawie i oczekują stabilnych rządów, takich, jakie mają miejsce w innych dużych miastach. Poparcie dla mnie wzrosło z 34 proc. w I turze wyborów w 2006 roku do blisko 54 proc. obecnie. Dziękuję wiec warszawiakom i zabieram się do intensywnej pracy. A jestem pierwszym prezydentem Warszawy, któremu dane będzie funkcjonować przez dwie kadencje.

Jakie są Pani najważniejsze zobowiązania wobec warszawiaków na następne cztery lata?

Chcę połączyć oba brzegi Warszawy mostem Północnym i drugą linią metra. Chcę, żeby Warszawa, tak jak inne europejskie metropolie, w jak największym stopniu wykorzystywała transport publiczny. Kluczowe kwestie to dokończenie i przeprowadzenie projektów z zakresu ochrony środowiska, przede wszystkim modernizacji i rozbudowy oczyszczalni ścieków Czajka oraz Zakładu Unieszkodliwiania Stałych Odpadów Komunalnych. Zamierzam kontynuować modernizację i przekształcenia warszawskich szpitali, zbudować i zmodernizować ponad 30 przedszkoli i 10 żłobków, inwestować w infrastrukturę kulturalną. Tempo inwestycji nie zwalnia, ale prócz prowadzenia ciężkich inwestycji większy nacisk położę na infrastrukturę społeczną.

Reklama

Z czym przede wszystkim chciałaby Pani być kojarzona przez warszawiaków, gdy władzę w mieście przejmą już pani następcy?

To trochę męski sposób myślenia - zostawić po sobie jakiś obiekt, tak jak Edward Gierek Dworzec Centralny i Trasę Łazienkowską. Chcę się kojarzyć z tym, co rzeczywiście zrobiłam. Most Północny planowano już w latach 70-tych, ale to ja zaczęłam jego budowę i go skończę. Idea Centrum Nauki Kopernik zrodziła się w głowie profesora Turskiego kilkadziesiąt lat temu, ale procedurę inwestycyjną przeprowadziłam ja. Chciałabym się kojarzyć np. z nowoczesnymi autobusami i tramwajami, bo za mojej kadencji zaczęliśmy bezprecedensowa wymianę taboru. Ale najbardziej zależy mi na poprawie życia mieszkańców. Kolejne inwestycje pomagają ten cel osiągnąć.

Czy jako prezydent miasta, a jednocześnie wiceszefowa PO, wyklucza już Pani jakieś koalicje w radzie miasta albo w radach dzielnic?

Jarosław Kaczyński chce odebrać bogatszym miastom środki unijne, ma centralistyczną wizję samorządu. Nie bardzo widzę więc możliwość programowej współpracy z PiS. Lokalnie, na poziomie dzielnic, na pewno bliżej nam do lewicy i lokalnych komitetów. W radzie miasta PO uzyskała 33 mandaty na 60, więc poważnie rozważamy samodzielne rządy. W razie ewentualnych rozmów z lewicą z góry zastrzegam, że stanowiska wiceprezydentów i najbliższego grona współpracowników są wyłączone z negocjacji. Ja wygrałam wybory, ale na sukces pracowała sporo grupa ludzi wokół mnie.

W Pani programie wyborczym można przeczytać głównie o tym, co zrobiła Pani w Warszawie przez ostatnie cztery lata. Nie mówi Pani już choćby o budowie kolejnych mostów. Czy ubiegając się po raz drugi o fotel prezydenta trudniej jest coś obiecać, czy nie ma już takiej potrzeby?

Przede wszystkim staram się być wiarygodna. Cztery lata temu mówiłam szczegółowo o tym, co jest Warszawie potrzebne, pokazywałam wizję rozwoju, przede wszystkim w zakresie drogownictwa i komunikacji. Teraz mówię o realnych problemach. Na mapie inwestycji są wszystkie te mosty, które były, tylko czasowo przesunięte przez spadek dochodów spowodowany spowolnieniem gospodarczym. Ale, jak wspomniałam, chcę położyć większy nacisk na zrównoważony rozwój. Budowa żłobków, przedszkoli, modernizacja szpitali, zbliżenie Warszawy do Wisły mają taki sam priorytet jak nowe drogi.

>>> Czytaj też: Wyborcze obietnice prezydent stolicy Hanny Gronkiewicz-Waltz

Z końcem przyszłego roku Warszawa zadłuży się na kwotę 5,9 mld zł. Gdyby do tego doliczyć długi miejskich spółek (na koniec września br. - 1,1 mld zł) stolica przekroczyłaby ustawowy wskaźnik zadłużenia. Czy realny dług miasta jest już zbyt duży?

Myślę, że nie. Rozsądnie i transparentnie zarządzamy długiem miasta, jako jedyna metropolia mamy wieloletnią politykę długu. Nasz rating nie został obniżony, a tak się działo w przypadku innych polskich miast. Nadal jest na najwyższym możliwym poziomie, czyli na poziomie ratingu państwa, a agencje ratingowe i zewnętrzni audytorzy doceniają naszą wiarygodność finansową. Pozyskaliśmy 8,5 mld zł ze środków europejskich, chcemy z nich korzystać, bo nie wiemy, jaka będzie przyszła perspektywa budżetowa. Musimy więc zadbać o wkład własny. Mamy też relatywnie tanich pożyczkodawców. Nie są to banki komercyjne, tylko EBOiR, EBI i Bank Rady Europy. Wyemitowaliśmy też obligacje i euroobligacje o stałej stopie procentowej. To stosunkowo najtańszy pieniądz. Jeśli chodzi o spółki, to zgodnie z ustawą ich dług oddziela się od długu ratusza. Wszystkie programy inwestycyjne spółek są na miarę ich możliwości, dzięki wieloletnim umowom z miastem spółki mogą liczyć na kredyty z międzynarodowych instytucji finansowych.

Czy w ciągu najbliższych czterech lat Warszawa doczeka się obwodnicy śródmiejskiej?

Ten projekt jest na finiszu, ale jego realizacja zależy od tego, czy poprawią się dochody miasta. Po konsultacjach z mieszkańcami wiemy, że obwodnica musi być w tunelu i to jest jej droższa wersja. Do kosztów budowy należy dodać te związane z przenosinami ludzi, budową nowych mieszkań komunalnych na miejsce wyburzonych etc.

W projekcie przyszłorocznego budżetu zaplanowano ponad 750 mln zł dochodu z prywatyzacji. Analiza przedprywatyzacyjna SPEC wciąż trwa, a w poprzedniej kadencji SLD zablokowało tę prywatyzację. Co w takim razie Warszawa sprywatyzuje za tę kwotę?

Trudno byłoby uzyskać taką kwotę z tytułu prywatyzacji. Przygotowujemy do prywatyzacji MPT i MPUK, kilka innych mniejszych podmiotów. Warto podkreślić, że liczba spółek należących do miasta zmalała w poprzedniej kadencji z 56 do 42.

Myślę, że SPEC, tak jak w kilkunastu innych miastach, będzie docelowo sprywatyzowany. W obecnym układzie sił może samodzielnie podjąć taką decyzję. Tutaj ceny są regulowane przez państwo, więc prywatyzacja nie ma wpływu na podwyższenie kosztów usług. W Szczecinie takie przedsiębiorstwo sprywatyzowano, gdy szef SLD Grzegorz Napieralski był radnym, więc nie widzę powodu, by nie robić tego w Warszawie.

Czy będzie Pani zabiegać o zmiany w prawie, które umożliwią okresową weryfikację dochodów najemców mieszkań komunalnych, tak by były dostępne dla naprawdę potrzebujących?

Dotychczas zreformowaliśmy politykę czynszową: ujednoliciliśmy stawkę bazową czynszu, wprowadziliśmy zniżki dla osób o najniższych dochodach, ułatwiliśmy ścieżkę ubiegania się o mieszkania osobom starszym. Ale to nie oznacza, że systemu nie można dalej poprawiać, choćby pod kątem weryfikacji dochodów.

Na ostatniej sesji rada miasta zmieniła plan zagospodarowania przestrzennego okolic Pałacu Kultury. Pani obiecała w swoim programie, że wykupi roszczenia do tego terenu i sprzeda działki inwestorom. Kiedy na Placu Defilad mogą powstać wieżowce?

W tym roku po raz pierwszy mamy środki na wykup roszczeń do działki pod Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Będziemy się starać systematycznie uwalniać od roszczeń Plac Defilad, ale możemy to robić właściwie tylko tam, gdzie mają powstać instytucje publiczne. Na placu powstanie budynek oranżerii z funkcją dworca rowerowego i kawiarnią, następnie budynek muzeum. Park Świętokrzyski będzie powiększony o hektar. Być może w tej kadencji uda się sprzedać pierwszą działkę na placu.

A co ze stadionem Polonii?

Choć nas na Konwiktorskiej nie kochają, ja naprawdę chciałabym pomóc Polonii. Ważne jest określenie realnych dla projektu warunków Partnerstwa Publiczno-Prywatnego (PPP). Trzeba pamiętać, że teren Polonii jest w otulinie Starego Miasta, a dotychczas przedstawiane projekty zakładały tam budowę olbrzymich powierzchni handlowych czy biurowych. Wojewoda zgodził się na dopuszczenie usług, ale z dominującą funkcją sportu. Chciałabym, żeby powstał tam projekt w ramach PPP, bo póki co na pewno nie będziemy mieli środków własnych na wybudowanie stadionu.

Czyli na pewno nie w tej kadencji?

Myślę, że przy klasycznym modelu finansowania byłoby to mało realne. Procedura PPP daje nadzieję, że w ciągu kilkunastu miesięcy mogłyby się rozpocząć prace modernizacyjne.

W Warszawie przyjęto, że od śmierci potencjalnego patrona ulicy do takiego uhonorowania tej osoby musi minąć pięć lat. Wnioskowała Pani, aby odstąpić od tej zasady w przypadku ulicy Jana Nowaka-Jeziorańskiego. Czy postąpi Pani podobnie z ulicą Lecha Kaczyńskiego?

Jeśli chodzi o ulicę Nowaka-Jeziorańskiego, nie zrobiłam tego z własnej inicjatywy - wystąpiła o to w zasadzie jednogłośnie rada dzielnicy, społecznicy. Sama ulica nie miała nazwy. Teraz ma bardzo godnego patrona. Jeśli podobna inicjatywa miałaby miejsce w przypadku śp. Lecha Kaczyńskiego, to nie będę jej blokować i skieruję do Rady Warszawy.