W 2011 r. wartość kontraktów na budowę dróg będzie o połowę niższa niż w 2010 r. W następnych latach będzie już tylko gorzej. Powoli zaczynają jednak płynąć pieniądze na modernizację polskiej elektroenergetyki. Za dwa lata strumyk zamieni się w rzekę. Szefowie największych firm budowlanych notowanych na GPW zaczynają się szykować do ostrej zmiany kursu.
Budowa nowych dróg wyhamuje z powodu rosnącego deficytu budżetowego. W następnych latach rząd będzie kontynuował przede wszystkim już rozpoczęte inwestycje, nowe zostaną ograniczone. W 2011 r. na budowę autostrad i dróg ekspresowych wydamy jeszcze 30 mld zł. Rok później – 23 mld zł, a w 2013 wydatki stopnieją do zaledwie 7 mld zł.
>>> Czytaj też:Transport drogowy w 2010 r.
>>> Czytaj też: Rok 2010 w kolejnictwie
Reklama
Rząd tnie wydatki, bo obawia się przekroczenia bezpiecznego poziomu długu. Zablokować nas również mogą stare kraje UE, które zajęte kosztownym zwalczaniem kryzysu gospodarczego nie są zainteresowane pompowaniem unijnego wsparcia na rozwój infrastruktury w nowym budżecie UE na lata 2013 – 2017. Bez euro z Brukseli budowa dróg zatrzyma się na dobre.
Mirosław Barszcz, członek Monitorującego Komitetu Business Centre Club odpowiedzialnego za problemy infrastruktury, uważa, że ograniczenie finansowania inwestycji drogowych w latach 2011 – 2015 ma fatalny wpływ na firmy budowlane zajmujące się przede wszystkim realizacją inwestycji drogowych. – Wysoki poziom publicznych inwestycji drogowych był jednym z czynników wzrostu gospodarczego w czasie trwania światowego kryzysu i mimo dość powszechnego zastoju w budownictwie drogowe firmy budowlane radziły sobie nieźle. Po ogłoszeniu przez ministra infrastruktury anulowania kilkudziesięciu przetargów na nowe drogi dało się zauważyć nerwową reakcję inwestorów mających w swoich portfelach akcje firm z branży budowlanej – twierdzi Mirosław Barszcz.
Dodaje jednak, że w miejsce kontraktów na budowę nowych dróg pojawią się przetargi związane z utrzymaniem, remontami i modernizacją istniejących tras. – Pod koniec drugiej połowy przyszłej dekady wartość zamówień związanych z remontami i modernizacją dróg może przewyższyć wartość kontraktów na budowę nowych tras – uważa Mirosław Barszcz.

Do wzięcia nawet 200 mld zł

Giełdowi giganci tak długo czekać jednak nie mogą. Już teraz firmy zarabiające przede wszystkim w branży drogowej szukają nowych źródeł przychodów i zysków.
Fatalna kondycja polskiej elektroenergetyki sprawia, że w kolejnych latach wielkich inwestycji można się spodziewać właśnie w tej branży. Według różnych szacunków wartość nakładów na modernizację elektrowni i linii energetycznych do 2020 r. może sięgnąć 200 mld zł. – Za dwa lata kontrakty z tego sektora mogą stanowić nawet największy udział w sprzedaży spółek z grupy – zapowiada Konrad Jaskóła, prezes spółki Polimex-Mostostal, która dziś może się pochwalić portfelem zamówień sięgającym 10 mld zł. Na nowe tory przestawia firmę również Dariusz Blocher, który kieruje Budimeksem. To drogowy zawodnik wagi ciężkiej, który ma aspiracje odegrania kluczowej roli w nowej kategorii. Kontraktów starczy także i dla mniejszych graczy, takich jak Atrem, który w ciągu ostatnich dwóch lat podwoił przychody.
Szefowie największych firm przyznają, że w kolejnych latach pieniądze z budżetu pójdą przede wszystkim na dokończenie rozpoczętych już inwestycji w autostrady, drogi ekspresowe i obwodnice miast. Ale na razie wciąż największy udział w portfelu spółek budowlanych zajmują kontrakty na budowę dróg. Obecnie Polimex-Mostostal realizuje jednocześnie m.in. odcinki autostrad A1, A2, A4 oraz drogę ekspresową S69. Grupa zajmuje się też budownictwem kolejowym, gdzie realizowane są znaczące kontrakty.
Mimo że realizacja projektów w drogach i na kolei będzie stanowiła lwią część przychodów spółki, Polimex-Mostostal nie jest firmą drogową. Firma ma stale rosnący portfel zamówień z budownictwa przemysłowego i ogólnego oraz wzrastającą liczbę kontraktów z zagranicy. Pozwoliły one rozruszać nowy zakład firmy w Rumunii, który zajmuje się produkcją, montażem i dostawą wyrobów stalowych. – Po lekkim zastoju w 2009 r. zwiększa się liczba zamówień na konstrukcje i wyroby stalowe. To istotna zmiana trendu, bowiem wyroby stalowe mają blisko 20 proc. udziału w naszej sprzedaży – mówi Jaskóła.
Były szef Petrochemii Płock podkreśla jednak, że prawdziwe pieniądze spółka będzie zarabiać w energetyce. – To jeden z najbardziej rozwojowych obszarów gospodarki. Polimex-Mostostal ma w tym sektorze duże doświadczenie i silną pozycję generalnego wykonawcy –podkreśla.
Polimex-Mostostal już teraz współpracuje z uznanymi, najważniejszymi światowymi liderami w sektorze energetyki, takimi jak: francuski Alstom Power, włoski Tecnimont SpA, brytyjski BWE, niemiecki Siemens, włoskie Ansaldo, austriacki Austrian Energy czy japońskie Hitachi.
Konrad Jaskóła twierdzi, że rozstrzygnięcie kilku dużych krajowych projektów inwestycyjnych powinno nastąpić już w I półroczu 2011 r. Polimex-Mostostal powalczy o kontrakty m.in. na budowę bloków energetycznych w Elektrowni Opole i Elektrowni Kozienice. Pierwsza należy do PGE, największej w Polsce państwowej grupy energetycznej. Druga to siłownia Enei. Firma jest właśnie prywatyzowana, ale Skarb Państwa postawił warunek: nowy inwestor musi kontynuować inwestycję. W 2011 r. okaże się także, kto rozbuduje warszawską Elektrociepłownię Siekierki należącą do szwedzkiego Vattenfalla.
O jakie pieniądze chodzi, pokazują już realizowane inwestycje. Blok o mocy 200 MW w Bielsku-Białej to koszt rzędu 500 mln zł. Analitycy szacują, że kontrakt na dwa bloki w Opolu może sięgnąć nawet 10 mld zł. Modernizacja siłowni w Stalowej Woli to kolejne 1,3 mld zł. Budowa bloku na Siekierkach to blisko 3 mld zł, ale analitycy oceniają szanse na podpisanie umowy w 2011 r. na 50 proc. Powód – szwedzki właściciel we wrześniu ogłosił, że wycofuje się z Polski, a na gwiazdkę sprezentował sobie sowitą dywidendę z Elektrociepłowni Warszawskich w wysokości 1 mld zł. Może więc nie być zainteresowany kontynuowaniem inwestycji.
W 2011 r. mogą się jeszcze pojawić przetargi podwykonawcze na realizację bloku w Rybniku. Za 5,7 mld zł generalnym wykonawcą inwestycji został Alstom. Najwcześniej na przełomie 2011 i 2012 r. mogą być podpisane umowy na budowę bloków w Turowie za 2,8 mld zł i Kozienicach za 6 mld zł. Zarabiać można również na modernizowaniu już istniejących bloków. Tak jak Energomontaż Północ, który za instalację odsiarczania spalin w Elektrowni Kozienice dostanie 132 mln zł.

Mali mogą więcej

Maciej Stokłosa, analityk Domu Inwestycyjnego BRE, podkreśla, że w przypadku pozyskania zleceń energetycznych portfele zamówień dużych spółek mogą znacznie się powiększyć. – Warto jednak pamiętać, że czas realizacji zleceń energetycznych to 4 – 5 lat od chwili pozyskania. To znaczy, że duże wartości kontraktów rozłożą się na wiele lat – mówi Maciej Stokłosa.
W ocenie szans na zarobek z inwestycji w spółki mogące brać udział w realizacji programu dla energetyki analitycy DI BRE idą pod prąd i twierdzą, że najwięcej zyskają ci, którzy zainwestują w małe i średnie firmy, w tym podwykonawców. – Mają one szanse większego wzrostu przychodów niż w przypadku dużych firm, a także możliwość powiększenia marż – uważa Maciej Stokłosa.
Mali gracze mogą jednak paść łupem tygrysów szykujących się do wielkiego skoku. Aby w pełni wykorzystać możliwości, jakie daje energetyczny boom, polują na przejęcia. Polimex już podkupił konkurencji spółkę, która może otworzyć gigantowi drzwi do nowych dużych kontraktów. Centralne Biuro Konstrukcji Kotłów z Tarnowskich Gór pozwoli spółce zarabiać już na etapie prac studialnych i projektowych dla energetyki konwencjonalnej, przemysłowej i ciepłowniczej. – Rynek nowych inwestycji energetycznych w Polsce szacuje się na wiele miliardów euro rocznie, począwszy od roku 2011 przez co najmniej 10 lat. Posiadanie biura projektowego zdolnego zarówno do zaprojektowania kotła pod potrzeby klienta, jak i do kompleksowego opracowania procesu inwestycji, zwiększa nasze szanse na pozyskanie zleceń – mówi Konrad Jaskóła.
Wielcy na rynku skupują mniejszych specjalizujących się w wąskich dziedzinach, po to by zwiększać zarobek. Szef Polimeksu tłumaczy, że zakup CBKK wzmacnia zaplecze techniczne fabryce kotłów Sefako i stwarza możliwość oferowania własnych produktów, a to z kolei pozwoli na uzyskanie wyższych marż na sprzedaży.
W ocenie analityków BDM warto zainwestować w akcje Polimeksu-Mostostalu. W ostatnim raporcie z 1 grudnia akcje spółki wyceniono na 4,33 zł. Tuż przed sylwestrem były warte 4 zł. Co najważniejsze, Polimex-Mostostal daje najszerszą ekspozycję na przyszły boom w sektorze energetycznym wśród generalnych wykonawców notowanych na GPW.
Inną drogę walki o udział w energetycznym rynku wybrał Budimex, inny giełdowy gigant. Na koniec października 2010 r. portfel zamówień spółki wynosił 7 mld zł. Firma nie skupuje spółek, aby utworzyć potężną grupę, ale rozwija własny zespół inżynierów energetyków oraz specjalistów techniczno-handlowych. – Pozyskujemy również partnerów technologicznych do współpracy we wspólnych projektach, zawieramy porozumienia o współpracy z firmami działającymi na rynku energetycznym oraz z biurami projektowymi – mówi Dariusz Blocher, szef Budimeksu.
Sternik jednej z najpotężniejszych spółek drogowych nie ukrywa, że Budimex chce rozwinąć działalność w nowych obszarach m.in. z powodu perspektywy ograniczenia rynku inwestycji drogowych. – Generalnie podążamy za strumieniem inwestycyjnym, a dużych wydatków oczekujemy przede wszystkim w energetyce oraz kolejnictwie – mówi, ale zastrzega, że przygotowania do realizacji kontraktów w sektorze energetycznym nie oznaczają, iż firma odpuści konkurencji w branży drogowej. – W dalszym ciągu wartość ofert na rynku budownictwa drogowego będzie oscylowała wokół 10 mld zł. Bardzo mocno interesują nas także mniejsze lokalne kontrakty drogowe o wartości poniżej 20 mln zł – mówi prezes Budimeksu.
Spółka nie ukrywa, że za cel numer jeden stawia sobie walkę o zlecenia na budowę nowych bloków energetycznych w Polsce, zarówno węglowych, jak i parowo-gazowych. Budimex interesuje się także inwestycjami w ochronę środowiska, np. instalacjami oczyszczania spalin oraz spalarniami odpadów. Spółka jest w stanie zaoferować również podwykonawstwo prac budowlanych, szczególnie dostawy i montaż konstrukcji stalowych realizowanych przez wchodzący w skład grupy Mostostal Kraków.

Kolejka coraz dłuższa

Tak budowany wachlarz kompetencji podoba się analitykom. KBC Securities w raporcie z 26 listopada podniósł rekomendację dla Budimeksu do „kupuj” z „trzymaj”, a cenę docelową do 112,90 zł. Zaraz po świętach za jeden papier spółki płacono prawie 102 zł. Wzrost do oczekiwanego poziomu oznaczać będzie zysk rzędu 20 proc.
Dariusz Blocher szacuje, że wartość rynku energetyki i ochrony środowiska do roku 2020 wyniesie 100 mld zł, nie licząc elektrowni atomowych. Sama budowa elektrowni jądrowej pochłonie 40 mld zł. Co najmniej kilka miliardów złotych kosztować będzie związana z powstaniem elektrowni atomowej modernizacja linii przesyłowych.
Firmy spodziewają się potężnych kontraktów, ale kolejka do gigantycznych pieniędzy jest coraz dłuższa. Pewniakiem do udziału w realizacji programu jądrowego jest Elektrobudowa, która od dwóch lat zbiera doświadczenie przy rozbudowie fińskiej elektrowni atomowej w Olkiluoto. Pracownicy giełdowej spółki montują tam instalację elektryczną. Firma zainkasuje z niej 10 mln euro, czyli prawie 40 mln zł. Jacek Faltynowicz, prezes Elektrobudowy, uważa, że chociaż polskie firmy nie są w stanie wyprodukować reaktora, to już przy pracach montażowych mogą grać pierwsze skrzypce.
Polskie firmy twierdzą, że są w stanie wykonać nie tylko prace budowlane i montażowe. Elektrownię atomową wznosi się w podobny sposób co elektrociepłownię. Dlatego na zarobek liczy także Rafako, europejski lider w produkcji kotłów. Szansę na udział przy budowie polskiej elektrowni ma też Erbud. – Polskie firmy z powodzeniem mogą sobie poradzić z częścią budowlaną oraz instalacyjną – mówi Dariusz Grzeszczak, prezes Erbudu. Jego spółka uczestniczyła jako podwykonawca w budowie trzech elektrowni we Francji oraz w Niemczech, a teraz przymierza się do wejścia na brytyjski rynek.
Nie wszystkie firmy z branży budowlanej, które teraz zarabiają na budowie dróg, będą w stanie skorzystać z boomu energetycznego. W branży budowlanej – jak zresztą w każdej innej – istnieje dość wysoka specjalizacja. Budowa dróg wymaga zupełnie innego sprzętu niż budowa infrastruktury energetycznej, potrzebny jest odpowiedni personel. Jak jednak zauważa Mirosław Barszcz, zmiana profilu działalności jest możliwa. – Zwłaszcza w przypadku międzynarodowych koncernów mających zagraniczne doświadczenie w budowie różnego rodzaju infrastruktury. Nie będzie to jednak łatwe – mówi. Uważa, że w ciągu najbliższych 10 lat stopnieje portfel zamówień związanych z budową infrastruktury drogowej. – Dynamicznie rosnąć będzie natomiast wartość zamówień związanych z infrastrukturą energetyczną – twierdzi Mirosław Barszcz.
Polski rodzynek
Polimex-Mostostal to jedyna polska spółka, która weszła do klubu 200 największych firm konstrukcyjnych świata. Coroczny raport na temat branży budowlanej publikuje „International Construction”. Głównym kryterium oceny jest wartość sprzedaży w poprzednim roku kalendarzowym. 1,6 mld dol. w 2009 r. dało spółce 188. pozycję i oznacza spadek o siedem miejsc w porównaniu z poprzednim rankingiem.
Po raz pierwszy od ponad dziesięciu lat numerem jeden w rankingu nie został koncern francuski. Dwie chińskie spółki zdystansowały dotychczasowych liderów. Astronomiczna sprzedaż na poziomie 52 mld dol. dała China Railway Construction Corporation palmę pierwszeństwa. COVEC, zagraniczne ramię koncernu, buduje w Polsce jeden z odcinków autostrady A2 z Łodzi do Warszawy.
Numerem dwa na świecie jest inny azjatycki gigant: China Railway Group (48,8 mld dol.). Francuzi z Vinci, którzy są m.in. operatorem ponad 4 tys. km autostrad nad Sekwaną, ale interesy prowadzą w ponad 100 krajach na całym świecie, spadli na trzecią pozycję. Włoskie Astaldi, które buduje w Warszawie rugą linię metra za ponad 4 mld zł, jest dopiero na 135. miejscu ze sprzedażą w wysokości 2,7 mld dol.
W sumie w zestawieniu znalazło się 41 firm amerykańskich, 35 japońskich, 17 brytyjskich. Jednak to dziesięć firm z Chin sprzedało łącznie usługi za 225 mld dolarów, pokonując koncerny z USA. Całkowita sprzedaż wszystkich firm w rankingu wyniosła 1279 mld dolarów. Średnia rentowność spółek to 3,8 proc.
Niepewne inwestycje
Firmy z sektora budowlanego mają na GPW imponującą reprezentację. WIG Budownictwo liczy 32 spółki. Najwięksi gracze to Budimex, Polimex-Mostostal, Pol-Aqua i Mostostal Warszawa.
Giełdowym bykiem okazał się w 2010 roku Budimex. Na jego akcjach w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy można było zarobić blisko 51 proc. W tym samym czasie cała giełda urosła o niemal 21 proc. Papiery Budimeksu są droższe niż trzy lata temu, kiedy rozpoczął się kryzys, i to o 15 proc. Dla porównania indeks budownictwa spadł o ponad 37 proc.
Stabilnie na tym tle wygląda kurs Mostostalu Warszawa, który w ostatnim roku zyskał 2,3 proc., a w perspektywie trzech lat 5,5 proc. To jednak znacznie mniej, niż w tym samym czasie dałyby zarobić zwykłe lokaty bankowe.
Słabiutko prezentują się wyniki spółki Pol-Aqua. Akcje firmy spadają od czerwca 2008 r. W ciagu ostatnich 12 miesięcy walory firmy potaniały o 0,6 proc. Biorąc pod uwagę wzrost całego indeksu, inwestorzy stracili znacznie więcej, niż pokazują słupki Pol-Aquy. Analitycy uważają, że spółka na poprawę wyników będzie czekała aż do 2012 r. Powód – najpierw musi zejść z budów wygrywanych w warunkach bardzo silnej konkurencji i zdobyć kilka kontraktów z lepszymi warunkami finansowymi.
Inwestorzy stracili też na akcjach Polimeksu-Mostostalu. Spółka chwali się portfelem zamówień, który przekracza 10 mld zł, ale kurs ostro pikuje. W trzyletniej perspektywie akcje straciły 54 proc., co stawia firmę kierowaną przez Konrada Jaskółę na przeciwległym biegunie Budimeksu. Spółka miała za to piorunujący I kwartał 2010 r., w którym kurs poszybował o blisko 40 proc., do ponad 5,25 zł za akcję. Teraz oscyluje wokół 4 zł.
Analitycy w firmie badawczej PMR uważają, że jeśli zima nie sparaliżuje branży, to w 2011 r. indeks budowniczy skoczy nawet o 10 proc. Wzrost będzie możliwy głównie dzięki szerokiemu strumieniowi euro, który płynie do Polski z unijnych funduszy pomocowych na infrastrukturę.
Ograniczenie finansowania inwestycji drogowych spowolni rozwój portfela zamówień spółek działających w tej branży. Mniejsza liczba kontraktów spowoduje, że firmy będą się zwracały ku innym obszarom działalności, w tym ku elektroenergetyce, która staje się coraz modniejsza.
Czy w związku z tym będzie dochodziło do konsolidacji w sektorze budowlano-montażowym? Wątpię w to, bo przejęcia w tym obszarze są niezwykle ciężkie do przeprowadzenia przede wszystkim ze względu na wysokie wyceny i niewiele potencjalnych celów akwizycji.
W tej sytuacji dla większości spółek rozwój organiczny jest jedyną metodą rozwoju. Mimo to mniejsze podmioty są w stanie zwiększać swoje portfele w tempie dwucyfrowym, zaś największe spółki w wysokim jednocyfrowym.
Myślę, że na boomie energetycznym najbardziej skorzystają małe firmy specjalistyczne, które będą pracowały dla głównych wykonawców realizujących wielkie kontrakty. Jedną z nich może być np. Atrem, który już teraz pracuje dla największych graczy w branży energii elektrycznej. Moim zdaniem ich portfele są w stanie rosnąć w o wiele szybszym tempie niż dużych spółek.
Największą okazją rozwoju dla spółek jest obecnie tzw. budownictwo energetyczne.
Generalni wykonawcy starają się o przejęcie specjalistycznych firm podwykonawczych działających w branży. Spółki posiadające specjalistyczne kompetencje montażowe starają się poszerzyć oferowany zakres prac. Tak działają np. Remak czy Energomontaż Południe. Ograniczenie finansowania prac drogowych oznacza spadek wartości rozstrzyganych przetargów.
Wyniki spółek w 2011 r. będą pod wpływem rekordowej kontraktacji z 2010 r. Spadek przychodów z segmentu drogownictwa zacznie się w II połowie 2012 r. Uważam, że na inwestycjach energetyki najwięcej zyskają małe i średnie spółki, w tym podwykonawcy. Mają one zarówno szanse większego wzrostu przychodów niż duże firmy, jak i możliwość podwyższenia marż. W przypadku wybranych dużych firm, jak PBG, znaczenie inwestycji energetycznych jest często przeszacowywane.
Szacujemy, że wydatki na budowę nowych bloków energetycznych w latach po 2013 roku będą wynosić około 5 – 6 mld zł rocznie. Większe inwestycje mogą być utrudnione ze względu na ograniczoną zdolność przerobową podwykonawców w Polsce.
ikona lupy />
Maciej Stokłosa, DI BRE Fot. Mat. prasowe / DGP
ikona lupy />
Tomasz Sokołowski, BZ WBK Fot. Mat. prasowe / DGP