Z dyskryminacją internautów chce rozprawić się minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski, który sam przekonał się, że część zagranicznych sklepów traktuje nas jak klientów drugiej kategorii. Podobnych historii jest więcej. Są szanse, by to się zmieniło. Z wyliczeń Komisji Europejskiej wynika, że aż 61 proc. ofert sklepów internetowych jest niedostępnych dla klientów z Europy Środkowo-Wschodniej.

>>> Czytaj też: Sexshopy w internecie mnożą się jak grzyby po deszczu

"Zagraniczne firmy, zwłaszcza małe, nie znają naszego prawa. Boją się, że w razie problemów spory z klientem toczyłyby się przed polskimi sądami" - mówi szef resortu sprawiedliwości.

Dlatego chce on forsować w Brukseli pomysł na tzw. niebieski guzik (ang. blue button). Chodzi o stworzenie zbioru zasad i przepisów regulujących tylko handel w Internecie, które nie byłyby zależne od prawa żadnego z krajów Unii Europejskiej. Regulowałyby one np. sprawy reklamacji, zwrotu towarów, rozstrzygałyby, gdzie toczyłby się ewentualny proces sądowy. Stosowanie zasad e-handlu byłoby dobrowolnie.

Reklama

>>> Zobacz również: Handel mówi do Facebooka: Lubię to!

Sposobu na likwidację handlowej dyskryminacji szuka też Komisja Europejska. I ona również zastanawia się nad niebieskim guzikiem, ale ma też w zanadrzu drugi pomysł: wprowadzenie w całej Unii takiego samego prawa cywilnego. Na to jednak nie ma szans, bo "nie" temu pomysłowi mówi choćby nasz rząd.