Kraje Unii Europejskiej likwidują budowany od II wojny światowej system państwa opiekuńczego. Po raz pierwszy od blisko 70 lat – od Finlandii po Portugalię i od Grecji po Irlandię – rządy tną zasiłki dla bezrobotnych, dodatki na dzieci i uposażenia na mieszkania socjalne, wydłużają wiek emerytalny i zmniejszają liczbę urzędników. I w większości państw znajdują dla takiej polityki aprobatę wyborców.
– Solidarność społeczna jest możliwa, kiedy odnotowuje się wzrost – przekonywała niedawno w Bundestagu kanclerz Niemiec Angela Merkel. Jednak większość gospodarek zachodniej Europy rozwija się anemicznie, a nawet drepcze w miejscu od połowy lat 70. ubiegłego wieku. Kryzys naftowy nie tylko trwale zwiększył poziom bezrobocia z 2 – 3 proc. osób w wieku produkcyjnym do 9 – 11 proc., ale też ograniczył wzrost gospodarczy z 5 – 6 proc. do średnio 2 procent. – To był moment, w którym należało podjąć reformę systemu emerytalnego. Wówczas jego przebudowa byłaby o wiele łagodniejsza niż teraz – tłumaczy „DGP” Tess Lanning z londyńskiego Institute for Public Policy Research (IPPR). Cztery dekady temu finanse publiczne krajów unijnych były w dobrej kondycji, więc reformy można było rozłożyć na wiele lat bez konieczności gorączkowego poszukiwania oszczędności.
Owoce ograniczenia państwa socjalnego zbierają już Szwedzi. Pięć lat temu po raz pierwszy od dziesięcioleci odsunięci od władzy zostali socjaldemokraci. Konserwatywne ekipa Frederika Reinfelda podjęła program ograniczenia osłon socjalnych, prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych (m.in. banków, linii lotniczych SAS, producentów wyrobów alkoholowych). W ciągu 4 lat udział państwa w gospodarce spadł z 52 proc. PKB (rekord wszech czasów w krajach o gospodarce wolnorynkowej) do wciąż wysokiego, ale jednak już rozsądniejszego poziomu 47 proc. Dzięki temu w ubiegłym roku Szwecja była najszybciej rozwijającym się krajem Unii, a prawica wygrała kolejnewybory.

Nawet Turcja jest lepsza

Reklama
Rządy innych krajów europejskich przez dziesięciolecia szły jednak na łatwiznę. Aby utrzymać władzę, wolały zrekompensować brak środków na utrzymanie rozbuchanego państwa socjalnego większym długiem i deficytem budżetowym. Kres tej wyniszczającej budżety polityki przyszedł w zeszłym roku, gdy inwestorzy stracili wiarę, iż kiedykolwiek odzyskają pożyczone Grecji, Irlandii, Portugalii pieniądze. Strach zajrzał w oczy przywódcom UE i wreszcie zmusił ich do działania. – Stawką w tej grze jest uratowanie euro. A to oznacza uratowanie zjednoczonej Europy – ostrzegła kanclerz Merkel.
Krajem, który zdecydował się na najbardziej radykalną reformę systemu państwa opiekuńczego, okazała się Wielka Brytania. Konserwatywny rząd Davida Camerona uznał, że to jedyny sposób, aby utrzymać najwyższą (AAA) ocenę wiarygodności kredytowej Zjednoczonego Królestwa. W zeszłym roku deficyt budżetowy (12,5 proc. PKB) osiągnął najwyższy poziom od zakończenia II wojny światowej. Wydatki socjalne, które przekroczyły 218 mld funtów rocznie (16,5 proc. PKB), są jedną z najważniejszych przyczyn załamania finansów państwa.
Wizja bankructwa kolejnych krajów Unii i rozpadu strefy euro jest najbardziej spektakularną przyczyną reformy systemu państwa opiekuńczego. Ale wcale nie najważniejszą. – Kraje Unii poświęcają na dotacje socjalne średnio ponad 1/4 dochodu narodowego, ale nie przyczyniło się to do redukcji skali ubóstwa. Ogromne środki są marnotrawione. W dobie globalizacji państw europejskich nie stać już na utrzymywanie takich wydatków – tłumaczy Lanning.
Chory system socjalny jest kulą u nogi krajów UE, który nie pozwala im konkurować nie tylko z Chinami (gdzie nie ma minimalnych emerytur i świadczeń zdrowotnych gwarantowanych przez państwo), ale nawet z Turcją. Przytłoczone wysokimi podatkami przedsiębiorstwa, szczególnie z Włoch, Hiszpanii i innych krajów południa Europy, nie są w stanie rywalizować z produktami z nowych rynków wschodzących. – Wskaźnikiem, który obrazuje ciężar państwa socjalnego, jest udział dochodów podatkowych w dochodzie narodowym – przekonuje „DGP” Bjoern Tarras-Wahlberg, prezes World Tax Association, który od lat walczy o wprowadzenie na świecie podatku liniowego. – W Turcji dochody fiskalne stanowiły w 2009 roku (ostatnie dostępne dane – red.) 29 proc. PKB, w Niemczech 43 proc., we Francji 43 proc. a w Szwecji aż 47 proc. – dodaje.
Europa pozostaje jednak w tyle nie tylko za rynkami wschodzącymi, ale także za Stanami Zjednoczonymi. W 1992 roku prezydent Bill Clinton przeforsował ustawę, która ograniczyła subwencje socjalne (zasiłek dla bezrobotnych jest wypłacany przez 26 tygodni, a nie jak wcześniej przez 99), a także wprowadziła system, w którym Amerykanom bardziej opłaca się podejmować niskopłatne prace, niż pozostawać na socjalu. Dzięki temu do czasu załamania amerykańskiej gospodarki w 2009 roku poziom bezrobocia w USA był dwukrotnie niższy niż w Unii Europejskiej.
Opublikowany niedawno raport brytyjskiego rządu o systemie pomocy społecznej Zjednoczonego Królestwa pokazał słabość europejskich rozwiązań. W Wielkiej Brytanii aż 5 mln ludzi żyje dziś z dotacji socjalnych, z czego 1,4 mln osób od przeszło 10 lat. Jak tłumaczy minister ds. pracy Iain Duncan, z powodu różnego rodzaju dotacji nie opłaca się podejmować pracy opłacanej poniżej 15 tys. funtów rocznie (5,7 tys. złotych miesięcznie). Gdyby nie masowa imigracja m.in. z Polski, nie byłoby komu pracować przy liniach produkcyjnych czy w usługach. – Jednym z najbardziej uzależniających od opłat socjalnych form dotacji są mieszkania socjalne. Za wynajęcie dwupokojowego mieszkania na przedmieściach Londynu trzeba zapłacić ok. 90 funtów tygodniowo, podczas gdy osoby objęte dotacjami socjalnymi płacą zaledwie 5,2 funta tygodniowo. Przepaść jest tak ogromna, że podjęcie gorzej płatnych prac się nie opłaca, zaś osoby, które od dawna są bezrobotne, rzadko mają kwalifikacje dające im szanse na lepsze uposażenie – tłumaczy „DGP” Patrick Nolan, eksport londyńskiego instytutu analitycznego Reform. Mimo kryzysu i wysokiego bezrobocia paradoksalnie brytyjscy przedsiębiorcy wciąż nie mogą znaleźć kandydatów do obsady przeszło pół miliona stanowisk.

Kosztowne europejskie absurdy

Brytyjskie subwencje socjalne są nieskuteczne także ze względu na bardzo zbiurokratyzowany system dystrybucji. O wszystkim decydują urzędnicy w Londynie, którzy mają tylko nikłe pojęcie, czy osoba w Glasgow lub Yorku rzeczywiście szuka pracy. Beneficjentom systemu łatwo lawirować w gąszczu przepisów. Regulacje socjalne obejmują aż 8 tys. stron ustaw, a petenci mogą ubiegać się aż o 53 różne formy dotacji. Podobne absurdy można znaleźć w całej Europie. We Francji osoby zwolnione w ramach restrukturyzacji mogą liczyć na 90 proc. dotychczasowej pensji przez półtora roku, a jeśli zgodzą się na szkolenia obejmujące tzw. deficytowe zawody (na przykład opieka nad osobami starszymi) – przez trzy lata. W Belgii nie jest problemem otrzymanie od władz stypendium doktoranckiego w wysokości około 1,5 tys. euro netto przez okres 4 lat bez żadnej możliwości narzucenia tematu pracy czy monitorowania postępów jej pisania. W Grecji faktyczny moment przechodzenia na emeryturę wynosi zaledwie 53 lata.
Wypaczenia subwencji socjalnych, np. wcześniejsze emerytury, dotknęły także biedniejsze kraje Wspólnoty. W naszym kraju pracuje zaledwie 1/3 kobiet w wieku powyżej 55 lat, pozostałe żyją na garnuszku podatników. – W sytuacji gdy średnia długość życia w Unii Europejskiej przekracza 80 lat, nie można utrzymać systemu, w którym ludzie utrzymują się ze świadczeń emerytalnych przez 30 lat. Nie tylko kryzys finansowy i globalizacja, ale także starzenie się społeczeństwa i zapaść demograficzna dobiły państwo opiekuńcze w Europie – wskazuje w rozmowie z „DGP” Nicolas Veron, główny ekonomista brukselskiego Instytutu Breugla.
Krajem, który doprowadził zobowiązania socjalne do wyjątkowego absurdu, są Włochy. Jednym z przykładów marnotrawienia subwencji wydatków socjalnych są zdecydowanie wyższe świadczenia emerytalne dla pracowników włoskiego sektora publicznego w stosunków do osób, które pracowały w prywatnych firmach.

Społeczeństwa godzą się na cięcia

Coraz więcej ekspertów po raz pierwszy uwierzyło jednak, że system zabezpieczeń socjalnych zostanie zreformowany w ciągu nadchodzących kilku lat. Bo po raz pierwszy zamiast deklaracji rządy zaczęły ostro ciąć wydatki socjalne.
Plany oszczędnościowe brytyjskiego rządu stały się wzorem dla programów forsowanych w kilkunastu krajach Unii Europejskiej. W ciągu czterech lat rząd w Londynie zamierza nie tylko ograniczyć wydatki na cele socjalne (aż o 83 mld funtów), ale też całkowicie zmienić zasady ich wypłacania. – Tu nie chodzi tylko o ograniczenie wydatków, ale o zmianę systemu jego dystrybucji – tłumaczy Tess Lanning.
Ekipa Camerona chce przywrócić kontrolę rządu nad dotacjami, by nie dochodziło do marnotrawstwa środków. Temu ma służyć utworzenie tzw. jednolitej płatności socjalnej, która zastąpi dotychczasowy wachlarz świadczeń m.in. na mieszkania socjalne, dzieci, zdrowie czy podtrzymanie minimalnych dochodów. W nowym układzie wprowadzono także górny pułap łącznych dotacji, który nie będzie mógł przekroczyć 26 tys. funtów rocznie na rodzinę. To ma spowodować, że znów zacznie się opłacać praca nawet na mniej dochodowych stanowiskach. Wyrazem radykalnego ograniczenia państwa socjalnego jest nie tylko zmniejszenie świadczeń, ale także zasadnicze zmniejszenie zatrudnienia w sektorze publicznym. Brytyjski minister finansów George Osborne zapowiedział likwidację aż 490 tys. stanowisk w administracji w ciągu 4 lat. We Francji prezydent Nicolas Sarkozy wprowadził zasadę, że w miejsce dwóch urzędników przechodzących na emeryturę zostanie zatrudniony tylko jeden. We Włoszech ma obowiązywać taka sama reguła, tyle że nowy etat zostanie utworzony dopiero, kiedy na emeryturę przejdzie pięciu urzędników.
– Najbardziej zaskakuje nie tyle skala cięć, ile zmiana podejścia w europejskich społeczeństwach do założeń państwa socjalnego – wskazuje Bjoern Tarras-Wahlberg. Z niedawno przeprowadzonego przez BBC sondażu wynika, że 72 proc. Brytyjczyków jest przeciwnych tworzeniu nowych miejsc pracy przez rząd za cenę zwiększenia zobowiązań finansowych państwa. Szczególnie trudna do przeprowadzenia wydawała się reforma systemu socjalnego w Niemczech. Po II wojnie opieka państwa (tzw. system kapitalizmu reńskiego) miała być gwarancją utrzymania pokoju społecznego i zapobieżenia powrotu do dyktatury. Mimo to trzy miesiące temu w Bundestagu Angela Merkel przedstawiła radykalny plan ograniczenia wydatków socjalnych. Sygnałem, jak bardzo rząd jest zdeterminowany ukrócić nadmierne wydatki, jest redukcja subwencji dla rodzin z dziećmi, choć Republika Federalna ma jeden z najniższych przyrostów naturalnych w Europie. Plan przewiduje zmniejszenie do 2014 roku nakładów socjalnych o 80 mld euro (3 proc. PKB) m.in. poprzez ograniczenie liczby stanowisk w administracji o 10 tys. osób.

Szansa dla biedniejszych państw UE

We Francji, mimo ogólnonarodowych protestów, jesienią ubiegłego roku prezydent Sarkozy przeforsował pierwszy etap reformy emerytalnej, który zakłada przesunięcie z 60 do 62 lat wieku, w którym można otrzymać część świadczeń, i z 65 do 67 lat ich całość. Rząd od tego czasu poszedł dalej i zapowiedział cięcia wydatków socjalnych o wartości co najmniej 45 mld euro.
Najbardziej radykalne plany oszczędnościowe zostały opracowane w Brukseli wobec tych krajów, które otrzymały pomoc przed bankructwem: Grecji i Irlandii, a zapewne wkrótce także Portugalii. To paradoks, bo przez wiele lat Komisja Europejska mocno forsowała rozwój europejskiej polityki społecznej. Teraz także tu nastąpił zwrot o 180 stopni. Irlandzki rząd został zmuszony do ograniczenia stanowisk w administracji o prawie 25 tys. osób. Wydatki socjalne mają zostać zredukowane w ciągu 3 lat aż o 15 mld euro, a minimalna stawka za godzinę pracy spadła o prawie 1/5, do 7,65 euro.
W Grecji zasadniczą część kosztów uzdrowienia finansów publicznych także poniosła do tej pory bardzo rozbudowana grupa urzędników. Ich pensje nie tylko zostały zamrożone (co przy relatywnie wysokiej inflacji oznacza spadek ich realnej wartości), ale także zlikwidowano wszelkiego rodzaju premie, które do tej pory stanowiły poważną część dochodów. W ciągu 3 lat wydatki socjalne państwa mają zostać zredukowane aż o 30 mld euro.
W specjalnym raporcie opublikowanym w ubiegłym tygodniu grupa czołowych europejskich ekonomistów uważa jednak, że to dopiero początek. Ich zdaniem Grecja będzie musiała zdecydowanie bardziej przykroić wydatki socjalne, aby uniknąć ponownego bankructwa i przywrócić konkurencyjność gospodarce. Autorzy dokumentu uważają, że ograniczenia muszą odpowiadać kolosalnej kwocie 16,5 proc. greckiego PKB. To niewiele mniej niż rekordowy plan oszczędnościowy Łotwy z 2009 roku, który ograniczył wydatki państwa o 18 proc. PKB.
Antonio Missiroli, prezes brukselskiego European Policy Center, uważa, że paradoksalnie kryzys państwa opiekuńczego przyszedł w momencie dobrym dla Polski i innych krajów Europy Środkowej. Jeszcze w 2009 roku Niemcy i Francja, a także Komisja Europejska, szykowały się do kampanii na rzecz ustanowienia wspólnych dla całej UE minimalnych norm socjalnych. – Teraz zamiast zmuszać biedniejsze państwa Unii do podwyższenia poziomu wydatków socjalnych, bogaci obniżają go do poziomu, na którym znajduje się w Europie Wschodniej – mówi „DGP” Miseroli. I dodaje, że gdyby plan Berlina, Paryża oraz Brukseli udało się zrealizować, zahamowałyby to rozwój krajów postkomunistycznych i podcięło ich konkurencyjność na rynkach międzynarodowych.