Raport jest pierwszym, który sporządzono po tym, jak okazało się, że realna groźba niewypłacalności dotyczy nie tylko Grecji, ale i Włoch oraz Hiszpanii. Spośród 29 państw korzystających ze wsparcia EBOiR, prognozy obniżono dla aż 25. Tylko jedno – Azerbejdżan – będzie się rozwijał szybciej, a w przypadku trzech krajów azjatyckich – Mongolii, Tadżykistanu i Turkmenistanu – wskaźniki się nie zmieniły. Największe zmiany są jednak w dwóch regionach najsilniej związanych gospodarczo ze strefą euro – Europie Środkowej i krajach bałtyckich (Polska, Słowacja, Węgry, Słowenia, Chorwacja, Litwa, Łotwa i Estonia) oraz Europie Połuniowo- Wschodniej (Albania, Bośnia i Hercegowina, Bułgaria, Czarnogóra, Macedonia, Rumunia i Serbia).

Spadek prognoz dla krajów bałkańskich – wzrost 1,7 zamiast 2,3 proc. w tym roku i 1,6 zamiast 3,7 proc. w przyszłym – to bezpośrednio efekt kłopotów Grecji. Banki z tego kraju były głównymi kredytodawcami dla wielu gospodarek w regionie, ale same poniosły potężne straty na posiadanych obligacjach własnego rządu. Najmocniej powiązane z grecką gospodarką są według EBOiR Albania, Rumunia i Serbia. Z kolei ósemka środkowoeuropejsko- bałtycka ucierpi wskutek dwóch czynników. Po pierwsze – słabszego wzrostu w Europie Zachodniej, dokąd trafia większa część eksportu z takich państw, jak Polska, Węgry czy należąca do strefy euro Słowacja. To właśnie tym dwóm ostatnim krajom (oraz Rumunii) EBOiR najmocniej obniżył prognozę.

Drugim zaś jest to, że w większości z tych państw sektor bankowy jest zdominowany przez filie banków zachodnioeuropejskich, więc problemy macierzystych instytucji ostatnich automatycznie oznaczają mniej kredytów i mniejszy wzrost gospodarczy. To wszystko dotyczy też naszego kraju. – Polska jest uzależniona od koniunktury w Niemczech i innych najważniejszych krajach Europy Zachodniej. Drugim powodem jest szybki spadek aktywności gospodarczej w Europie Zachodniej, w tym ograniczenie kredytów przez banki – mówi „DGP” Erik Bergloef, główny ekonomista EBOiR. Bank ostrzegł też, że wzrost może się okazać jeszcz mniejszy. Stanie się tak, jeżeli przywódcy strefy euro nie zdołają wypracować rozwiązania kryzysu, zanim przeniesie się on do Włoch i Hiszpanii.