Salman Khan udostępnił w sieci już prawie 3 tys. wykładów. Amerykański popularyzator nauki przekonuje, że każdy może się kształcić za darmo.
Ciąg Fibonacciego (informatyka), Nierówność Cauchy’ego-Schwarza (algebra liniowa), Związki aromatyczne i reguła Hueckla (chemia organiczna), Listy Pythona (programowanie). By posiąść tak wyrafinowaną wiedzę, nie trzeba już brać korepetycji czy słono płacić za naukę na najlepszych uniwersytetach. Wystarczy wejść na internetową stronę Salmana Khana, komputerowego i matematycznego pasjonata, by kształcić się za darmo. 35-letni popularyzator nauki i początkujący biznesmen, do którego przylgnęło już miano nauczyciela świata, trafił na listę najbardziej wpływowych ludzi naszej planety.
O rosnącej popularności młodego Amerykanina z bangladeskimi korzeniami świadczy choćby tylko ta jedna rzecz: stronę Khana z wideolekcjami odwiedziło w ubiegłym miesiącu ponad 2 mln osób. Podobną witrynę OpenCourseWare, prowadzoną przez renomowany Massachusetts Institute of Technology, również oferującą bezpłatny dostęp do tajników wiedzy, o milion mniej. A działa ona od dekady, czyli o połowę dłużej.
– Jeśli ktoś interesuje się naukami ścisłymi, koniecznie musi zajrzeć na stronę Akademii. Ten młody człowiek całkowicie zmienił podejście do przekazywania wiedzy oraz uczenia się przez sieć – zachwala Khana na swoim blogu twórca Microsoftu Bill Gates, który wsparł jego działalność sumą 1,5 mln dol. Nie on jeden: Google przelało na konto Akademii Khana równe 2 mln dol. w ramach programu 10^100 (firma przeznaczyła 10 mln dol. na wsparcie projektów mających „zmienić świat”), a John Doerr, szef jednego z najbardziej agresywnych funduszy inwestycyjnych, wspomógł go 110 tys. dol. z własnych oszczędności.
Wszystkie spływające datki Salman Khan przeznacza na rozwój przedsięwzięcia, którym wciąż zarządza ze swojego niewielkiego mieszkania w kalifornijskim Mountain View. Tym, którzy chcą go wesprzeć finansowo lub nawiązać współpracę, już na samym starcie stawia jeden warunek: Akademia działa i będzie działała na zasadzie non profit i nigdy nie stanie się maszynką do robienia pieniędzy. – Moim celem jest umożliwienie nauki osobom w każdym wieku i z każdego zakątka świata, nawet tego najbiedniejszego. Po prostu chcę podzielić się wiedzą z każdym, kto uważa, że będzie to dla niego pomocne. Nawet z przybyszem z kosmosu, który chciałby poznać tajniki ziemskiej biologii – mówi.
Reklama

Przewodnik, a nie belfer

Na stronie Khana jest już omówionych prawie 3 tys. tematów. Ponieważ Akademia błyskawicznie zyskuje na popularności, to oprócz algebry, geometrii czy fizyki znajdziemy już na niej również m.in. chemię organiczną, ekonomię, bankowość, informatykę, historię oraz historię sztuki. Jest też kilka działów poświęconych aktualnym wydarzeniom, m.in. prześladującemu nas kryzysowi ekonomicznemu czy planowi Timothy’ego Geithnera (sekretarz skarbu w rządzie Baracka Obamy, który opracował strategię poprawy kondycji amerykańskich banków poprzez wykupienie ich toksycznych aktywów). Bardzo popularne są także zestawy ćwiczeń przygotowujących do egzaminu GMAT z matematyki dla studentów nauk ekonomicznych. Bez zdania tego testu nie jest możliwe rozpoczęcie studiów podyplomowych, choćby na zarządzaniu. Dlatego wyspecjalizowane szkoły każą sobie słono płacić za przygotowanie do tego egzaminu (sama próba zmierzenia się z testem kosztuje w tym roku 250 dol.). Na Khan Academy można uczyć się do GMAT całkowicie za darmo.
– Sukces Akademii polega na tym, że Salman Khan nie jest klasycznym wykładowcą: nie korzysta ze szkolnej tablicy, nie kreśli na niej szybko kredą zagmatwanych wzorów, i nie stoi tyłem do uczniów – mówi „DGP” Judie Phelps, matematyczka z uniwersytetu z San Francisco. Nauka w jego wydaniu jest jak oddanie się pod opiekę przewodnika, który łagodnie weźmie nas za rękę, przeprowadzi przez mielizny niewiedzy i przy okazji spokojnie objaśni to, co niezrozumiałe.

Korepetycje na YouTube

Każda z przygotowanych przez Khana wideo lekcji trwa ok. 10-15 minut, a temat zawsze jest prezentowany w ten sam ascetyczny sposób, by nic nie rozpraszało naszej uwagi. Widać tylko czarne tło, na którym Khan (nigdy nie pojawia się w kadrze) kreśli kolorowymi rysikami matematyczne czy ekonomiczne wzory, bądź rozpisuje zasady perspektywy lub kompozycji barokowych obrazów, i jednocześnie zza kadru tłumaczy wszelkie zawiłości. I tylko tyle. Ale wystarczyło, by ludzie z całego świata zaczęli słać do niego maile z podziękowaniami za to, że dzięki niemu udało im się w końcu zrozumieć, czym jest największy wspólny dzielnik oraz jak działają CDS-y.
Jego droga do stania się „nauczycielem świata” rozpoczęła się w 2004 r. Po ukończeniu matematyki, informatyki oraz elektrotechniki na MIT i zarządzania na uniwersytecie Harvarda zaczął pracować w niewielkim funduszu hedgingowym Daniel Wohl Capital Management. Był tam jedynym analitykiem, a w pewnym momencie nawet jedynym pracownikiem.
Fundusz nie był zbyt aktywny, więc Khan miał sporo wolnego czasu. W sierpniu zadzwoniła do niego siostrzenica Nadia z Nowego Orleanu, cierpiąca na nieuleczalne stwardnienie zanikowe boczne, i poprosiła o pomoc w matematyce: miała szczególne problemy z konwersją jednostek, m.in. z przeliczaniem galonów na litry i uncji na gramy. Z chęcią się zgodził, był tylko jeden problem: mieszkał w odległej Kalifornii. Ale od czego jest internet: Khan wykorzystał do nauki siostrzenicy komunikator Yahoo! Messenger, a do ilustracji omawianych zagadnień wbudowaną w ten program usługę Doodle, która umożliwia tworzenie prostych animacji. Chora Nadia szybko nadrobiła zaległości i przegoniła w nauce dwóch braci. Ci więc również dodali Khana do znajomych w Messengerze, i uczyli się już razem, a przy okazji opowiedzieli o nim kolegom ze szkoły.
I tak ruszyła lawina. Chętnych do nauki było tak wielu, że Khan stworzył stronę internetową i umieścił na niej wszystkie wykłady, które tematycznie pogrupował. Jednocześnie przestało mu wystarczać Yahoo! Doodle, przeniósł się więc na YouTube. To z kolei wiązało się z inwestycjami: kupił niedrogą kamerę oraz prosty tablet graficzny marki Wacom (w sumie wydał niewiele ponad 200 dol.). Pierwsza 10-minutowa wideolekcja pojawiła się w sieci 16 listopada 2006 r. i była poświęcona najmniejszej wspólnej wielokrotności.
KhanAcademy.org okazała się przebojem: korzystali z niej nie tylko uczniowie podstawówek, ale również liceów, a nawet studenci. Salman Khan rzucił więc w 2009 r. nudną robotę analityka w nieperspektywicznym funduszu hedgingowym i na pełny etat poświęcił się tworzeniu Akademii (w przygotowywaniu kolejnych prezentacji pomaga mu obecnie kilka osób).
Dziś to już nie tylko wideolekcje, ale cały system kształcenia i monitorowania postępów w nauce. Chętni mogą na tej stronie rozwiązywać przygotowane zestawy ćwiczeń, zaś analizujący wyniki program komputerowy podpowie, gdzie są nasze najsłabsze strony.
Po podciągnięciu się możemy wejść na kolejny poziom trudności, i tak aż do zmierzenia się z egzaminem końcowym. Przy czym cały czas możemy obserwować drzewko naszych umiejętności z bardzo szczegółowymi informacjami.
Działalność Salmana Khana szybko zwróciła na niego uwagę. W 2010 r. magazyn „Fortune” umieścił go na 34. miejscu listy „40 under 40”, czyli najbardziej perspektywicznych młodych biznesmenów, znalazł się także na 7. pozycji w zestawieniu najbardziej innowacyjnych ludzi biznesu 2011 roku przygotowanej przez magazyn „Fast Company”.

Matematyka dla każdego

35-latek nie spoczywa na laurach: jego najnowszym pomysłem jest stworzenie tzw. hybrydowego systemu nauczania. W tym celu nawiązał współpracę z Los Altos School District w Kalifornii, które zdecydowało oddać mu pod opiekę pięć klas ze szkół podstawowych. Wybrani uczniowie będą w nowatorski sposób uczyć się matematyki.
Pierwszym krokiem będzie zintegrowanie przygotowanych już przez Akademię Khana lekcji z oficjalnym programem nauczania. Dzięki temu nauczyciele będą się nimi posiłkować przy prowadzeniu zajęć. Dodatkowo uczniowie mają po zajęciach rozwiązywać zadania przygotowane przez Akademię Khana. Analizujący dokonania dzieci program komputerowy będzie przesyłał dokładne wyniki nauczycielom, dzięki czemu oni z kolei będą mogli lepiej poznać słabe i mocne strony pupili, i indywidualnie z nimi pracować. – Mamy nadzieję, że dzięki systemowi hybrydowemu nasi uczniowie będą lepiej przygotowani do wyzwań czekających ich w XXI wieku. Nie ukrywamy, że z wielką niecierpliwością czekamy na efekty tego eksperymentu, z którym wiążemy duże nadzieje – stwierdziła pompatycznie w oficjalnym oświadczeniu dyrekcja Los Altos School District. Sam Salman,Khan, jak zawsze, zachowuje skromność. – Ja tylko pragnę dać radość z nauki tym wszystkim, którzy chcą się uczyć – mówi.