W tle zmian toczy się zacięta walka o setki milionów złotych z rządowych kontraktów. O odwołaniu dotychczas kierujących biurami urzędników jako pierwszy poinformował na swoich internetowych stronach branżowy „Computerworld”. Nam udało się ustalić nazwiska następców – obaj są funkcjonariuszami największej polskiej służby specjalnej, czyli ABW. Teraz swoje nowe obowiązki będą pełnić jako oddelegowani do resortu spraw wewnętrznych i po ewentualnym zakończeniu misji wrócą do służby.
– Nowy dyrektor CPD faktycznie jest oddelegowany z ABW, ale ma 6-letnie doświadczenie w administracji państwowej, m.in w latach 2006 – 2008 pracował w Kancelarii Prezydenta – informuje nas rzecznik MSW Małgorzata Woźniak. Jest nim Andrzej Maciąg. Drugą strukturą (DEPiT) pokieruje Tomasz Wójcik. – Obydwa departamenty rzadko trafiają na czołówki gazet, ale z punktu widzenia państwa ich zadania mają strategiczne znaczenie – tłumaczy urzędnik resortu. Sam DEPiT zajmuje się nadzorem nad PESEL-em, bazą danych o kierowcach i pojazdach, a także paszportami i wizami. Drugie biuro, czyli CPD, odpowiada na personalizowanie, czyli nanoszenie danych na dowody osobiste, paszporty czy Kartę Polaka, a także np. legitymacje dla policji. Bazy danych obydwu departamentów zawierają niemal pełną wiedzę o każdym Polaku. W ślad za szefami do obu struktur ma trafić około 10 funkcjonariuszy służb specjalnych. – Rząd pozoruje serię działań, które mają nas przekonać, jak dba o wolności obywatelskie, jak w sprawie ACTA. W rzeczywistości jednak rezygnuje z cywilnego nadzoru nad służbami, bo jak inaczej rozumieć takie roszady? – krytykuje zmiany wiceszef sejmowej komisji spraw wewnętrznych i administracji Jerzy Polaczek (PiS).
Ekspert w dziedzinie bezpieczeństwa i były wiceminister spraw wewnętrznych dr Zbigniew Rau przekonuje jednak, że nie ma powodów do bicia na alarm. – Nie kryterium przynależności, ale fachowości powinno decydować. Bo nowi dyrektorzy będą musieli uratować wiele projektów finansowanych przez Unię – komentuje.
Reklama
Trudno nie spoglądać na te zmiany w oderwaniu od zaciętej wojny o rządowe zamówienie na druk nowego dowodu. Jego wartość szacowana jest na 400 milionów złotych. Stara się o nie pięć konsorcjów – w tym dotychczasowy producent, czyli kontrolowana przez państwo PWPW.
Wiosną ub.r. na łamach DGP ujawniliśmy, że szef ABW napisał listy do prezydenta, marszałków Sejmu i Senatu, a także premiera. Ostrzegał w nim, że wyłanianie nowego producenta w przetargu stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa.
Jednak ówczesny minister spraw wewnętrznych Jerzy Miller pozostał głuchy na te argumenty Krzysztofa Bondaryka, podobnie jak ministra Skarbu Państwa, ceniącego przynoszącą sowitą dywidendę PWPW. Jacek Cichocki tuż po objęciu stanowiska ministra, zlecił audyt projektu nowego dowodu osobistego i stanu rejestrów państwowych, ale dotąd nie poinformował o płynących z niego wnioskach. W tym sensie powierzenie przez Cichockiego dyrektorskich foteli ludziom ABW może oznaczać, że przychyla się do unieważnienia przetargu i – wzorem Niemiec czy Francji – pozostawienia druku dokumentów w kontrolowanej przez państwo PWPW.
O kontrakt wart 400 mln zł stara się pięć konsorcjów