Zbliżeni do Orbana przedsiębiorcy rozwijają się na intrantnych zamówieniach publicznych. – Na razie nie widać, żeby era oligarchów minęła. Nowa elita nie powinna być tworzona poprzez pomaganie lojalnym biznesmenom – mówił Reutersowi Peter Heim, szef Centrum Badań Gospodarczych „Stulecie”, uważanego za bliskie ideowo Fideszowi.

Opozycja stawia sprawę ostrzej: Orban szuka bogatych wasali, którzy pomogą mu utrzymać się u władzy. Podobny manewr znacznie wcześniej wykonała turecka AKP Recepa Tayyipa Erdogana, która wykreowała lojalnych biznesmenów – tzw. anatolskie tygrysy. Zabezpieczając finansowo AKP, pozwalają – pierwotnie antyestablishmentowej – partii na długie trwanie u władzy (AKP rządzi Turcją od 2002 roku).

>>> Czytaj też: "FT": Presja narasta, a Węgry staczają się w przepaść

Lewicowy tygodnik „Magyar Narancs” opisał niedawno interesy robione przez jednego z oligarchów Orbana – Zsolta Nyergesa. Od czasu gdy Fidesz doszedł do władzy, jego Kozgep zdobył publiczne kontrakty warte w sumie 200 mld forintów (2,8 mld zł). Jedna z firm Nyergesa w niejasnych okolicznościach wygrała m.in. przetarg na projekt związany z energetyką słoneczną dla uniwersytetu w Segedynie na południu kraju.

W przetargu spółka córka Kozgepu zajęła dopiero trzecie miejsce, ale udało jej się usunąć konkurentów na drodze sądowej. Nyerges blisko współpracuje z Lajosem Simicską, przyjacielem Orbana z czasów studenckich. Simicska do niedawna pełnił funkcję skarbnika Fideszu, a podczas poprzednich rządów Orbana pod koniec lat 90. był szefem służby podatkowej. Obecnie Simicska nie sprawuje funkcji państwowych. Wspólnie z Nyergesem jest za to właścicielem agencji reklamowej Publimont, która w ostatnim czasie otrzymała zamówienie od państwowego totalizatora Szerencsejatek (na 250 mln forintów, czyli 3,6 mln zł) na przeprowadzenie kampanii reklamowej na nośnikach dostarczonych przez BKV, obsługujących budapeszteński transport publiczny. BKV przekazały powierzchnię reklamową Publimontowi z pominięciem ustawy o zamówieniach publicznych, za co zostały ukarane przez sąd karą w wysokości 2 mln forintów (28 tys. zł). Mimo to przetarg nie został unieważniony.

Opozycja oskarża rząd o dyskryminację pozostałych firm, w tym należące do Austriaków Epamedia. Jak wylicza Reuters, choć firma dysponuje 50-proc. udziałem w węgierskim rynku reklamowym, otrzymała zaledwie 1 proc. kontraktów z sektora państwowego. Innym kontrowersyjnym posunięciem może być planowane na najbliższe tygodnie przeforsowanie ustawy wprowadzającej państwowy monopol na sprzedaż papierosów. W myśl wzorowanej na rozwiązaniach austriackich propozycji na całych Węgrzech ma istnieć zaledwie 7 tys. punktów sprzedaży tytoniu, co w zamyśle ma ograniczyć palenie. Autorem projektu jest fideszowski burmistrz miasta Hodmezovasarhely Janos Lazar, jednak jak napisał dziennik „Napi Gazdasag”, przy pisaniu ustawy Lazar blisko współpracował z wysoko postawionym menedżerem tytoniowej firmy Continental Dohanyipari Janosem Santą.

Tego typu opowieści jaskrawo kontrastują z przedwyborczymi obietnicami prawicy. – Skończyła się era, w której politycy służyli prywatnym interesom i budowali prywatne potęgi. Nie pozwolimy, by kiedykolwiek ta era powróciła – mówił Viktor Orban. „Symbioza między elitami politycznymi i biznesowymi i brak przejrzystości procesu legislacyjnego sygnalizują, że państwo węgierskie zostało przechwycone przez potężne grupy interesów” – czytamy z kolei w marcowym raporcie Transparency International