Sprawa ta pokazuje, jak nowa UE chce rozwiązać problem rosyjskiego giganta i jego pozycji, zaś w dłuższej perspektywie oznacza uznanie obaw państw, które kiedyś wchodziły w skład Bloku Wschodniego oraz samego Związku Radzieckiego.

KE podejrzewa, że Gazprom utrudnia swobodny przepływ gazu w całej UE i każe swoim klientom płacić nieuczciwe ceny, uzależniając w kontraktach cenę dostarczanego przez siebie błękitnego paliwa od ceny ropy naftowej na światowych rynkach. Ponadto gazowy gigant miał limitować dywersyfikację dostaw gazu przez blokowanie konkurencyjnych projektów rozbudowy infrastruktury przesyłowej

Praktyki takie są elementem stosowanej od lat przez koncern strategii utrzymywania monopolu, sprzecznej z zasadą wolnej konkurencji. Ta natomiast przyświeca UE, odkąd próbuje stworzyć jednolity rynek energii w obrębie 27 państw członkowskich.

Model biznesowy Gazpromu jak dotychczas opierał się na kupnie taniego gazu od producentów z Azji Centralnej, a następnie na transporcie błękitnego surowca przez rosyjskie gazociągi aż do Europy. Tu koncern mógł sprzedawać gaz po cenach nawet dwa, trzy razy wyższych niż pierwotnie.

Reklama

Taki monopolistyczny układ gwarantował Gazpromowi oraz państwu rosyjskiemu olbrzymie zyski kosztem europejskich konsumentów i azjatyckich producentów. UE przez długi czas znała specyfikę gazowego rynku, jednak odkąd Rosjanie poprzez zróżnicowanie cen za gaz byli w stanie dzielić Europę, zrobiono niewiele w celu zmiany tego stanu rzeczy.

Dywersyfikacja dostaw

Dziś UE prowadzi politykę dywersyfikacji dostaw gazu przy użyciu rozmaitych narzędzi, m.in. rozbudowę terminali skroplonego gazu LNG czy wspieranie budowy nowych gazociągów z basenu Morza Kaspijskiego przez Turcję do Europy. Wszczęcie postępowania antymonopolowego przeciw Gazpromowi z 4. września jest jednym z elementów tej szerszej polityki.

Decyzja ta być może nieco dziwić, jeśli zestawimy ją z jeszcze niedawną polityką EU w czasach, gdy kanclerzem Niemiec był Gerhard Schroeder. W październiku 2005 roku niemiecki kanclerz udzielił pełnego wsparcia budowie gazociągu Nord Stream, który omijał państwa bałtyckie oraz Polskę, osłabiając tym samym ich pozycję negocjacyjną z Gazpromem i Rosją. Po tym, jak kanclerz Schroeder ustąpił z fotela kanclerza, zasiadł w radzie nadzorczej Gazpromu.

Radek Sikorski, ówczesny polski minister obrony, nazwał budowę Nord Stream „gazociągiem Ribbentrop-Mołotow”, nawiązując do tajnego paktu pomiędzy Związkiem Radzieckim a Niemcami sprzed II Wojny Światowej, który umożliwił tym państwom podział Europy Środkowej.

Wydaje się, że najwięksi europejscy gracze zrozumieli, że działając razem i przeciwdziałając monopolistycznej pozycji Gazpromu, mogą nadać zupełnie nowe znaczenie znanej już skądinąd słynnej sentencji, że Gazprom potrzebuje Europy, a Europa potrzebuje Gazpromu.

W istocie – Europa i Gazprom potrzebują się wzajemnie. Europa jednak nie potrzebuje Gazpromu w jego obecnej formie, potrzebuje raczej wiarygodnego partnera handlowego, który może i prowadzi twarde negocjacje, ale zgodne z zasadami rynkowymi. Celem UE nie jest i nie powinno być ukaranie Gazpromu, ale użycie siły konkurencji, aby wymóc na koncernie zachowania rynkowe.

Walka z monopolem

Prawdopodobnie rosyjscy przywódcy, mówiąc delikatnie, byli bardzo niezadowoleni z decyzji KE. Twierdzą oni, że postępowanie wobec Gazpromu wiąże się z uprzedzeniami antyrosyjskimi. Rosjanie powinni jednak pamiętać, jak jeszcze całkiem niedawno UE rozbiła innego giganta, tym razem z USA – legendarną firmę Microsoft.

Tak samo, jak w 1911 roku amerykański rząd rozbił surowcowego “Behemota” – Standard Oil – na mniejsze firmy, z których do dziś istnieją Exxon Mobil, Chevron czy ConocoPhillips.

Pamiętajmy, że UE nie wzywa dziś do podziału Gazpromu. Nawet jeśli tak by się stało, Rosjanie powinni mieć w pamięci amerykański przykład z 1911 roku, z którego narodziło się przecież wiele dzisiejszych gigantów.

Jeśli Komisja Europejska będzie konsekwentna i zmusi Gazprom do poddania się europejskiemu prawu antymonopolowemu, wówczas Gazprom musiałby wzmocnić swoją konkurencyjność, a nie – jak dotychczas – polegać na strategii korzystania z uprzywilejowanej pozycji.

W efekcie Gazprom stałby się silniejszym i godnym zaufania dostawcą gazu dla konsumentów w Europie i w innych krajach. Gazowy gigant ponadto musiałby stopniowo ulepszać swoje usługi dostawcze oraz otworzyć linie przesyłowe dla niezależnych, rosyjskich firm. Dodatkowo Gazprom oparty o zasady rynkowe, a nie monopolistyczne, przestałby być narzędziem geopolityki Kremla.

Gazprom jednak zaraz po ogłoszeniu przez KE decyzji o wszczęciu postępowania antymonopolowego zaznaczył, że jest firmą pełniącą specjalne funkcje społeczne i mającą określoną pozycję strategiczną – zarządzaną przez rosyjski rząd. Na działania rządu nie trzeba było czekać długo. Kilka dni później prezydent Władimir Putin wydał dekret, wedle którego podmioty gospodarcze o strategicznym znaczeniu dla kraju mają uzgadniać z rządem swoje postępowanie w sytuacjach, gdy inne państwa lub organizacje międzynarodowe wysuwają wobec nich jakieś żądania.

W przeszłości taka taktyka prowadziła do tego, że większe państwa Europy ignorowały prośby o wsparcie swoich mniejszych, europejskich sąsiadów.

Litewski przykład

W 2006 roku, gdy Litwa planowała sprzedać swoją jedyną rafinerię naftową w Możejkach polskiej firmie (Orlenowi), a nie rosyjskiej, ropociąg, który dostarczał surowiec do Możejek, uległ rzekomej awarii. Ropociągu nigdy już nie otwarto ponownie, zaś Litwa importuje dziś ropę do rafinerii drogą morską.

Litwa była też jednym z krajów, który zastosował się do decyzji KE i postanowił uwolnić rynek gazu i energii. Wedle decyzji KE producenci energii nie mogą posiadać linii przesyłowych i dystrybucyjnych. Prawo takie uderza potencjalnie w Gazprom, który zagroził Litwie, że podniesie ceny na dostarczany przez siebie gaz. Prawo ma wejść w życie w 2014 roku.

Komisja Europejska i większe państwa UE powinny trzymać się przyjętej linii postępowania, gdyż jest to najlepsza droga do tego, aby Gazprom nie mógł już dzielić europejskich państw i niszczyć europejskich rynków energii.

Matthew Bryza – były ambasador USA w Azerbejdżanie, dyrektor International Center for Defense Studies w Tallinie w Estonii oraz członek Rady Atlantyckiej w Waszyngtonie.