Liderzy obu segmentów rynku – windykacji należności detalicznych i korporacyjnych – w III kw. zaliczyli wyraźne spadki przychodów z windykacji na zlecenie, czyli tzw. inkasa. „Detalicznemu” Krukowi usługa ta zapewniła 7,62 mln zł wpływów netto – o ponad 28 proc. mniej niż w III kw. 2011 r. Grupa Pragma Inkaso specjalizująca się w odzyskiwaniu wierzytelności firmowych, pozyskała z windykacji na zlecenie 1,58 mln zł. To ponad 27-proc. spadek w skali roku.
Piotr Krupa, prezes Kruka, mówi, że przyczyną mniejszych dochodów z windykacji na zlecenie jest niechęć banków do udzielania nowych kredytów, zwłaszcza gotówkowych dla osób indywidualnych. – Przy zmniejszonej akcji kredytowej banki w pierwszej kolejności starają się obsługiwać nieregularnie spłacane kredyty i robią to wewnętrznymi zasobami windykacyjnymi – mówi szef Kruka. A te wierzytelności, których bank nie chce lub nie może sam dochodzić, są wystawiane na sprzedaż.
Tomasz Boduszek, prezes Pragmy Inkaso, wyniki swojej spółki tłumaczy coraz gorszą jakością portfeli, jakie wierzyciele korporacyjni przekazują do windykacji na zlecenie. – Podaż wierzytelności jest bardzo duża, ale są to już szalenie trudne lub wręcz beznadziejne sprawy, bo wierzyciele zbyt późno zdecydowali się na podjęcie działań windykacyjnych – mówi. I dodaje, że spółka świadomie ograniczyła swoją aktywność w tej części rynku.
– Zdecydowaliśmy się skoncentrować na mniejszej liczbie, ale pozytywnie rokujących portfeli – deklaruje Boduszek.
Reklama
Inne spółki windykacyjne potwierdzają: to, z czym boryka się czołówka, jest charakterystyczne dla całej branży. Krzysztof Matela, prezes EGB Investments, dodaje, że coraz mniejszy rynek inkasa może być skutkiem spadku marż, jakie windykatorzy uzyskują na tej usłudze. – Jeszcze kilka lat temu wynosiły średnio kilkanaście procent, dziś kształtują się na poziomie kilku procent od odzyskanych kwot – twierdzi prezes EGB Investments.
Mała rentowność to powód wycofywania windykacji na zlecenie z oferty niektórych spółek. Przykładem jest P.R.E.S.C.O, które już w 2006 r. zrezygnowało z działalności w tym segmencie. Wiceprezes Wojciech Andrzejewski mówi DGP, że wycofanie się z inkasa miało też inne przyczyny. Choćby taką, że firma nie mogła stosować żadnych zachęt, które pomagałyby w ściąganiu należności – np. rozkładać spłaty długu na raty.
– Rynek obrotu wierzytelnościami systematycznie ewoluuje w kierunku rozwoju segmentu sprzedaży wierzytelności. To najbardziej korzystne rozwiązanie z punktu widzenia pierwotnych wierzycieli i osób zadłużonych – uważa Andrzejewski.