To ta, która budzi tak wielki sprzeciw producentów papierosów.
Jak czytamy w projekcie stanowiska rządu opracowanym przez Ministerstwo Zdrowia, wprowadzenie unijnej dyrektywy jest zasadne, bo wprowadza rozwiązania zniechęcające do podejmowania palenia.

Wszystko dla płuc

Mowa tutaj między innymi o powiększeniu etykiet ostrzegawczych na opakowaniach produktów tytoniowych czy zakazanie dodawania substancji aromatyzujących i smakowych do tytoniu. Resort popiera też znormalizowanie cech budowy papierosa, bo – jak podkreśla – rozpowszechnienie na rynku tzw. slimów powoduje wśród palaczy błędne przekonanie, że te papierosy zmniejszają ryzyko chorób.
Reklama
Jednocześnie resort podkreślił, że ze względu na szczególne uwarunkowania konsumpcji w Polsce niektóre rozwiązania dotyczące dodatków aromatyzujących i tytoniu bezdymnego będą wymagały szczególnego podejścia.

Minister nie policzył

Resort zdrowia przesłał swoje stanowisko do konsultacji społecznych. Jednak swoim partnerom na odpowiedź dał zaledwie 48 godzin. – Czasu jest za mało, dlatego nie zdążymy z przedstawieniem naszej opinii. Poinformowaliśmy już o tym resort zdrowia – mówi Krzysztof Kajda, ekspert PKPP Lewiatan.
Terminy odpowiedzi są narzucone przez przepisy – Polska musi odpowiedzieć Komisji Europejskiej w ciągu 14 dni. Jednak istnieje możliwość wnioskowania o wydłużenie terminu na przygotowanie odpowiedzi. Zrobiły tak Francja i Włochy.
Taki wniosek byłby uzasadniony o tyle, że polskie organizacje pracodawców i branża tytoniowa uważają pośpiech przy ustalaniu ostatecznego stanowiska Polski w sprawie dyrektywy za niewskazany. Argumentują, że ważą się losy nie tylko koncernów, lecz także 14,5 tys. gospodarstw rolnych oraz ponad 100 tys. sklepów, które żyją ze sprzedaży wyrobów tytoniowych. Zarzucają one resortowi zdrowia, że w opracowanym projekcie stanowiska rządu nie porusza skutków gospodarczych, które przyniesie wdrożenie do polskiego prawa założeń dyrektywy tytoniowej.
Zdaniem przedstawicieli branży najpoważniejsze konsekwencje miałoby wprowadzenie zakazu produkcji i sprzedaży papierosów w cienkich formatach – slim oraz stosowania w nich mentolu. Ich wyeliminowanie może zmniejszyć wpływy budżetowe o blisko 9 mld zł. Może też doprowadzić do wzrostu szarej strefy. Już teraz budżet państwa z jej powodu nie uzyskuje od 4 do 6 mld zł rocznie.
Ale organizacje i firmy branży tytoniowanie obawiają się nie tylko o sprzedaż krajową. Wprowadzenie dyrektywy może przełożyć się też negatywnie na eksport. W tej chwili ok. 70 proc. z ponad 150 mld sztuk produkowanych u nas papierosów jest wysyłanych za granicę. I on też może się załamać.

Droższe zdrowie

Resort zdrowia jest jednak zdania, że spadek konsumpcji tytoniu przyniesie korzyści finansowe większe niż potencjalne obniżenie dochodów budżetu z podatku akcyzowego. Straty społeczne są szacowane bowiem na 33 mld zł rocznie.
Jednak rachunek nie jest tak prosty. Resort w swym stanowisku napisał, że dzięki ostrzeżeniom do palenia zniechęca się 4–5 proc. palaczy. To oznaczałoby, że koszty społeczne zmniejszą się o 1,7 mld zł. To jednak mniej, niż straci budżet, który papierosom zawdzięcza 18 mld zł rocznie.

Dodatkowe obowiązki w dyrektywie

W projekcie dyrektywy tytoniowej pojawiają się nowe obowiązki dla producentów. Będą oni musieli zgłaszać do właściwego organu (na razie nie wiadomo jakiego) składniki używane do produkcji nowych i modyfikacji istniejących na rynku wyrobów tytoniowych. Raz w roku będą musieli dostarczyć analizę w zakresie grup i profilów konsumentów, przedziałów wiekowych konsumpcji. Zaproponowano też obowiązkowy identyfikator na każdym opakowaniu papierosów. Ma on umożliwiać sprawdzenie daty i miejsca produkcji, zakładu produkcyjnego, planowanej czy rzeczywistej trasy transportu. Łańcuch dostaw będzie sprawdzany aż do poziomu hurtowego, a urządzenia, które będą obsługiwały system, będą dostarczone uczestnikom łańcucha dostaw na koszt producenta wyrobów.