Wiceprezes zarządu Grupy Bumar Mariusz Andrzejczak powiedział Informacyjnej Agencji Radiowej, że jego firma oferuje produkty na wysokim poziomie. Unijne giganty zbrojeniowe nie są Bumarowi straszne - dodaje Andrzejczak.

>>> Czytaj również: Bumar pracuje nad nowym czołgiem dla polskiej armii

Wiceprezes Bumaru, firmy - która jest największym konsorcjum zbrojeniowym w Polsce - podkreśla, że dyrektywa może być szkodliwa, jeśli pozwoli się na otwarcie naszego rynku obronnego bez żadnych ograniczeń. Wtedy mogą być duże kłopoty - uważa Andrzejczak.

Ale kłopotów nie będzie - zapewnia szef MON. Tomasz Siemoniak powiedział, że w znowelizowanej ustawie o zamówieniach publicznych są zapisy, które chronią rodzimych producentów. Minister uważa, że otwarcie naszego rynku obronnego - co wymusiła unijna dyrektywa - nie oznacza od razu, że polska armia będzie kupowała tylko zagraniczną broń. Taki sprzęt od lat był kupowany w Europie i nie zaszkodziło to naszej zbrojeniówce - przypomina minister Siemoniak.

Reklama

Czytaj także: Sprzedaż broni na świecie spadła po raz pierwszy od 17 lat

Znowelizowana ustawa o zamówieniach publicznych wprowadza kilka nowości. Między innymi tak zwany dialog techniczny. Zamawiający może zaprosić do rozmów tyle firm, ile zechce, a ewentualne negocjacje wcale nie muszą zakończyć się podpisaniem umowy.

Nowością jest też możliwość udzielenia zaliczki na poczet przyszłego zamówienia. Dzięki temu krajowi producenci nie będą musieli sięgać po drogie kredyty, żeby wyprodukować potrzebny wojsku sprzęt i uzbrojenie.

>>> Polecamy: Oto siedem najbardziej rozpowszechnionych mitów na temat broni