Zyskałby on w pierwszym roku ok. 40 mld zł. Rozważa też zawieszenie przekazywania składek do OFE. – Jeśli taka doraźna koncepcja zwycięży, stabilność finansów publicznych w dłuższym czasie będzie poważnie zagrożona – ostrzega Wojciech Nagel, prezes Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych.
W jego ocenie minister finansów powinien przeanalizować, co się stało po obniżeniu w 2011 r. składki przekazywanej do OFE z 7,3 proc. do 2,3 proc. podstawy wymiaru składki na ubezpieczenie emerytalne. – Minister stracił wygodny parking dla emitowanych przez siebie papierów w postaci towarzystw. Wzrosło za to zaangażowanie inwestorów zagranicznych w nasze zadłużenie z 39 do 56 proc., dziś wynosi już 72 proc. – przypomina Nagel. – To niebezpieczne, w razie poważnych turbulencji na rynkach ten kapitał może zacząć wyprzedawać nasz dług – dodaje.
OFE miały też mniej pieniędzy na inwestycje w giełdowe spółki. – Jeśli teraz będą musiały jednorazowo przekazać do ZUS 40 mld zł, pozbędą się części akcji i pieniądze odpłyną z warszawskiego parkietu – twierdzi prezes IGTE.
Nagel ma nadzieję, że minister finansów weźmie to pod uwagę. Inaczej koszty całej operacji i jej skutki znacznie przekroczą doraźne zyski. – Straci gospodarka, straci giełda, stracą ubezpieczeni, bo ich emerytury będą niższe, niż gdyby ich pieniądze do końca były inwestowane przez OFE – wyjaśnia Nagel.
Reklama
A cała operacja nie naprawi sytuacji finansów publicznych, tylko odsunie problem o kilka lat. – Z roku na rok dziura w kasie ZUS jest coraz większa. W tym roku zabraknie 12 mld zł, mimo że wcześniej mówiło się o kwocie 3,8 mld zł – wylicza prezes izby. – Z analiz wynika, że w ciągu kolejnych 15 lat braki w sumie sięgną 1,2 bln zł. Takiego niedoboru nie da się niczym przysypać. Konieczne jest dokończenie reformy emerytalnej – dodaje.