Raport Corisk: Europa musi się zmobilizować. Albo wyda dwa razy więcej

Raport Corisk pod tytułem "Europe’s Choice: Military and Economic Scenarios for the War in Ukraine" (pol. „Wybór Europy: Militarne i gospodarcze scenariusze wojny w Ukrainie”) ukazał się 25 listopada. Akurat w momencie, gdy rozpętała się burza wokół 28-punktowego planu pokojowego Donald Trumpa dla Ukrainy, a Europa pogrążyła się w sporach o wykorzystanie zamrożonych rosyjskich aktywów do sfinansowania pożyczki reparacyjnej dla Kijowa.

Raport Corisk to argument w tej drugiej kwestii. Jego trzon stanowi analiza dwóch najbardziej prawdopodobnych scenariuszy przebiegu wojny.

Pierwszy z nich, czyli częściowe zwycięstwo Rosji, wymusiłoby na Europie inwestycje w ogromny program zbrojeń, by powstrzymać dalsze agresywne ruchy Moskwy. Według ekspertów kosztowałby od 1,2 do 1,6 bln euro w ciągu czterech lat.

Drugi – czyli wyposażenie Ukrainy tak, by była w stanie powstrzymywać armię Putina i miejscami nawet odbijać teren – kosztowałoby od 522 do 838 mld euro w tym samym okresie, czyli około połowę tej sumy. Skąd biorą się te liczby? Przyjrzymy się obu wariantom dokładniej.

Scenariusz 1. Częściowe zwycięstwo Rosji

W tym wariancie Kijów otrzymuje od Europy wsparcie na obecnym lub niższym poziomie. W rezultacie to Rosja zyskuje przewagę na froncie, przyspiesza marsz na zachód, a może nawet dochodzi do Dniepru. W rezultacie wymuszony zostaje pokój na warunkach Kremla, a Ukraina traci nawet do 50 proc. terytorium. Staje się państwem upadłym lub półzależnym od Moskwy.

To z kolei powoduje dalszy exodus uchodźców. Do Europy przybywa ich od 6 do 11 milionów Ukraińców. Na pomoc im, według ekspertów, państwa UE musiałyby wydawać od 150 do 275 mld euro rocznie.

W takiej sytuacji ukraińska armia zostałaby poważnie osłabiona. Z kolei Rosja mogłaby, w okresie od 1 do 3 lat od zakończenia walk w Ukrainie, skierować swoje agresywne działania w stronę Mołdawii, Arktyki czy państw bałtyckich. To wymusiłoby znaczne nasilenie zbrojeń w Europie – zwłaszcza w krajach nordyckich i Polsce – które, połączone z wydatkami na dalsze wspieranie Kijowa, kosztowałby Stary Kontynent około 256 mld euro rocznie.

Scenariusz 2. Ukraina się broni i wiąże siły Rosji

W drugim wariancie Ukraina otrzymuje od państw UE znacznie większe wsparcie finansowe. Dzięki temu odzyskuje inicjatywę na froncie. Powstrzymuje armię Putina, niwelując jej zdolności ofensywne, a do tego miejscami potrafi odzyskiwać terytorium.

W efekcie Rosja zgadza się na negocjacje. Dochodzi do trwałego zawieszenia broni na obecnej linii frontu – tak jak na Półwyspie Koreańskim. W rezultacie Ukraina się stabilizuje. Przeprowadzone są wybory. Kontynuowane są reformy i dalsza integracja z UE.

Ponadto presja migracyjna na Unię maleje – część uchodźców wraca nawet do kraju. Do tego ukraińska armia pozostaje silna i wiąże w Donbasie znaczną część rosyjskiego potencjału militarnego. Tym samym Kreml traci zdolności ofensywne na innych kierunkach.

Wedle ekspertów z Corisk, realizacja tego scenariusza kosztowałaby Europę około 200 mld euro rocznie. Ta kwota obejmuje wyrównanie luki po spodziewanym wycofaniu się USA ze wspierania Kijowa.

Przypomnimy, że od 2022 r. Europa przekazała Ukrainie ok. 167 mld euro, czyli około 40 mld rocznie. Aby umożliwić Ukrainie zwycięstwo, Europa musiałaby zwiększyć wsparcie pięciokrotnie. Czy taki spektakularny wzrost nakładów jest w ogóle możliwy?

Europę stać na pomoc. "Dwa razy więcej wydaliśmy na walkę z COVID-19"

Obecnie 95 proc. europejskiego wsparcia dla Ukrainy zapewniają państwa Europy Północnej, czyli te znajdujące się blisko granic Rosji. Są to kraje nordyckie i bałtyckie, a także Polska, Niemcy, Holandia i Wielka Brytania. Portugalia, Hiszpania, Włochy i Grecja dokładają niewiele.

Analitycy z Corisk są przekonani, że na Starym Kontynencie jest potencjał do znacznego zwiększenia skali pomocy wojskowej dla Ukrainy.

– Nawet bez konfiskaty rosyjskich aktywów dostarczenie Ukrainie 200 mld euro rocznie to nie jest nawet 1 proc. europejskiego PKB. Więc czy naprawdę nie możemy przeznaczyć 0,9 proc. PKB na Ukrainę? Wydawaliśmy 2 proc. lub więcej na walkę z COVID-19 czy na ratowanie greckiej gospodarki– zauważa Erlend Bjørtvedt, założyciel Corisk, w rozmowie z ukraińskim serwisem „Euromaidan Press”.

Przypomina, że całość zamrożonych aktywów rosyjskiego banku centralnego w Europie to około 300 mld euro. – Jeśli je skonfiskujemy, to staje się to całkowicie realne – stwierdza.

Europie brak woli politycznej. „Nie wiemy, czy chcemy ratować Ukrainę”

Bjørtvedt wskazuje, że w odróżnieniu od Europejczyków Rosjanie mają strategię wobec Ukrainy. – Nie była w pełni skuteczna. Chcieli przejąć co najmniej połowę Ukrainy i zmienić tam rząd. Ale mają strategię. Chcą Ukrainy. A my jej nie mamy. Nie wiemy nawet, czy naprawdę chcemy Ukrainę uratować – podkreślił.

To z kolei ogranicza pole gry Kijowa. – Żeby mieć strategię, potrzebują więcej pieniędzy. Dziś Ukraińcy mogą tylko się bronić. Nie stać ich na nic więcej niż utrzymywanie pozycji – zaznaczył.

Przypomniał też, że przed wojną PKB Rosji było około dziesięć razy większe niż Ukrainy. To powoduje, że bez zwiększonego wsparcia Kijów nie przetrwa toczącej się wojny na wyniszczenie, nawet jak gospodarka Kremla zacznie się zupełnie sypać.

– To, co dziś dajemy Ukrainie, prawie 100 mld euro rocznie, to miesięczny koszt ewentualnej bezpośredniej wojny z Rosją dla Europy – ostrzega Bjørtvedt.