Strzały i zatrzymania
Wieczorem 3 grudnia grupa uzbrojonych przedstawicieli GUR wtargnęła na teren sanatorium „Żowteń” (pol. „Październik”), wyłamując bramę i niszcząc ogrodzenie. Jak relacjonują źródła policyjne cytowane przez „Ukraińską Prawdę”, padły strzały w powietrze i ziemię. Funkcjonariusze wywiadu mieli również zatrzymać dziesięciu żołnierzy jednostki wojskowej A4005, z których część miała odnieść obrażenia. Po wszystkim funkcjonariusze GUR zabarykadowali się na terenie ośrodka i odmówili wpuszczenia kogokolwiek z zewnątrz – nawet przedstawicieli policji, Wojskowej Służby Porządkowej i wojskowej administracji obwodu kijowskiego. Na miejsce przybyli także przedstawiciele Państwowego Biura Śledczego (DBR), które nałożyło areszt na nieruchomość jako obiekt sporny. Jednak do momentu eskalacji konfliktu żadna ze stron nie złożyła oficjalnych skarg ani wniosków o interwencję.
Konflikt o prestiż i miliony. Kto ma prawo do „Żowtnia”?
Tłem konfliktu jest nie tylko nieruchomość, ale też ogromne pieniądze i wpływy. Sanatorium „Żowteń” zostało przejęte przez państwo w 2022 roku po decyzji sądu i przekazane do zarządzania Agencji ds. Poszukiwania i Zarządzania Aktywami (ARMA). Według danych ARMA, wartość ośrodka w Koncha-Zaspie sięga 60,7 miliona hrywien. Od tego czasu obiekt pozostaje jednak w stanie zawieszenia. Konkurs na nowego zarządcę nigdy się nie odbył, a część majątku została przekazana firmie powiązanej z wpływowym oligarchą Borysem Kaufmanem.
Zarówno GUR, jak i jednostka wojskowa A4005 twierdzą, że posiadają legalne podstawy do przebywania na terenie sanatorium. GUR powołuje się na umowę zawartą z właścicielem działki, firmą związaną z Kaufmanem i Aleksandrem Granowskim, zawartą na czas trwania stanu wojennego. Wywiad wojskowy podkreśla, że zgodnie z przepisami, umowa ta nie wymagała dodatkowych zatwierdzeń. Jednostka A4005 z kolei ma podpisaną umowę z przedstawicielami sanatorium i działa na podstawie rozkazu dowódcy wojsk lądowych oraz zgody wojskowej administracji Kijowa.
Nie pierwszy raz. GUR już wcześniej próbował przejąć kontrolę
Według źródeł „Ukraińskiej Prawdy” i komentarzy medialnych, to nie pierwszy przypadek, gdy GUR próbuje wejść na teren sanatorium. W ostatnich tygodniach miało dojść do kilku podobnych prób, jednak sytuacja z 3 grudnia była najbardziej dramatyczna – zarówno ze względu na użycie broni, jak i na eskalację konfliktu do poziomu realnego starcia dwóch formacji zbrojnych. W ukraińskich komentarzach do sprawy pojawiły się też złośliwe głosy, że funkcjonariusze GUR „bardzo potrzebowali masażu, ozonoterapii lub lewatywy” – w nawiązaniu do dawnej funkcji sanatorium.
Polityczne skutki. Zbrojna samowola czy początek większego kryzysu?
Polityczni obserwatorzy nie mają złudzeń – to nie jest tylko spór o nieruchomość, ale sygnał głębszych problemów w strukturze państwowej. Ich zdaniem eskalacja podobnych incydentów może mieć związek z osłabieniem kontroli ze strony Biura Prezydenta po odejściu Andrija Jermaka, który dotąd sprawował pieczę nad służbami specjalnymi i wojskowymi. W jego nieobecności, jak twierdzą komentatorzy, poszczególne struktury zaczynają działać bardziej agresywnie, wchodząc w otwarty konflikt o wpływy i majątek.
W przeszłości GUR miało już spięcia z innymi formacjami, m.in. z SBU w związku z budynkami w centrum Kijowa. Tam również chodziło o nieruchomości, a dziś – jak zauważył jeden z komentatorów – „skalę mamy większą, a atmosfera bliższa miniaturowym działaniom wojennym niż administracyjnemu sporowi”. Sytuacja pozostaje nierozstrzygnięta. Teren sanatorium jest oficjalnie zaplombowany, a dostęp do niego ograniczony. Obie strony nadal twierdzą, że mają prawo do użytkowania nieruchomości. Władze nie wydały jednoznacznego oświadczenia, a śledztwo w tej sprawie dopiero się rozpoczyna.