„Nie wiem, co chcą ze mną zrobić” – apel z serca wojny

Camilo Melo, młody Kolumbijczyk z Guaduas w departamencie Cundinamarca, dołączył do Legii Cudzoziemskiej z przekonaniem, że pomaga walczącej Ukrainie. W nagraniu udostępnionym 1 grudnia mówi, że mimo zakończenia kontraktu, nie pozwolono mu wrócić do ojczyzny. „Czekam już cztery dni. Mówią tylko, że zaraz przyjdą po mnie i nic się nie dzieje” – relacjonuje.

Bity, bez pieniędzy i nadziei – dramat ochotnika

W opublikowanym filmie Melo ujawnia, że został pobity przez żołnierzy ukraińskiej 47. Brygady, do której był przypisany. – „Rzucili mnie na ziemię, kopali po twarzy. Inny Kolumbijczyk też został pobity” – twierdzi.

ikona lupy />
Kamilo Melo na nagraniu wyglądał na pobitego. / Facebook / social media

Na tym nie kończą się zarzuty. Ochotnik mówi, że nie otrzymał pełnej zapłaty za swoją służbę według niego, Ukraina zalega mu ponad 19 milionów pesos kolumbijskich (około 18 tysięcy złotych). W dodatku, jak sam mówi, był wielokrotnie okłamywany co do rzekomego transportu powrotnego. „Proszę o pomoc. Chcę wrócić do domu. Do mojego kraju. Do rodziny” – kończy nagranie wyraźnie zdenerwowany.

Gustavo Petro ostro: „Wyglądają na porwanych”

Reakcja władz Kolumbii była natychmiastowa. Prezydent Gustavo Petro zamieścił 1 grudnia wpis na platformie X (dawniej Twitter), w którym nie owijał w bawełnę: „Ci oszukani Kolumbijczycy wydają się być porwani w Ukrainie. Nasze służby dyplomatyczne muszą skontaktować się z Zełenskim i poprosić go o uwolnienie kolumbijskich ochotników, by mogli wrócić do ojczyzny.”

ikona lupy />
wpis prezydenta Kolumbii / X.com

Petro zapowiedział również konkretne działania. Zadecydował o wysłaniu wojskowego szpitala z Kolumbii na terytorium Ukrainy, by pomagał dzieciom poszkodowanym w wyniku wojny – w szczególności tym, które straciły kończyny. Pomoc ma być również skierowana do rannych kolumbijskich ochotników. Choć prezydencki apel zwiększył presję dyplomatyczną na Kijów, na razie brak informacji o ewentualnym powrocie Camilo Melo lub innych Kolumbijczyków. Nie wiadomo też, ilu z nich znajduje się w podobnej sytuacji.

ikona lupy />
Gustavo Petro / Bloomberg / Luis Echeverria

„To nie gra komputerowa” – ostrzeżenie dla Latynosów

Melo nie jest jedynym Latynosem, który głośno mówi o tym, że rzeczywistość wojny odbiega od wizji, jakie przed ochotnikami roztaczają werbownicy. Jak pisze argentyński portal infobae.com w sieci pojawiły się kolejne nagrania, w których byli ochotnicy opisują porzucenie przez dowódców, brak wsparcia i konieczność ucieczki z linii frontu na własną rękę nawet przez 20 kilometrów pod ostrzałem. „Mają sposób, żeby cię tu ściągnąć, ale nie mają planu, jak cię stąd wydostać” mówi jeden z weteranów. W swoich wypowiedziach kierują ostrzeżenia do innych Kolumbijczyków i Latynosów rozważających udział w konflikcie. – „To nie jest gra. Nie przyjeżdżajcie tutaj” – podkreślają.

Źródło: Infobae.com, @petrogustavo na X,