Dron Sea Baby za blisko rumuńskich wybrzeży
Dron typu Sea Baby został zidentyfikowany około 36 mil morskich, czyli ponad 66 kilometrów na wschód od rumuńskiego portu w Konstancy. To jednostka bezzałogowa, często wykorzystywana przez Ukraińców do ataków na rosyjskie cele morskie. Rumuńska straż przybrzeżna zauważyła dryfujący obiekt i wezwała wyspecjalizowaną jednostkę nurków-saperów, która wysadziła ukraiński dron. Według oświadczenia rumuńskiego Ministerstwa Obrony, akcję przeprowadzono zgodnie z procedurami bezpieczeństwa, a dron stwarzał realne zagrożenie dla cywilnego ruchu morskiego.
Rumuńska marynarka nie ryzykuje
Władze Rumunii podkreślają, że ich priorytetem jest ochrona żeglugi na Morzu Czarnym, która odgrywa kluczową rolę w gospodarce kraju. Od początku rosyjskiej inwazji przez akwen przepłynęło ponad 12 tysięcy statków handlowych. Każde zakłócenie może mieć katastrofalne skutki dla eksportu i importu, nie tylko w Rumunii, ale także w całym regionie. W ciągu ostatnich lat marynarki państw czarnomorskich należacych do NATO – Turcji, Bułgarii i Rumunii – rozbroiły już około 150 dryfujących min morskich. Teraz do tej listy dopisano także nowoczesnego morskiego drona Sea Baby Ukrainy.
Kijów zaprzecza: „To nie nasz dron”
Tymczasem Ukraińska Służba Bezpieczeństwa (SBU) stanowczo zaprzeczyła, że dron Sea Baby został utracony. Według ich komunikatu, wszystkie jednostki tego typu „są w pełni operacyjne i wykonują zadania zgodnie z planem”. Służby twierdzą, że ich działania są wymierzone wyłącznie w cele rosyjskie i nie naruszają wód terytorialnych żadnego z państw NATO. Jednak eksperci zauważają, że większość dronów Sea Baby jest uruchamiana z rejonu delty Dunaju, który znajduje się bezpośrednio przy granicy z Rumunią. Nie można więc wykluczyć, że jednostka została przypadkowo zepchnięta w stronę rumuńskich wód terytorialnych przez silny wiatr lub prądy morskie.
Pierwszy sygnał ostrzegawczy
Incydent może oznaczać, że czarnomorskie państwa NATO przestają tolerować niekontrolowaną obecność dronów na morzu w pobliżu swoich granic. Ataki obu walczących stron na statki na Morzu Czarnym naruszają bowiem bezpieczeństwo żeglugi na tym akwenie. Po niedawnych atakach na statki w tureckiej specjalnej strefie ekonomicznej Turcja wyraziła zaniepokojenie rosnącym zagrożeniem dla cywilnej żeglugi na Morzu Czarnym. Prezydent Recep Tayyip Erdoğan nazwał tego typu incydenty „nieakceptowalnymi”, podkreślając potrzebę zachowania bezpieczeństwa w regionie. Choć nie wskazał bezpośrednio sprawcy, jego słowa odczytano jako ostrzeżenie wobec eskalacji działań militarnych na wodach międzynarodowych.