Szykuje się prawdziwa rewolucja na rynku zatrudnienia. Resort rodziny, pracy i polityki społecznej przygotował projekt nowelizacji, który w sposób zasadniczy wzmacnia kompetencje kontrolne Państwowej Inspekcji Pracy i przesuwa środek ciężkości z sądów na administrację.
Inspektor zamiast sądu. Administracyjne przekształcanie umów
Najdalej idącą i zarazem najbardziej dyskusyjną propozycją jest przyznanie inspektorom prawa do administracyjnego przekształcania umów cywilnoprawnych oraz kontraktów B2B w umowy o pracę. Wystarczy, że w ocenie urzędnika sposób faktycznego wykonywania obowiązków będzie odpowiadał cechom stosunku pracy. Teraz PIP może jedynie wystąpić do pracodawcy z wnioskiem o zmianę formy zatrudnienia albo skierować sprawę do sądu. Po wejściu w życie reformy decyzja inspektora ma wywoływać skutek natychmiastowy, a ścieżka odwoławcza zostanie ograniczona do Głównego Inspektora Pracy, a następnie – dopiero w kolejnym kroku – do sądu pracy.
Kontrole zdalne, wymiana danych między instytucjami, wyższe kary
Na tej zmianie się nie kończy. Projekt zakłada również możliwość prowadzenie kontroli zdalnych, co w praktyce oznacza dalsze odejście od klasycznego modelu kontroli „w siedzibie pracodawcy”. Przewidziano także rozszerzoną wymianę danych pomiędzy PIP, Zakładem Ubezpieczeń Społecznych oraz Krajową Administracją Skarbową, co ma umożliwić szybsze identyfikowanie nieprawidłowości.
Do tego dochodzi podniesienie wysokości grzywien za naruszenia praw pracowniczych oraz wprowadzenie obowiązku opracowywania rocznych i wieloletnich programów kontroli, opartych na analizie ryzyka, a nie wyłącznie na reakcjach incydentalnych.
Resort pracy chce ograniczyć nadużycia po stronie pracodawców
Resort pracy nie kryje, że celem projektowanych zmian jest ograniczenie nadużyć po stronie pracodawców oraz skrócenie czasu reakcji w sytuacjach, w których umowy cywilnoprawne pełnią wyłącznie rolę fasady, a w rzeczywistości mamy do czynienia z klasycznym stosunkiem pracy. W oficjalnym stanowisku ministerstwo podkreśla, że umowa o pracę zapewnia pracownikom większą ochronę prawną, stabilność zatrudnienia oraz dostęp do świadczeń i uprawnień pracowniczych. Właśnie dlatego, jak argumentuje ministerstwo, konieczne jest wzmocnienie Państwowej Inspekcji Pracy i wyposażenie jej w realne narzędzia do walki z nadużyciami.
To doprowadzi do masowej obniżki wynagrodzeń milionów Polaków?
Wszystko wygląda pięknie? To zależy od punktu widzenia. Nadanie inspektorom PIP uprawnień do przekształcenie umowy cywilnoprawnej w umowę o pracę w drodze decyzji, a nie – jak dotychczas – długotrwałego procesu sądowego, doprowadzi do masowej obniżki wynagrodzeń milionów Polaków? Tak twierdzi były premier Mateusz Morawiecki i przedstawia konkretne wyliczenia.
Nadchodzi największa obniżka płac w III RP – firmowana przez Donalda Tuska” – napisał w mediach społecznościowych, publikując grafikę z symulacjami zmian w wynagrodzeniach. Z przedstawionych danych wynika, że osoby po 26. roku życia, osiągające 6000 zł brutto i przechodzące z umowy zlecenia na umowę o pracę, miałyby otrzymywać o ponad 213 zł netto mniej. Przy wynagrodzeniu na poziomie 8000 zł brutto spadek dochodu miałby sięgnąć około 294 zł.
Największe straty dla młodych pracowników
Znacznie dotkliwsze konsekwencje – według tych samych wyliczeń – miałyby dotknąć osoby młodsze, objęte dziś ulgami podatkowymi. W przypadku pracowników poniżej 26. roku życia, zarabiających 6000 zł brutto, strata miałaby wynieść 1288 zł miesięcznie, a przy 8000 zł brutto – już około 1718 zł. Największe spadki dochodów dotyczyłyby młodych osób z wynagrodzeniem rzędu 10 tys. zł brutto, które – jak twierdzi były premier – mogłyby stracić nawet 2147,61 zł miesięcznie.
-Ta grafika pokazuje czarno na białym: pracownik może stracić nawet ponad dwa tysiące złotych miesięcznie! (…) Kiedy drożyzna zjada domowe budżety, kiedy firmy walczą o przetrwanie, rząd Tuska dokłada Polakom kolejne kłody pod nogi: obniżkę pensji pracowników i większe obciążenie pracodawców!” – podkreśla Mateusz Morawiecki w swoim poście.
Pracodawcy boją się „broni atomowej” w rękach Państwowej Inspekcji Pracy
Rzeczywiście, pracodawcy są pełni obaw. -W kuluarach HR i prawa pracy coraz głośniej wybrzmiewa termin, który media okrzyknęły mianem „broni atomowej” w rękach Państwowej Inspekcji Pracy – komentuje zmiany Mirosław Białobrzewski, prezes Agencji Pracy Tymczasowej Golden Serwis. - Mowa o planowanym nadaniu inspektorom uprawnień do administracyjnej zmiany formy zatrudnienia (przekształcenie umowy cywilnoprawnej w umowę o pracę) w drodze decyzji, a nie – jak dotychczas – długotrwałego procesu sądowego – zauważa ekspert i wskazuje, że w dyskusji najwięcej emocji budzi sam fakt przekształcania umów. Jednak z punktu widzenia dyrektorów finansowych i zarządów, prawdziwe zagrożenie kryje się gdzie indziej – w mechanizmie skutków wstecznych.
Lęk budzi nie przyszłość a przeszłość
Zdaniem Mirosława Białobrzewskiego decyzja inspektora o przekształceniu UZ/B2B w etat nie będzie dotyczyć tylko „tu i teraz”. Inspektor, mając dostęp do danych ZUS i historii zatrudnienia, będzie mógł orzec, że stosunek pracy istniał od początku współpracy, na przykład od trzech lat. - Dlatego największą obawę budzi nie przyszłość a przeszłość, bo w praktyce oznaczać to będzie, że z dnia na dzień firma otrzymuje pracownika z trzyletnim stażem. Konieczne będzie wyrównanie pensji do pełnego etatu, zapłata zaległych składek ZUS i podatków wraz z odsetkami, czy naliczenie zaległego urlopu wypoczynkowego. To nie jest „nowy pracownik”, to „stary pracownik” z nowymi roszczeniami – podkreśla specjalista.
- Główny Inspektor Pracy uspokaja, że decyzje będą wydawane tylko przy stuprocentowej pewności a PIP nie będzie sądem rozstrzygającym wątpliwości. Na celowniku znajdą się między innymi sprzedawcy w sklepach na zleceniach, pracownicy budowlani, sytuacje, gdzie w jednym zespole jego członkowie wykonują tę samą pracę pod tym samym kierownikiem, jednak w oparciu o dwie różne formy zatrudnienia czy fikcyjny outsourcing procesowy – gdzie pracownicy zewnętrzni są de facto podwładnymi klienta. Nie zmienia to jednak faktu, że jeden taki przypadek to dziesiątki tysięcy złotych kosztów. Przy skali kilkuset osób – to koniec płynności finansowej dla wielu nieprzygotowanych pośredników – zauważa Białobrzewski.
Koniec z fikcyjnym outsourcingiem procesowym
- Z perspektywy agencji pracy tymczasowej szczególnie będziemy przyglądać się kwestii outsourcingu procesowego, który przez lata był solą w oku organów kontrolnych. Mowa o sytuacjach, gdzie firma teoretycznie wynajmuje linię produkcyjną lub usługę, a w praktyce dostarcza pracowników, unikając regulacji i opłat – mówi prezes Golden Serwis. - Teoretycznie pracownik był „na zewnątrz”, ale praktycznie pracował ramię w ramię z kadrą klienta. To właśnie ten model, często wykorzystywany do zaniżania stawek, jest teraz na celowniku. Firmy, które nie są zarejestrowane jako Agencje Pracy Tymczasowej i korzystają z luk w prawie, mają uzasadnione powody do obaw.
Pierwsze dwa miesiące oczyszczenie rynku
W opinii Białobrzewskiego wejście w życie nowych przepisów wywoła początkowo chaos. Jego zdaniem to będzie moment, w którym rynek powie „sprawdzam”. Podmioty, które budowały swoją przewagę cenową na omijaniu przepisów i kreatywnej księgowości, mogą tego wstrząsu nie przetrwać. Dla biznesu to jasny sygnał. Partner, który dziś jest najtańszy, jutro może stać się źródłem gigantycznego problemu.
- Z perspektywy doświadczonego gracza, nadchodzące zmiany to nie tylko ryzyko, ale przede wszystkim nieunikniona weryfikacja rynku, która oddzieli profesjonalne agencje od podmiotów balansujących na granicy prawa – wskazuje ekspert i dodaje, że w pierwszych dwóch, trzech miesiącach, spodziewa się zjawiska, które w branży już nazywa się „wielkim rabanem”. Dostawcy usług, którzy dotychczas balansowali na granicy prawa – na przykład w modelach pseudo-outsourcingu - w obawie przed kontrolami mogą z dnia na dzień wypowiadać ryzykowne umowy lub gwałtownie żądać renegocjacji stawek. Dla ich klientów oznacza to ryzyko nagłego paraliżu operacyjnego – utraty pracowników z linii produkcyjnych czy magazynów z dnia na dzień.
Kolejna faza - podkreśla prezes Golden Serwis - to weryfikacja finansowa, czyli najgroźniejszy moment dla firm korzystających z tanich podwykonawców. Jeśli PIP wyda decyzję o przekształceniu umów z mocą wsteczną, na przyład za dwa lata, małe agencje i firmy outsourcingowe nie udźwigną ciężaru zaległych składek ZUS i odsetek. Będziemy świadkami fali upadłości podmiotów, które nie miały zaplecza kapitałowego. Co gorsza, w przypadku upadłości dostawcy, organy państwowe mogą szukać zaspokojenia roszczeń u faktycznego użytkownika pracy, czyli u klienta końcowego.
Kolejny etap to polaryzacja. Znikną oferty dumpingowe, które były możliwe tylko dzięki omijaniu kodeksu pracy. Koszty usług wzrosną, ale stanie się to kosztem bezpieczeństwa. "Tanie" rozwiązanie stanie się synonimem "niebezpiecznego". Wygrają organizacje stabilne – takie jak certyfikowane Agencje Pracy Tymczasowej – które od lat mają wliczone koszty pełnego oskładkowania w swoje marże. Dla biznesu to jasny sygnał: bezpieczeństwo łańcucha dostaw zależy dziś nie od negocjacji cenowych, ale od jakości prawnej partnera HR.
Jak się przygotować do tej rewolucji
Zdaniem Mirosława Białobrzewskiego, teraz kluczowe jest przeprowadzenie wewnętrznego audytu – i zweryfikowanie umów. Niezbędna jest również edukacja kadry menedżerskiej – to bowiem kierownicy liniowi najczęściej nieświadomie generują ryzyko, wydając bezpośrednie polecenia służbowe osobom niezatrudnionym na etacie, co dla inspektora jest koronnym dowodem na fikcyjność umowy. W relacjach z dostawcami zewnętrznymi rekomenduję natomiast natychmiastowy przegląd modeli współpracy. - Bezpieczny partner to taki, który działa transparentnie jako certyfikowana agencja pracy i bierze na siebie ciężar odpowiedzialności pracodawczej, a nie ukrywa ludzi za fasadą „usługi procesowej”. Budowa tzw. teczki dowodowej uzasadniającej obecne formy zatrudnienia to z kolei dziś najlepsza inwestycja w spokój zarządu – podkreśla prezes Golden Serwis.
Kiedy zmiany wejdą w życie?
Moment wejścia w życie nowych przepisów uzależniony jest od tempa dalszych prac legislacyjnych. Po uzyskaniu akceptacji Stałego Komitetu Rady Ministrów projekt ustawy trafi do kolejnych etapów procedury ustawodawczej, obejmujących prace parlamentarne. Jeżeli harmonogram zaplanowany przez resort rodziny, pracy i polityki społecznej zostanie dotrzymany i nie dojdzie do istotnych opóźnień, regulacje mają zacząć obowiązywać z początkiem stycznia 2026 roku. Od tego momentu inspektorzy Państwowej Inspekcji Pracy zostaną wyposażeni w uprawnienie do jednostronnego przekształcania umów cywilnoprawnych w umowy o pracę, a także do stosowania sankcji wobec tych, którzy nadużywają tak zwanych umów śmieciowych.