Unia Europejska chce, by państwa członkowskie ułatwiały młodym przechodzenie od nauki do pracy m.in. poprzez zmiany w prowadzeniu zawodowego osób kończących naukę. Postulat ten, zwłaszcza w odniesieniu do osób kończących szkoły zawodowe i technika, może okazać się najtrudniejszym elementem wdrożenia unijnego pakietu na rzecz zatrudnienia młodzieży. Przewiduje on m.in. wprowadzenie gwarancji dla młodych, czyli zobowiązania państwa członkowskiego do przedstawienia młodej osobie dobrej jakościowo oferty pracy, stażu lub dalszej edukacji już w ciągu 4 miesięcy po utracie etatu lub zakończeniu okresu formalnej nauki.

Równocześnie trwają prace nad projektem nowego unijnego rozporządzenia, które w praktyce utrudni korzystanie z refundacji kosztów poniesionych przez pracodawców na wynagrodzenia i składki na ubezpieczenia społeczne młodocianych pracowników. Na braku spójnej polityki przeciwdziałającej bezrobociu tracą sami młodzi. Zwłaszcza że nie zawsze pamiętają o nich także rządzący w kraju. Żadnych dodatkowych form wspierania przechodzenia od nauki do zawodu nie zawiera przyjęta ostatnio przez rząd reforma urzędów pracy.

>>> Czytaj też:Urzędy pracy przekształcą się na wzór brytyjskich "job centers"

Unijne zalecenia

Reklama

Pod koniec czerwca Komisja Europejska sformułowała wytyczne dla poszczególnych krajów dotyczące wsparcia młodych na rynku pracy. Oprócz zwiększenia wysiłków w celu obniżenia bezrobocia, Polsce zalecono też zwiększyć dostępność przyuczania do zawodu i uczenia się poprzez praktykę. Wiele wskazuje jednak na to, że postulaty te trudno będzie szybko zrealizować. Wprawdzie od 1 września 2012 r. wraz z reformą systemu oświaty weszły w życie zmiany w systemie kształcenia zawodowego, jednak ich pozytywne skutki będą widoczne dopiero za kilka lat.

Jedną z takich zmian jest wprowadzenie modelu nauczania nastawionego na uzyskiwanie kwalifikacji zawodowych, a nie zaliczenie określonej partii materiału teoretycznego (jak to miało miejsce przez ostatnie dwie dekady). Dopiero za dwa lata będzie można ocenić, czy rzeczywiście udaje się kształcić młodych, wyposażając ich w bardziej elastyczne kwalifikacje, które mogą ułatwić im ewentualną zmianę zawodu – zauważa Wojciech Szczepański, ekspert ds. szkolnictwa zawodowego Pracodawców Pomorza.

Za mało środków

Barierą w poprawie warunków kształcenia zawodowego są braki finansowe samorządów, a także niewystarczające wyposażenie techniczno-dydaktyczne szkół zawodowych. – Koszty wyposażenia szkół zawodowych m.in. w urządzenia i maszyny są tak wysokie, że samorządy częściej wybierają dotowanie tańszych szkół ogólnokształcących – mówi Jerzy Bartnik, prezes Związku Rzemiosła Polskiego (ZRP).

Unia Europejska, namawiając do popularyzacji praktycznej nauki zawodu, proklamowała ostatnio europejski sojusz, który ma być forum współpracy i podnoszenia jakości i dostępności przyuczania do zawodu w UE. Za wzór stawia się tutaj państwa, gdzie system kształcenia wspieranego przez pracodawców istotnie wpływa na niski poziom bezrobocia, jak to się dzieje np. w Niemczech. Tam nauka zawodu we współpracy z pracodawcami jest obowiązkowa. – Rozwinięte są centra szkoleniowe, które oferują wysoki poziom technologiczny i wysoką jakość nauczania, na które u nas nie możemy liczyć – podkreśla szef ZRP.

>>> Czytaj też: Im większy wzrost bezrobocia, tym większy spadek liczby urodzeń

Niezainteresowane firmy

Dyrektorzy szkół często wskazują na trudności w znalezieniu przedsiębiorców zainteresowanych taką kooperacją. – Kształceniem u siebie młodzieży w celu przygotowania zawodowego zainteresowane są przede wszystkim duże firmy, a te stanowią w Polsce zaledwie 0,02 proc. ogółu przedsiębiorstw – wskazuje Wojciech Szczepański. Jego zdaniem brakuje też zachęt finansowych do takiego współdziałania. – Pracodawcy, którzy inwestują w szkoły, powinni móc takie świadczenia odpisywać od podatku dochodowego – postuluje.

Z uwagi na to, że sektor MSP w Polsce zdominowany jest przez firmy małe i mikro, trudno oczekiwać wzrostu zainteresowania pracodawców kształceniem młodych bez wsparcia ze pracodawcy zatrudniający takie osoby mogą liczyć na dofinansowanie kształcenia młodzieży realizowane jako pomoc de minimis albo refundację wynagrodzeń i składek pracowników. Ta druga forma jest traktowana jako pomoc szkoleniowa wyłączona z obowiązku zgłoszenia Komisji Europejskiej. Nie wlicza się jej do limitów kwotowych pomocy de minimis (na podstawie rozporządzenia Komisji WE 800/2008 uznającego niektóre formy pomocy państwa rynkiem, Dz. Urz. UE L 214/3 z 2008 r.; rozporządzenie w sprawie wyłączeń blokowych). Przepisy te obowiązują jednak tylko do końca tego roku i będą mieć zastosowanie do umów o refundację obowiązujących do 2016 r.

>>> Czytaj też: Bezrobocie w UE: Im większe cięcia, tym mniej pracy

Mylne sygnały

Komisja Europejska pracuje nad projektem nowego rozporządzenia, które wynagrodzenia pracownicze wyłącza z pomocy szkoleniowej. Refundacja kosztów zatrudnienia ma się odbywać na zasadzie pomocy de minimis. – Nowe wymogi pomocy publicznej będą mniej korzystne dla tych przedsiębiorców, którzy korzystają z niej także na inne cele. Wówczas udzielenie wsparcia na zatrudnienie młodocianych może oznaczać, że ograniczone zostaną środki na inne zadania – uważa Mirosław Marek, prezes zarządu firmy doradczej DGA Optima.

Zmiany w zakresie rodzaju pomocy publicznej, jaką ma stanowić refundacja kosztów poniesionych przez pracodawców na wynagrodzenia i składki na ubezpieczenia społeczne młodocianych pracowników, zostały także ujęte w projekcie założeń reformy urzędów pracy, którą ostatnio przyjął rząd. Nie przewiduje on jednak żadnych dodatkowych form wspierania przechodzenia od nauki do zawodu. Resort pracy zakłada wyłącznie wdrożenie gwarancji dla młodych w postaci skrócenia okresu, w którym urzędy pracy będą musiały zająć się osobą bezrobotną z obecnych 6 do 4 miesięcy.