Od przyszłego roku firma, w której klient jest ubezpieczony, będzie wypłacać mu odszkodowania. Ma to doprowadzić do sytuacji, w której cena przestanie być jedynym kryterium przy wyborze polisy komunikacyjnej.
Pomysł jest prosty – klient będzie w całości obsługiwany przez tę firmę, w której wykupił polisę. To ona przyjmie zgłoszenie o szkodzie komunikacyjnej, zleci wycenę szkody, a także wypłaci pieniądze, które później odzyska od ubezpieczyciela sprawcy wypadku. To rozwiązanie – które ubezpieczeniowcy nazywają bezpośrednią likwidacją szkód – ma doprowadzić do zmiany zachowań klientów. – Mamy nadzieję, że będą oni wybierali ubezpieczyciela, do którego mają zaufanie, który oferuje im przyjazne i szybkie ścieżki likwidacji szkody – zaznacza Rafał Stankiewicz, wiceprezes Warty oraz przewodniczący komisji ds. likwidacji szkód przy Polskiej Izbie Ubezpieczeń.
Duzi rynkowi gracze popierają nowe rozwiązanie. – Przy odpowiednio przygotowanych założeniach oraz wprowadzeniu jednakowej polityki rozpatrywania roszczeń u wszystkich ubezpieczycieli bezpośrednia likwidacja szkód będzie miała wpływ na podniesienie jakości i standaryzację procesów obsługi klientów – twierdzi Wojciech Groblewski, wicedyrektor Likwidacji Szkód Liberty Direct.
System ma być dobrowolny, czyli część firm może nie przystąpić do nowych rozwiązań. Ale ubezpieczyciele liczą, że spodobają się one klientom, którzy wymuszą przystąpienie wszystkich podmiotów do rozwiązań proponowanych przez PIU. – Funkcjonowanie systemu mieszanego, w którym jedne firmy likwidują szkody na starych, a inne na nowych zasadach, może powodować zamieszanie i niepewność – uważa Mariusz Sarnowski, dyrektor departamentu likwidacji szkód w Axa Direct.
Zaznacza on, że kluczowe przy nowych rozwiązaniach są kwestie rozliczeń finansowych pomiędzy ubezpieczycielami. Muszą one zostać zaakceptowane przez wszystkich lub prawie wszystkich uczestników rynku. – To jest podstawowy warunek, by zapewnić powszechność nowego systemu likwidacji – uważa Sarnowski.
Reklama
Chodzi o uniknięcie sytuacji, w której jedno towarzystwo nie uznaje roszczeń drugiego i nie chce oddać mu pieniędzy, które trafiły już do poszkodowanego klienta.
– Warto przypomnieć, że podobne rozwiązanie – dotyczące uznawania roszczeń regresowych – już istnieje i zostało wypracowane w ramach PIU – mówi Stankiewicz.
Dotyczy ono ubezpieczeń dobrowolnych. Chodzi np. o sytuację, kiedy kierowca w ramach AC zgłasza uszkodzenie auta wskutek wpadnięcia w dziurę w jezdni. W tej sytuacji jego zakład likwiduje szkodę i wypłaca pieniądze, a następnie zwraca się do firmy ubezpieczającej zarządcę danego odcinka drogi o zwrot tej sumy. Dlatego jego zdaniem także w przypadku polis OC uda się wypracować zasady wspólnych rozliczeń finansowych. Zwłaszcza że nowe rozwiązania powinny poprawić sytuację branży.
– Powracające wojny cenowe – które w segmencie OC komunikacyjnego są najostrzejsze – będą mniej gwałtowne, bo cena nie będzie czynnikiem decydującym o pozyskaniu klientów – zaznacza Stankiewicz. – Towarzystwa posiadające dobrą likwidację szkód nie będą musiały tak bardzo się obawiać odejścia klientów do konkurentów, którzy zaoferują tańsze ubezpieczenia – dodaje.
Franz Fuchs, prezes Compensy, zaznacza, że takie rozwiązania funkcjonują już w wielu krajach Unii Europejskiej. – W większości z nich bezpośrednia likwidacja szkód jest dobrowolna, a jej wdrożenie następuje w wyniku porozumienia lokalnych zakładów ubezpieczeń. Jednak w kilku krajach UE – Danii, Finlandii, Szwecji i we Włoszech – została ona narzucona prawem – wyjaśnia.