Amerykanie za pośrednictwem komputerów i telefonów wykupują polisy na rozpoczynających działalność rządowych giełdach ubezpieczeń medycznych. Październik miał przejść do historii jako start historycznej reformy znanej pod nazwą Obamacare. Jednak zamiast zebrać brawa prezydent stał się obiektem szyderstw ze strony Amerykanów. Strony komputerowe zawieszają się bowiem stale, a agenci przy telefonach są bezradni. Wygenerowanie konta wymaganego do zakupu polisy graniczy z cudem.
Na Facebooku i forach internetowych od początku października trwa gorączkowa wymiana informacji. O ile giełdy uruchomione przez poszczególne stany działały, o tyle strona serwisu ogólnokrajowego HealthCare.gov witała aplikantów informacją o błędach w komunikacji lub niedostępności serwisu na skutek przeładowania odwiedzinami.
Dziennikarze największych stacji telewizyjnych pokazywali na wizji, czym kończyły się próby nawigacji po serwisie. Marę Schiavocampo z MSNBC system dwukrotnie wyrzucał ze stron. Nie doczekała się też połączenia telefonicznego z konsultantem mimo półgodzinnego oczekiwania. Redakcja „Forbesa” udowodniła, że łatwiej jest pisać i publikować bloga w lesie w Kenii, niż wejść na strony HealthCare.gov.
Trzeciego dnia zapisów dziennikarka „Washington Post” Sarah Kliff opublikowała notkę, która błyskawicznie stała się internetowym memem. Pod obrazkiem jednorożca umieściła apel: „Jeśli udało ci się kupić polisę, w kolejce do rozmowy z tobą czeka tłum dziennikarzy. Nie zabierzemy ci wiele czasu. Po prostu chcemy cię najpierw znaleźć”.
Reklama
Nawet ci, którzy założyli konta, okazali się opornymi klientami. Przeżyli cenowy szok na widok kalkulowanych dla nich przez komputer składek w wysokości od 150 do 500 dol. miesięcznie. „Nie stać mnie na Obamacare. Co robić?” albo: „Samotna matka z dwójką dzieci o dochodach poniżej 75 proc. średniej krajowej i nie kwalifikuję się do kredytu. Czy to żart?” – pytali siebie nawzajem internauci. Wpis Willa Sheehana na Facebooku informujący, że rząd po to wymaga podania numeru konta bankowego, by wiedzieć, kto jest nieubezpieczony i móc automatycznie ściągać karę w przypadku niewykupienia polisy, uruchomił lawinę teorii spiskowych na temat państwa policyjnego, w które Obama zmienia Amerykę.
Konserwatywni komentatorzy na wyścigi demaskowali i wyśmiewali kulisy kreacji najważniejszej technologii do implementacji Obamacare. HealthCare.gov zmontowało 12 inżynierów z firmy startupowej Development Seed, pracując w garażu na przedmieściach Waszyngtonu.
Pierwsze polisy zostały sprzedane dopiero trzeciego dnia obowiązywania reformy.
Ubezpieczenie nabył dla siebie i swego przewlekle chorego ojca 21-letni student Chad Henderson z Georgii, obwieszczając to światu za pośrednictwem Tweetera. Seniorowi Hendersonowi ubezpieczalnie od 14 lat odmawiały sprzedaży polisy. Dzienniki telewizyjne biły się o wywiad z nowym bohaterem narodowym, z gratulacjami dzwonił do niego sam Biały Dom.
Amerykanie mają czas do 15 grudnia, by wykupić polisę, która wejdzie w życie z nowym rokiem. Dwa tygodnie od otwarcia giełdy ubezpieczeń nawigacja po stronach HealthCare.gov jest farsą. Nikt nawet nie wie, ile osób z 46-milionowej puli nieubezpieczonych wykupiło polisy. Eksperci zaczynają się obawiać, czy fatalne doświadczenia z zapisami nie pogrążą reformy nawet wśród jej zwolenników.