Rząd w Moskwie uznał Białoruś za jedno z czterech państw najsilniej ograniczających swobodę działania rosyjskich eksporterów.
„Największą ilość środków ograniczających (w stosunku do rosyjskich towarów i usług – red.) podjęto w UE, na Ukrainie, w USA i na Białorusi” – czytamy w raporcie ministerstwa rozwoju gospodarczego (Minekonomrazwitija). UE jako całość i USA tradycyjnie należą do najbardziej protekcjonistycznych organizmów na świecie, Ukraina toczy z Rosją pełzającą wojnę handlową, będąc u progu podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE. Ale skąd na tej liście wzięła się Białoruś?
Resort kierowany przez Aleksieja Ulukajewa narzeka, że Białorusini – broniąc swojego rynku – łamią przy okazji ustalenia podjęte przy okazji akcesji do Unii Celnej. Od 1 stycznia 2013 r. Białoruś się zobowiązała, że przy zamówieniach publicznych firmy z Rosji (i Kazachstanu) będą traktowane na równi z białoruskimi. Mimo to w I kw. tego roku kilku rosyjskim producentom nie pozwolono na uczestnictwo w przetargach. „Dotyczyło to przede wszystkim ograniczenia sprzedaży zagranicznych słodyczy i konserw” – czytamy w raporcie Minekonomrazwitija.
Reklama
W sumie resort wylicza, według stanu na 1 października, 12 podobnych ograniczeń. Poza sprawą przetargów rosyjscy inwestorzy skarżą się na bariery dotyczące alkoholu, lekarstw, produktów rybnych, tytoniu, ale i na odgórne regulowanie cen na niektóre produkty i usługi. Rosyjski raport to kolejny przykład, w jaki sposób władze w Mińsku starają się zachować w relacjach z Rosją jak najdalej idącą swobodę działania, nawet gdyby miało to łamać podjęte już zobowiązania.