Chciał być pilotem, jednak od lat zarządza zakładami ubezpieczeniowymi. Od początku 2014 r. Piotr Narloch zasiądzie w fotelu prezesa InterRisk.
Ukończył Wydział Prawa i Administracji na Uniwersytecie Gdańskim, studia podyplomowe z zakresu ubezpieczeń w Wyższej Szkole Bankowości i Ubezpieczeń w Warszawie oraz Europejskie Studium Ubezpieczeń w Gdyni. Karierę zawodową rozpoczął w 1992 r. w S.T.U. „Hestia Insurance” jako specjalista ubezpieczeń finansowych. Potem był szefem biura ubezpieczeń finansowych oraz biura sprzedaży w tej firmie. W 1999 r. przeszedł do Generali Polska, gdzie od podstaw zbudował struktury i system sprzedaży. Po dwóch latach znalazł się w towarzystwie ubezpieczeniowym Inter Polska, gdzie jako członek zarządu odpowiadał za sprzedaż, marketing oraz rozwój produktów. Od 2002 r. do lipca tego roku pełnił funkcję prezesa Concordii.
Obecnie przygotowuje się do nowego wyzwania, jakim będzie aktuariat, zarządzanie ryzykiem, marketing, HR oraz audyt wewnętrzny. Za to wszystko bowiem będzie odpowiadał jako prezes InterRisk. – Moim celem będzie walka o jak najlepszą pozycję ubezpieczeniową i rentowność firmy – wyjaśnia Narloch. – Nie będzie to łatwe, bo np. w komunikacji ubezpieczyciele od lat są na minusie. W InterRisk nie jesteśmy zadowoleni z portfela polis komunikacyjnych i z pewnością trzeba go będzie zmienić – dodaje.
Jest jednak optymistą. Wierzy, że uda się znaleźć kompromis pomiędzy ceną i jakością usług i już wkrótce będzie się mógł pochwalić dobrym wynikiem w tym segmencie.
Na nowego prezesa liczy też szef Vienna Insurance Group Franz Fuchs. – Mam zespół młody, ale doświadczony. Liczę, że nowa strategia, która jest w tej chwili opracowywana, pomoże w budowaniu mocnej pozycji InterRisk na rynku majątkowym – zaznaczył Fuchs.
Reklama
Narloch wierzy w sukces. – Mam za sobą 12 lat ciężkiej pracy w Concordii, w czasie których przemieniłem firmę z małego zakładu o ponaddwudziestomilionowym obrocie i notującego straty w towarzystwo, które osiąga dziś prawie 400 mln zł obrotu i niezły zysk – wyjaśnia. – Ale uważam, że największy sukces dopiero przede mną – dodaje.
Przyznaje się jednak również do porażek. – Dotyczyły one głównie spraw personalnych – wyjaśnia. – Kiedyś nie zaufałem komuś, komu powinienem zaufać, i ta osoba straciła pracę, a w innym przypadku poddałem się presji, choć akurat wtedy należało się postawić – dodaje.
Przyznaje też, że przez lata szefowania różnym instytucjom nauczył się, że nie należy ulegać sugestiom rady nadzorczej. – Jeśli ma się odmienne zdanie, trzeba je wyrazić, a nie udawać, że wszystko jest OK – twierdzi.
Narloch przyznaje, że zdecydował się na opuszczenie poznańskiego towarzystwa, bo w InterRisk widzi większe wyzwanie. Twierdzi, że to firma z dużym potencjałem i trzeba go odpowiednio wykorzystać.
Prywatnie Piotr Narloch zawsze marzył, aby zostać pilotem – miłość do lotnictwa zaszczepił w nim wujek, pilot wojskowy. – W jakimś sensie swoje marzenie z dzieciństwa zrealizowałem i latałem na szybowcach – zdradza. – Ale badania wykluczyły mnie i na ponaddźwiękowych odrzutowcach latać nie mogłem.
Lubi sport, biega w maratonach – ostatnio w Berlinie udało mu się przebyć trasę w czasie 3h 15min. Dużo czyta, zwłaszcza książki historyczne. – Zawsze uważałem, że jest czas na pracę i czas na wypoczynek, rodzinę – wyjaśnia Piotr Narloch. – Kiedyś dużo opiekowałem się dziećmi, ale dziś córki są już studentkami i są bardzo samodzielne, mam więc czas dla siebie i dla żony – dodaje. Przyznaje jednak, że w kuchni żony nie wyręcza. – Ona gotuje dziesięć razy lepiej ode mnie, nie śmiałbym z nią konkurować, ale od czasu do czasu przyrządzam ryby w różnej postaci, to moja specjalność – zaznacza.
>>> Sylwetki innych postaci biznesu:

Magdalena Nawłoka, czyli Allianz stanął na szpilkach

Wojciech Dąbrowski - cywil na czele zbrojeniówki

BIZNES FACE TO FACE
Sylwetki innych znanych przedsiębiorców www.twarzebiznesu.pl
ikona lupy />
polisa / ShutterStock