Podczas gdy Francja i Niemcy od miesięcy realizują swoje plany przygotowań medycznych na wypadek wojny, Polska długo pozostawała biernym obserwatorem. Teraz jednak nadrabia stracony czas. Ministerstwo Obrony Narodowej i Ministerstwo Zdrowia opracowało plan, który ma zapewnić ciągłość leczenia cywilów i żołnierzy w razie konfliktu zbrojnego. Część działań już ruszyła, a pierwsze szkolenia odbędą się w podziemiach szpitali wojskowych jeszcze w tym roku.
Polska szykuje się na najgorsze. Lekarze przejdą szkolenia w piwnicach
Jak ustaliło "Radio ZET", od listopada w podziemiach szpitali wojskowych rozpoczną się szkolenia lekarzy i ratowników medycznych, którzy mają nauczyć się pracy w warunkach pola walki. Celem programu jest przygotowanie personelu do udzielania pomocy w sytuacjach, gdy standardowe procedury nie wystarczą, a czas reakcji będzie decydował o życiu pacjentów.
– Każdy szpital będzie pełnił określone zadania. W ratowaniu żołnierzy i ludności, która będzie zagrożona atakami militarnymi, będą pomagać też szpitale cywilne – powiedział w rozmowie z "Radiem ZET" wiceminister obrony narodowej Stanisław Wziątek.
Za opracowanie i wdrożenie systemu odpowiadają szpitale wojskowe, które etapami przygotowują swoje regiony na najgorsze scenariusze. W pierwszym etapie organizowane są szkolenia z medycyny taktycznej oraz ratownictwa w warunkach bojowych.
– I to już się dzieje, na przykład nasza Akademia Wojsk Lądowych prowadzi przygotowanie podchorążych lekarzy. W tej chwili to grupa dwustu lekarzy, którzy uczą się przy współpracy z Uniwersytetem Medycznym w Łodzi. Niezależnie od tego powstaje komponent wojsk medycznych w Krakowie, który kompleksowo przygotuje lekarzy i ratowników – wylicza Wziątek.
Budowa podziemnych szpitali. Oto plan leczenia Polaków w razie wojny
Jednym z kluczowych elementów planu jest budowa sieci podziemnych szpitali. Najwięcej takich obiektów ma powstać we wschodniej Polsce, gdzie w razie konfliktu ryzyko ataku byłoby największe. Szpitale podziemne mają mają być zlokalizowane głęboko w piwnicach lub schronach, aby zapewnić bezpieczeństwo pacjentów i personelu nawet podczas ostrzałów.
– Taka infrastruktura musi powstawać też głęboko w piwnicach, w miejscach trudno dostępnych i niezagrożonych atakiem, bo doświadczenia w Ukrainie pokazują, że Rosjanie bez mrugnięcia okiem atakują i szpitale – przypomina wiceszef MON. – Szpital na granicy czy przy granicy może być bardzo szybko zniszczony. Musimy więc umiejętnie rozdysponować siły i środki w tym zakresie – dodaje.
Plan ma również uwzględniać utrzymanie bieżącego leczenia chorób przewlekłych oraz wsparcie psychologiczne dla żołnierzy i cywilów. – Armia ukraińska w rozmowach z nami wielokrotnie zwracała uwagę, że część żołnierzy nie była w stanie walczyć, kiedy widziała rozszarpanego kolegę w okopach. Musimy takim żołnierzom zapewnić fachową pomoc – podkreśla Wziątek.
Polskie szpitale szykują się na wojnę. Dostaną drony do ewakuacji pacjentów
Ministerstwo Obrony Narodowej zapowiada, że w najbliższych latach radykalnie zmieni się nie tylko wyposażenie wojska, ale też wojskowych placówek medycznych. Drony medyczne mają służyć do ewakuacji rannych i transportu leków w trudnym terenie. Żołnierze zostaną wyposażeni w czujniki monitorujące parametry życiowe, które umożliwią operatorom dronów identyfikację osób w najcięższym stanie.
– Oprócz dronów, żołnierz będzie wyposażony w specjalne czujniki, dzięki czemu dron będzie mógł zidentyfikować jego zdrowotne parametry, a operator zdecyduje, kogo i gdzie najpierw ewakuować. To wszystko pomoże nam podejmować decyzje, jak ratować życie – tłumaczy Wziątek.
Resort obrony zapewnia, że finansowanie projektu jest już zabezpieczone. – I to duże. Mamy też wytypowany sprzęt. Chcemy w to zaangażować polski przemysł obronny i nasze uczelnie wojskowe – podkreśla wiceminister.
Dodaje, że w przypadku działań wojennych nie chodzi tylko o liczbę łóżek, lecz o elastyczność i zdolność do błyskawicznego reagowania. – W czasie pandemii COVID-19 szybko potrafiliśmy rozwinąć liczbę łóżek na przykład w halach. W przypadku konfliktu wojennego naszym zadaniem jest szybkie leczenie i reakcja na polu walki, i tam zabezpieczenie rannego, a potem przetransportowanie go do punktu medycznego – mówi Wziątek.