Zasady współpracy przy wdrażaniu bezpośredniej likwidacji szkód muszą być identyczne dla wszystkich, Franz Fuchs, prezes VIG Polska.
W 2009 r. Vienna Insurance Group Polska jako pierwszy wystąpił z inicjatywą wprowadzenia bezpośredniej likwidacji szkód. Teraz, gdy prace ruszyły, można odnieść wrażenie, że do sprawy podchodzicie z dystansem.
Organizacja międzynarodowej konferencji i publikacja raportu na temat bezpośredniej likwidacji szkód w innych krajach w 2009 roku miały na celu zainteresowanie polskiego rynku i samorządu ubezpieczeniowego tym rozwiązaniem, w którym to klient likwiduje szkodę u swojego ubezpieczyciela, nawet z OC sprawcy ubezpieczonego w innym zakładzie. Do prac nad obecnym projektem Polskiej Izby Ubezpieczeń nasze spółki wydelegowały swoich przedstawicieli, którzy przez aktywny udział w pracach zespołów roboczych dbają o to, aby wdrożone rozwiązanie było przemyślane, odpowiadało potrzebom klientów i zawierało transparentne zasady współpracy pomiędzy likwidującymi szkody zakładami.
Jaki model bezpośredniej likwidacji najlepiej sprawdziłby się na naszym rynku?
Możliwe jest wypracowanie wielostronnego porozumienia lub wprowadzenie takiego rozwiązania w drodze ustawy. Zadaniem dla uczestników projektu PIU jest opracowanie stosownej propozycji rekomendowanego modelu. Wprowadzenie wzajemnego porozumienia pomiędzy wszystkimi zakładami ubezpieczeń będzie ważnym testem dla całej branży i będzie wymagało od ubezpieczycieli więcej wzajemnego zaufania niż dotychczas.
Reklama
Jakie rozwiązanie zaproponować, aby na bezpośredniej likwidacji nie skorzystali tylko najwięksi gracze na rynku?
Taki rodzaj likwidacji szkód ma przede wszystkim przynieść realne korzyści klientom, a nie być nowym sposobem na walkę z konkurencją. To, czy przyjęty model będzie korzystny dla wszystkich firm, zależy od szczegółowych założeń w zakresie rozliczania szkód, które zostaną zaproponowane w ramach projektu. Zasady współpracy muszą być identyczne dla wszystkich. Jeżeli okaże się, że wypracowany model będzie bardziej sprzyjał tym lub innym ubezpieczycielom, nie wszyscy gracze zgodzą się przyjąć takie rozwiązanie. Współpraca tylko kilku zakładów ubezpieczeń wiązałaby się dodatkowo z ryzykiem zdezorientowania klientów, którzy nie wiedzieliby, do którego zakładu mają się zgłosić, by zlikwidować szkodę.
Co tak naprawdę bezpośrednia likwidacja szkód da klientom?
Korzyścią będzie bez wątpienia obsługa wszystkich zgłoszonych szkód u swojego ubezpieczyciela, którego ofertę klient wybrał również ze względu na jakość oferowanej obsługi posprzedażowej. W przypadku zaistnienia szkody spowodowanej przez osobę ubezpieczoną w innym zakładzie klient będzie mógł ją zgłosić i zlikwidować w swoim towarzystwie, zgodnie ze standardami, które ta firma oferuje.
W innych krajach proces wdrażania bezpośredniej likwidacji szkód trwał 20 lat. Czy u nas także może to tyle potrwać?
Czas wdrożenia tak poważnego projektu powinno się liczyć w latach, a nie w miesiącach. Nieuzasadniony pośpiech może przynieść chaos szkodliwy dla wizerunku branży. Uwzględniając szeroki zakres prac oraz liczbę towarzystw, które miałyby przystąpić do projektu, szacuję, że jego wdrożenie nie nastąpi wcześniej niż za rok.
>>> Ubezpieczyciele mają kolejny kłopot. Sądowe wojny toczą z nimi firmy, które odkupują roszczenia komunikacyjne od kierowców, a potem żądają wyższego odszkodowania. I wygrywają sprawy.