Oferty odkupienia szkód zalały internet. – Towarzystwa zaniżają wartość szkód komunikacyjnych z polis OC – twierdzi Marcin Gaszka, właściciel takiej firmy. – To powszechna praktyka, bo ubezpieczyciele nie rozliczają cen części oryginalnych i przyjmują najniższą stawkę za naprawę – dodaje.
Marcin Gaszka podaje przykład klienta, któremu po szkodzie zakład ubezpieczeń wypłacił 6 tys. zł. Jako że firma Gaszki oszacowała koszty naprawy auta na 10 tys. zł, zaproponowała klientowi odkupienie roszczenia za dodatkowy 1 tys. zł. – W sądzie udało nam się wywalczyć całość kwoty, odzyskaliśmy też od ubezpieczyciela półtora tysiąca złotych, które musieliśmy wyłożyć na biegłego sądowego – zaznacza Gaszka. Firma na całej transakcji zarobiła 3 tys. zł. Właściciel „skupu odszkodowań” zdradza, że rocznie prowadzi kilkaset takich postępowań.
Augustyn Kasik z wrocławskiej firmy ABM, która także zajmuje się taką działalnością, twierdzi, że odszkodowania są zaniżane średnio o 60 proc. – Zajmujemy się skupywaniem szkód od 2007 r. Rzeczoznawcy zakładów przy wycenach powinni brać pod uwagę średnią cenę używanych części i średnią cenę robocizny – tłumaczy właściciel ABM. – Tyle że, jak wynika z naszych doświadczeń, jeśli średni koszt robocizny dla kraju wynosi 100 zł za godzinę, to rzeczoznawca liczy połowę tej kwoty – dodaje.
Potwierdza to jeden z byłych rzeczoznawców, który po 12 latach odszedł z towarzystwa i dziś również skupuje szkody. – Towarzystwo mogło sobie pozwolić na zaniżanie odszkodowań, bo ustawodawca nie sprecyzował, jak ma wyglądać wycena szkód. W rezultacie zakłady tylko proponują, ile mogą zapłacić – wyjaśnia. – Pod kosztorysem zamieszcza się klauzulę informującą klienta, że przysługuje mu 7 dni na odwołanie albo może wystąpić na drogę sądową. Z mojego doświadczenia wynika, że zaledwie 10–15 proc. poszkodowanych pisze odwołanie od kosztorysu, a połowa z tych, którzy się odwołują, decyduje się na wystąpienie na drogę sądową – twierdzi były rzeczoznawca.
Reklama
Przedstawiciele firm skupujących szkody twierdzą, że zaniżanie wysokości odszkodowań wynika z polityki cenowej ubezpieczycieli.
– Jeśli ktoś drastycznie zaniża składkę od polisy OC i ustala ją na poziomie 30 procent poziomu, który gwarantuje wypłatę realnych odszkodowań, to potem musi również zaniżyć samo odszkodowanie – przekonuje Augustyn Kasik z ABM. – Zakłady liczą na to, że niewiele osób zdecyduje się na walkę w sądzie, wiedząc, że wiąże się to z wydatkiem na biegłego i innymi kosztami, a wartość spornej kwoty to 3–4 tys. zł.
Większość szkód, które przejmują pośrednicy, to przypadki starsze, w których klient dostał odszkodowanie od towarzystwa. Przypadków, w których klient zgłasza do sprzedaży szkodę jeszcze nierozpatrzoną przez firmę, jest znacznie mniej i dotyczą one często obcokrajowców, którzy mieli wypadek w Polsce, oraz Polaków, którzy zostali poszkodowani za granicą.
Zapytaliśmy ubezpieczycieli, jak bardzo takie firmy dają się im we znaki i ile mają tego typu spraw sądowych. Żaden nie chciał skomentować sprawy. Również Komisja Nadzoru Finansowego nie prowadzi statystyk dotyczących liczby spraw sądowych przeciw towarzystwom ubezpieczeniowym o odszkodowania.