Entuzjazm dla Unii, który dominował w Polsce (i nie tylko) 20 lat temu, gdzieś się ulotnił. I trudno się w gruncie rzeczy dziwić. „U sąsiada trawa zawsze wydaje się bardziej zielona” – mówi stare porzekadło. Z perspektywy kraju przeoranego najpierw doświadczeniem komunizmu, a potem kilkunastu lat burzliwej transformacji ustrojowej, ekonomicznej i społecznej, u progu XXI w. Unia mogła jawić się jako oaza stabilności i dobrobytu.

Owszem, były też obawy – że nas wykupią, odbiorą nam tożsamość itp. Proeuropejska większość trochę starała się je rozwiać argumentami, a trochę zabić śmiechem. Okazało się, że prawdziwe, długofalowe niebezpieczeństwo czaiło się gdzie indziej.

CAŁY TEKST W PAPIEROWYM WYDANIU DGP ORAZ W RAMACH SUBSKRYPCJI CYFROWEJ »