Po zestrzeleniu Boeinga 777 linii Malaysia Airlines Holandia prowadząca ścisłe interesy z Rosją stała się pierwszym orędownikiem sankcji i przekonał do tego pozostałe kraje. Decyzja Unii zapadnie we wtorek. Do tej pory przeciwna sankcjom wobec Putina.

Po zestrzelenia malezyjskiego samolotu, Holandia, która straciła najwięcej swoich obywateli, jest w centrum światowej uwagi. Nie tylko ze względu na ludzką tragedię, ale także znaczenie jakie ma ona w unijnej polityce wobec Rosji. Holendrzy chcą kary dla winnych śmierci 198 swoich rodaków, choć stawia to ich kraj w bardzo trudnej sytuacji.

Katastrofa samolotu to był pierwszy szok. Drugi Holendrzy przeżyli po doniesieniach o okradaniu ofiar na miejscu tragedii. - Zdjęcia porozrzucanych dziecięcych zabawek i otwartych bagaży i paszportów pokazywanych w telewizji zamieniły żałobę w gniew całego narodu - mówił szef holenderskiej dyplomacji Frans Timmermans w poruszających przemówieniu na forum ONZ.

>>> Czytaj także: Brytyjski wicepremier: odbierzmy Rosji Mundial i zbojkotujmy Grand Prix Formuły 1 w Soczi

O tragedii rozmawiał w tym tygodniu także z unijnymi ministrami spraw zagranicznych, którzy zdecydowali o przygotowaniu sankcji ekonomicznych wobec Rosji. Holandia, która zawsze była im przeciwna, nagle stała się krajem, który skłonił Unię do ponownego przemyślenia stanowiska wobec Moskwy. Dla Hagi to wyjątkowo niewygodna rola ze względu na zacieśnione relacje handlowe z Rosją.

Reklama

Mimo pewnych napięć jakie pojawiły się jeszcze przed katastrofą - jak chociażby uwięzienie przez Rosję holenderskich aktywistów z Greenpeace - symbolem dobrych, dwustronnych stosunków stała się w tym roku wizyta króla Wilhelma Aleksandra na igrzyskach w Soczi. - Był tam i pił piwo z Putinem, seryjnym mordercą, jak on się będzie teraz czuł, jeśli zostaną wprowadzone sankcje? - pyta jeden z Holendrów. Decyzja w sprawie nowych, unijnych restrykcji może zapaść we wtorek.

>>> Czytaj także: Separatyści zabili w ostrzale Gorłówki 30 osób. Rosjanin „Bies” dowódcą bojówkarzy